0

Han Solo i Chewbacca

Reżyseria: Ron Howard
Han Solo: Gwiezdne wojny - historie – Reżyseria: Ron Howard
fot. Mat. prasowe

W ramach eksploatacji kury znoszącej złote jajka, swojego filmu doczekał się jeden z ciekawszych, dla niektórych fanów nawet ulubiony, bohater Gwiezdnych Wojen.

Geneza jego trudnych lat młodości ma uzasadnić późniejsze wybory i charakter. Powstał film mroczny, nie do końca przystający do zawadiackiej natury bohatera nieodłącznie kojarzoną z Harrisonem Fordem. I mocno nie typowy w tej jakże popularnej i wzbudzającej emocje każda nową produkcją serii.

Han Solo (Alden Ehrenreich) nie miał łatwej młodości. Planeta Korelia nie była przychylnym środowiskiem do egzystencji. Han jako sierota ma najniższą pozycję społeczną. Żeby przetrwać musi zajmować się drobnymi kradzieżami, spełniając zachcianki oślizłej władczyni tego świata. Zakochany Han marzy aby wraz ze swoją dziewczyną Qi’rą (Emilia Clarke) wyrwać się z tej krainy wyzysku i beznadziei na godne życie. Czuje, że drzemią w nim wielkie możliwości, a pilotowanie jest pasją życiową.

Niestety pomysł ucieczki udaje się połowicznie, przez co Han ma motywację do powrotu na znienawidzoną planetę. Nie jest to jednak łatwe zadanie: chłopak wpada w wir działań wojennych, a następnie w jeszcze większą aferę przemytniczo-złodziejską.

Fabuła nigdy nie była silną stroną filmów z serii Gwiezdnych Wojen, ale od takiego reżysera jak Ron Howard (oscarowy „Piękny umysł”, czy świetnie wyreżyserowany dramat polityczny „Frost/Nixon”) można było więcej wymagać, nawet uwzględniając okoliczności w jakich został zaangażowany do tej pracy. Tymczasem ponad dwie godzinny młodzieńczych przygód Hana Solo opierają się na motywie jednej kradzieży – bodajże jedenastu fiolek superpaliwa coaxium. Kluczowi bohaterowie tyle razy zmieniają front, że zaczyna to już być męczące i nudne. Wiadomo że panuje maksyma „nie wierz nikomu”, ale można się w końcu pogubić w motywacjach interesariuszy łupu. Jeszcze mniej wiarygodny jest wątek miłosny, nie wszystko można bowiem wytłumaczyć młodzieńczym zauroczeniem. Pod względem fabuły historia Hana Solo więc zawodzi na całej linii. Ale w końcu można ją odłożyć na dalszy plan. Taki przywilej tego typu produkcji.

Ron Howard buduje bardzo mroczny, specyficzny klimat. Niebieskoszare, przygnębiające scenerie, przerywane jedynie śnieżnobiałymi scenami górskimi. Żebracze kostiumy, ponure zdjęcia. Obraz dekadencji na szczytach władzy: hazardu i pijaństwa. A na dołach hierarchii społecznych: wyzysk i poniżanie. Kto wie, czy najciekawszą postacią w całym filmie nie jest feministyczny robot L3-37, wywołujący wręcz socjalistyczną rewolucję. Jest także sekwencja przypominająca koszmar konwencjonalnej bitwy lądowej, jakby rodem z okopów I Wojny Światowej.

Ten brzydki i niebezpieczny świat ma wytłumaczyć późniejsze sceptyczne nastawienie Solo – już z właściwym w tej roli Harrisonem Fordem. Tak jak jego dorosły dystans uczuciowy ma tłumaczyć doświadczenie z miłością do Qi’ry. Szyte to jest co prawda grubymi nićmi, ale jeżeli tak wyglądała młodość Solo to jego późniejsze postawy (ze znanych nam już od lat filmów) mają uzasadnienie. Zaskakuje także mała dawka humoru, którego w filmie poświęconemu, bądź co bądź rozrywkowej postaci, zawsze zdystansowanej wobec misji ratowania galaktyki, spodziewać się można było dużo więcej. Nie ma tutaj jednak zbyt wiele miejsca na żartowanie – jest brud, ubóstwo, szarość i beznadzieja. Rebelia się nawet nie narodziła, o mocy Jedi chyba nikt jeszcze nie słyszał.

