0

Blade Runner 2049

reż. Denis Villeneuve
Blade Runner 2049 – reż. Denis Villeneuve
fot. Mat. prasowe

Mroczna wizja przyszłości, w niestety przekombinowanej fabularnie kombinacji kultowej produkcji science-fiction.

Łowca Androidów” – film w reżyserii Ridleya Scotta z 1982 roku uznawany, mocno na wyrost, za jeden z najlepszych filmów tego gatunku w historii kina. Ówczesna wizja 2019 roku na szczęście za bardzo się nie sprawdziła, może dlatego odważnych na kręcenie kontynuacji brakowało przez 35 lat. Ridley Scott już jako producent oraz kanadyjski reżyser Denis Villeneuve („Nowy początek” [LINK], „Sicario„, „Pogorzelisko„) podjęli w końcu wyzwanie. Nie zapomnieli o pierwowzorze, odniesień, a nawet konkretnych fragmentów tamtego filmu jest aż nadto. Dla fanów „Łowcy androidów” nie zabraknie więc tzw. smaczków. Tym razem wizja dotyczy roku 2049 roku i też lepiej żeby się nie sprawdziła (syntetyczna żywność). Bo to film mroczny, smutny i przygnębiający. W Los Angeles praktycznie non stop pada deszcz, czyli pod tym względem nasza październikowa Warszawa zaczyna być bardzo blisko sprawdzenia wizji Villeneuve’a.

Fabuła „Blade Runner 2049” mocno wykracza poza standardy kina science-fiction. Dla wielu widzów zrozumienie opowiadanej historii będzie wyzwaniem nie do przebycia (dla ułatwienia na pewno lepiej przypomnieć sobie wersję z 1982 roku). Villeneuve myli tropy przez blisko trzy godziny, a jak przychodzi co do czego – to naprędce sypie odpowiedziami. Drażnić mogą również zbyt oczywiste zapożyczenia z innych filmów gatunku („Matrix„, „Ona„, „Raport mniejszości„, „Księga Ocalenia„).

Nie wszystkich przekona Ryan Gosling, który gra przez cały film na jednej minie, w dodatku tej samej co w odmiennym gatunkowo „La La Land„. Ukłonem dla fanów „Łowcy …” był zapewne angaż Harrisona Forda, do którego jednak również można mieć wiele zastrzeżeń. Tak naprawdę aktorsko film ratują role żeńskie. A kobieta w 2049 roku może mieć bardzo różne wcielenia: od surowej szefowej, poprzez wirtualną piękną żonę, aż po – wreszcie „z krwi i kości – zmysłową prostytutkę.

Wszystkie te utyskiwania jednak schodzą na drugi plan, bo film Villeneuve’a jest perfekcyjny realizacyjnie. Wiele wysmakowanych scen, znakomicie sfilmowanych i zmontowanych może wejść do kanonu kina SF. Muzycznie Hans Zimmer godnie zastępuje Vangelisa (1982). Kolejnymi scenami można się rozkoszować do woli, bo Villeneuve nie skąpi czasu. Aż do końcówki , w której mu  go brakuje – jakby mógł to pewnie rozciągnąć by swoje dzieło do pięciu godzin.

Ocena 6/10

Zwiastun:

6 października 2017 09:43
[fbcomments]