0

Skażone mięso w Warszawie?

Locha - samica dzika
Locha – samica dzika
fot. Jerzy Strzelecki (Wikimedia)

Jak podała KW Policji w Radomiu, podejrzane o włosienicę mięso dzików raczej nie trafiło do warszawskich restauracji.

Komenda Wojewódzka Policji w Radomiu poinformowałą w sobotę, 19 września 2015, że:

Policjanci i prokuratorzy prowadzą czynności mające na celu wyjaśnienie, co stało się z mięsem z dzików, co do którego zachodziło podejrzenie, iż może być zakażone włośnicą. Badane jest kilka wątków tej sprawy. Najmniej prawdopodobna jest jednak wersja, że skażone mięso trafiło do restauracji w Warszawie i okolicach.

Rynek Zdrowia poinformował, że podczas przesłuchania przez policję 38-letni mieszkaniec Radomia przyznał, iż mięso, które kupił od nieznanej osoby, zostało przez niego spalone, a nie sprzedane.

Również Warszawski Serwis Prasowy dowiedział się, że w jednej z dziewięciu próbek mięsa przyniesionych do badania przez osobę prywatną, powiatowy lekarz weterynarii w Radomiu stwierdził obecność jednego włośnia (pasożyt występujący niekiedy w mięsie świń i dzików). Mimo wezwania właściciel mięsa nie dostarczył do badania całej partii mięsa (tj. dziewięciu dzików). Wobec tego weterynaria przekazała sprawę do wyjaśnienia policji.

Ivetta Biały, rzecznik prasowy wojewody mazowieckiego:

Postępowanie jest w toku. Na tym etapie najpilniejsze jest wyjaśnienie, co się stało z pozostałym mięsem, które może (lecz nie musi) być również zakażone. Nie jest też pewne, czy zostało wprowadzone do obrotu, ale taką ewentualność należy prewencyjnie brać pod uwagę.

Prokurator Małgorzata Chrabąszcz, rzeczniczka radomskiej Prokuratury Okręgowej, dla PAP:

Radomianin, który został zatrzymany w ubiegły czwartek i początkowo odmawiał złożenia wyjaśnień, po przesłuchaniu oraz przedstawieniu zarzutów został zwolniony. Wyznaczono wobec niego dozór policyjny. – Mężczyzna złożył ostatecznie wyjaśnienia – istotne, gdyż wynika z nich, że po ujawnieniu faktu o zakażeniu mięsa zostało ono przez niego zutylizowane poprzez spalenie.

38-letni mężczyzna ma w tej chwili dwa zarzuty: sprowadzenia niebezpieczeństwa dla zdrowia i życia wielu osób poprzez wprowadzenie do obrotu mięsa pochodzącego z dzika i zakażonego włośnicą oraz posługiwania się sfałszowanym dokumentem, mającym potwierdzać, że próbki mięsa do badań weterynaryjnych zostały pobrane zgodnie z procedurą, przez uprawnioną osobę. W rzeczywistości – według prokuratury – mężczyzna sam pobrał te próbki.

Śedztwo ws. zakażonej włośnicą dziczyzny nadal jest prowadzone, a wersja podana przez mężczyznę podczas przesłuchania – że mięso zostało przez niego spalone, a nie sprzedane – jest szczegółowo weryfikowana przez policję. – Ustalane jest też źródło pochodzenia tego mięsa i jego faktyczna ilość. Przesłuchiwany stwierdził, iż nabył mięso od nieznajomego mężczyzny.

W piątek, rzeczniczka wojewody mazowieckiego Ivetta Biały zapowiedziała:

Jeżeli potwierdzą się informacje o wprowadzeniu do obrotu dziczyzny z partii badanej w Radomiu, sanepid niezwłocznie przeprowadzi kontrole w restauracjach.

WSP, PAP, Rynek Zdrowia

 

21 września 2015 07:55
[fbcomments]