Fani Gwiezdnych Wojen dostają za to pomysłową i zabawną w pewnym sensie genezę przyjaźni tytułowego bohatera z Chewbacca. Już samo zapoznanie późniejszych nieodłącznych towarzyszy jest ciekawe – jak to często bywa najlepsze przyjaźnie rozpoczynają się solidną bójką. Futrzak jest w ogóle jednym z najlepiej oddanych bohaterów filmu – konsekwentny w działaniu i wierny swoim dążeniom. Zdecydowanie wyróżnia się na tle innych, ciągle zmieniających front i stronę barykady.

Dużo obaw miano czy Alden Ehrenreich udźwignie rolę na wieki przypisaną do Forda. Wypada jednak co najmniej poprawnie utrzymując swój styl, nie próbując przybliżać się do starszego Solo. Partnerująca mu Emilia Clarke wyróżnia się głównie wręcz urzekającym spojrzeniem i atrakcyjnymi strojami – mógł się w takiej uroczej dziewczynie Han Solo zakochać, chociaż co najmniej kilka razy powinien się opamiętać). Akcja co prawda kręci się wokół głównego bohatera, ale w kolejnych sekwencjach udanie partnerują mu towarzysze akcji: przemytnik Tobias Beckett (Woody Harrelson) i nałogowy karciarz Lando (Donald Grover). Umiejętnie są oni eksponowani, dzięki czemu reżyser unika chaosu, który często dodatkowo psuł fabułę filmu z serii.

Zresztą Ron Howard celowo ucieka od klimatu naczelnych Gwiezdnych Wojen. Można wymieniać całą listę elementów, których po raz pierwszy w filmie sygnowanych pierwowzorem George Lucasa brakuje: mieczy świetlnych, Skywalkerów, Jedi, Imperium z Darth Vaderem, a nawet galaktyczności napisów początkowych. Najwyraźniej oddziałuje to na widza w wersji muzycznej. Są momenty, gdy podkład zbliża się bardzo blisko do charakterystycznej dla serii melodii, ale nigdy do niej nie dochodzi. Howard wyraźnie chce aby traktować jego film jako produkcję odrębną do serii. I to w dużej mierze ratuje jego film, bo jako kolejna część Gwiezdnych Wojen, szczególnie po znakomitym „Ostatni Jedi”, wyglądałby raczej blado. A tak to ma swój pomysł, styl i klimat.

Nie brakuje co prawda długich (cały film jest zresztą zdecydowanie za długi), często zbyt długich, sekwencji walk. Efekty specjalne nie są tutaj w żaden sposób nowatorskie, może kilkakrotnie bohaterowie wychodzą ze zbyt mało prawdopodobnych opresji. Z drugiej strony nie brakuje tragedii, giną kluczowe i ważne postacie. Solo oczywiście, i Chewbacca, przeżyć muszą, no bo odegrają (odegrali?) jeszcze istotną rolę, ale co do całej reszty mamy w trakcie filmu ziarno niepewności. Jest więc powód do emocji, a nawet zaskoczenia.

Historia Hana Solo jest więc dobrą zabawą, ukłonem dla fanów i próbą, nie do końca udaną, naszkicowania genezy bohatera, który nieodwołalnie będzie kojarzył się z Harrisonem Fordem. Czy przypadkiem brak wiedzy o młodości Hana, sposobie zdobycia statku kosmicznego, okoliczności poznania kudłatego przyjaciela, czy motywacji do zostania najlepszym pilotem w galaktyce, nie była lepsza – to już indywidualny odbiór. Jeszcze nam trochę wiedzy o Hanie brakuje, może i jego romans nabierze w końcu kolorytu. Ale na to trzeba będzie poczekać do kolejnej części.

Zwiastun:

  • Reżyseria: Ron Howard
  • Scenariusz: Lawrence Kasdan, Jon Kasdan
  • Muzyka: John Powell
  • Zdjęcia: Bradford Young
  • Scenografia: Neil Lamont
  • Kostiumy: David Crossman, Glyn Dillon
  • Montaż: Pietro Scalia
  • Obsada: Alden Ehrenreich, Donald Glover, Woody Harrelson, Emilia Clarke, Joonas Suotamo, Phoebe Waller-Bridge
29 maja 2018 22:14
[fbcomments]