Dzisiaj, 27 listopada 2014 roku, mijają trzy lata od wpisania fado – jako stylu popularnych pieśni – na reprezentatywną listę niematerialnego dziedzictwa kulturowego.
Nic przeto dziwnego, że dwa dni temu wieczorem przed i w warszawskim Palladium co najmniej kilkanaście osób posługiwało się językiem portugalskim. Powodem ku temu był koncert Any Moura, zorganizowany przez Impresariat OPRÓCZ ze Szczecina.
Każda dziedzina muzyki posiada swoich fanów i znawców. Nigdy nie uważałem siebie za znawcę muzyki. Nigdy też nie byłem zatwardziałym fanem jakiegoś stylu. Dlatego bardzo skrzętnie korzystam z sugestii wybitnych ekspertów, do których zaliczam „trójkowych” dziennikarzy muzycznych. Jeden z nich, Marcin Kydryński, zwrócił moją uwagę na fado. Chętnie zatem wybrałem się na pierwszy w Polsce koncert Any Moura.
Fado – jako gatunek muzyczny – pojawił się w XIX wieku w biednych dzielnicach portowych Portugalii, a zwłaszcza w Lizbonie. Prekursorką, a przynajmniej pierwszą udokumentowaną pieśniarką fado, była Maria Severa. Okazuje się, że już w XIX wieku w zdobyciu popularności – podobnie jak w dzisiejszych czasach – pomagały nie tylko talent i wspaniały głos, ale i życie pozasceniczne. Pieśniarka miała romans z hrabią, co było wówczas skandalem obyczajowym, a jednocześnie przyczyniło się do spopularyzowania tego stylu muzycznego. Na marginesie warto dodać, iż Maria Severa zapoczątkowała zwyczaj noszenia przez śpiewaczki fado – podczas występów – czarnego szala.
Jednak tytuł „Królowej fado” do dzisiaj przypisywany jest do Amálii Rodrigues, żyjącej w latach 1920-1999. Co ciekawe, jej popularność została wykorzystana podczas koncertów związanych z planem Marshalla, a po śmierci pieśniarki władze Portugalii ogłosiły trzydniową żałobę narodową.
Dlaczego na początku wspomniałem o zatwardziałych fanach jakiegoś stylu muzycznego? Otóż, wielu ortodoksyjnych wielbicieli fado uważa, iż może ono być śpiewane tylko w języku portugalskim. Okazuje się jednak, że jest ono popularne również w języku japońskim, a Holenderka Nynke Laverman nagrała płytę z utworami wykonywanymi po fryzyjsku.
Ana Moura również śpiewała po portugalsku. Mało tego! Zmobilizowała publiczność, aby zaśpiewała w tym języku refren jednej z piosenek. Oczywiście, wcześniej widzowie powtarzali za nią słowa „na sucho”. Kiedy posłucha się brzmienia języka portugalskiego, można odnieść wrażenie, iż – podobnie, jak język polski – należy on do grupy „szypiaszczych”. Nie obyło się także bez polskich „dobry wieczór” i „dziękuję”, zaś zaśpiewane w stylu fado „doooobraaaaanoooooc” wywołało u mnie niesamowite dreszcze. Zresztą, chyba nie tylko u mnie. Podczas ostatnich piosenek cała publiczność stała, ruszając się i klaskając w rytm melodii.
Nic dziwnego zatem, że w jej głosie zakochał się Tim Ries, który zaprosił ją do nagrania płyty w ramach The Rolling Stones Project. Podczas koncertu opowiadała o swoich wrażeniach ze współpracy ze znakomitym zespołem oraz innymi gwiazdami estrady. Skromnie nie wspomniała o tym, że również Prince zaprosił ją do współpracy. Na szczęście powiedziała o tym rzeczniczka prasowa sponsora koncertu, Deutsche Banku, Sabina Salamon, która na początku koncertu wymieniła osiągnięcia Artystki.
Mawia się, że fado – to melancholijna pieśń. Ana Moura pokazała, że nie tylko. Część utworów była wykonana bardzo żywiołowo i w niesamowicie szybkim tempie. Duża w tym zasługa świetnych instrumentalistów. Niestety, nie jestem w stanie powtórzyć ich nazwisk. Wiem jednak, że jeden z nich zyskał u publiczności miano „Anioła” – od anielskich palców doskonale obsługujących dwanaście strun gitary portugalskiej (tak, jest taki instrument!).
Ana Moura debiutowała w 2003 roku płytą „Guarda-me a Vida na Maoî”. Większość utworów, prezentowanych podczas warszawskiego koncertu, pochodziła z wydanej w 2012 roku płyty „Desfado”. Do tej pory cena tej płyty wydawała mi się zbyt wysoka. Po wysłuchaniu Artystki na żywo chyba jednak zdecyduję się na kupno płyty. A na pewno mogę z czystym sumieniem podzielić się zasłyszaną informacją o kolejnych koncertach Artystki, zapowiedzianych na marzec 2015 roku.
Na stronie Impresariatu OPRÓCZ można również znaleźć informację o koncertach innych artystów. Reprezentują oni tę część muzyki świata, która posiada duszę. Jeśli dodać do tego, że są to artyści „z górnej półki”, warto ich słuchać i oglądać.