Roman Soroczyński i Marcin Banaszkiewicz relacjonują Męskie Granie 2018, zaprezentowane w Forcie Bema.
Warszawa była szóstym miastem, do którego zawitała trasa Męskiego Grania 2018. Bilety na imprezę, organizowaną 18 sierpnia, zostały wyprzedane bardzo szybko. Nic dziwnego zatem, że – tradycyjnie – w drodze do Fortu Bema ich szczęśliwi posiadacze napotykali ludzi z kartkami typu kupię jeden bilet.
Wspomniani szczęśliwcy zaczęli schodzić się na długo przed otwarciem bram. Nic dziwnego! Najwytrwalsi i najwięksi fani pragnęli zająć miejsca jak najbliżej sceny. Wygodniccy szukali miejsc siedzących na fotelach wypoczynkowych z nazwą sponsora trasy, marki Żywiec, lub innych krzeseł i skrzyń czy miejsc do rozłożenia koców.
Męskie Granie w Warszawie zaczęło się od hipnotycznych utworów zespołu POGODNO z najnowszej płyty Sokiści chcą miłości. Artyści, ku zaskoczeniu zebranych, zaprosili do siebie SKUBASA oraz Krzysztofa Zalewskiego. Ten ostatni zszedł nawet ze sceny i tańczył wśród zebranego pod nią tłumu.
Następnie przed publicznością zaprezentował się Jazz Band Młynarski-Masecki, który porwał jazzowymi utworami rodem z przedwojennej Polski. Jan Młynarski powiedział: „Cieszymy się, że możemy zagrać piosenki, które mają po 80-90 lat, tutaj właśnie dla Was”, po czym opowiadał różne ciekawostki związane z tą muzyką. W tle sceny, na bieżąco pojawiały się nagrania występu artystów – tyle, że zrobione … w sepii. Podczas występu muzycy odebrali platynową płytę za album Noc w wielkim mieście.
Doskonale zaśpiewała również utalentowana i niezwykle energiczna DARIA ZAWIAŁOW, która wprawiała zebranych w świetny nastój dzięki wyjątkowemu głosowi i melodyjny utworom z płyty A kysz. Widzów czekała kolejna niespodzianka. Bowiem 18 sierpnia wokalistka miała urodziny, co publiczność – z inicjatywy prowadzącego koncert Piotra Stelmacha – uczciła gromkim Sto lat.
Po tym koncercie nastąpiło wręczenie kolejnej platynowej płyty. Tym razem został nią uhonorowany album Męskie Granie 2017. Na scenie pojawili się niektórzy artyści i przedstawiciele innych artystów oraz osoby pracujące nad krążkiem. Wręczający płytę przedstawiciel ZPAV, Andrzej Puczyński, powiedział: „Prawdziwa noc platynowych płyt”.
Do odmiennego muzycznego świata zabrał słuchaczy zespół ILLUSION. Formacja, która po latach wydała szósty album, Anhedonia, nie zawiodła. Lider zespołu, Tomasz „Lipa” Lipnicki, założył koszulkę z napisem „KONSTYTUCJA” i jeden z utworów – Solą w oku – zadedykował wszystkim, którzy rządzą w Polsce od 1989 roku. Doskonale w tę sytuację wpisał się, wykonany wspólnie z Krzysztofem Zalewskim, utwór Polsko (niektórzy mówią: „Nasze ulice”).
Kolejna Artystka została powitana piskiem i wielokrotnym okrzykiem „Kasia! Kasia! Kasia”. Katarzyna Nosowska znana jest z udziału w wielu projektach. Tym razem zaprezentowała zespół o nazwie … NOSOWSKA, który zagrał utwory w nowych, bardziej elektronicznych aranżacjach. Muzycy sięgnęli również po utwór z repertuaru The Chemical Brothers, czym zaskoczyli zebranych. Znakomita Autorka, a zarazem Wokalistka, znowu pokazała, że ma dystans do siebie („trudno w to uwierzyć, ale kiedyś też byłam młoda”), a jednocześnie udowodniła, że tworzone przez nią utwory odzwierciedlają wiele spraw codziennego życia.
Ostatni z solowych występów był jednym z najbardziej wyczekiwanych. Po ponad rocznej przerwie Dawid Podsiadło wrócił do koncertowania, serwując przedsmak tego, co usłyszymy podczas jego jesiennej, Małomiasteczkowej Trasy. W Forcie Bema wykonał między innymi utwór Małomiasteczkowy, który chyba będzie leitmotivem trasy. W pewnym momencie wokalista skomentował, że lubi grać koncerty – nawet, jeśli wygląd jego twarzy świadczy o czymś innym.
Równolegle, ale przemiennie, do sceny głównej funkcjonowała scena Ż. Dlaczego przemiennie? Zawdzięczamy to doskonałej koordynacji ze strony Organizatorów, Agencji LIVE Sp. z o.o. Kiedy kończył się występ na scenie, wspomniany Piotr Stelmach informował, kto wystąpi na scenie Ż. Siedziałem z boku i widziałem, jak spora grupa widzów sprawnie przemieszczała się spod jednej sceny pod drugą.
Występy na scenie Ż rozpoczął Miro Kępiński w towarzystwie wiolonczelisty Michała Górki. Następnie na scenę wkroczyła Rosalie, która swoimi świetnymi elektronicznymi utworami udowodniła, że posiada wyjątkowy talent. Później prawdziwie wybuchową mieszankę podał gościom nowy projekt Michała Kowalonka – Snowman. Muzycy zagrali utwory stanowiące połączenie post rocka, jazzu, elektroniki i gitarowej alternatywy. W klimaty Kosmosu zabrał publiczność zespół niXes, który hipnotyzował brzmieniami w stylu neo-hippie. Na zakończenie koncertów na scenie Ż można było posłuchać Bass Astral x Igo – artystów, którzy zachwycają elektronicznymi dźwiękami w zupełnie nowym stylu.
Największe emocje wzbudził jednak wielki finał w wykonaniu zespołu Męskie Granie Orkiestra – składu, który co roku powstaje na potrzeby projektu. Tego lata zespół tworzą KORTEZ, PODSIADŁO, ZALEWSKI, Marcin Macuk, Olek Świerkot, Kuba Staruszkiewicz, Pat Stawiński i Andrzej Markowski. Muzycy, tradycyjnie już, zaczęli od zagrania singla Początek, który publiczność doskonale znała na pamięć i śpiewała razem z muzykami. W repertuarze artystów znalazły się jeszcze inne doskonale znane utwory, w tym Chłopcy, Szare miraże, Keskese czy Ostatni. Na scenie formacji towarzyszyli NOSOWSKA w utworze Gołota, Katarzyna Groniec w utworze Granda oraz Tomasz Budzyński, który wykonał Niezwyciężonego. Na koniec Męskie Granie Orkiestra ponownie zagrała Początek, a wtórował jej w tym kilkutysięczny tłum. Słowa i melodia tego utworu długo jeszcze towarzyszyły powracającym z kolejnej odsłony Męskiego Grania.
Sądzę, że jeszcze nadejdzie czas na podsumowanie tegorocznego Męskiego Grania. Z całą pewnością warszawska odsłona obfitowała w niezwykłe artystyczne spotkania i muzyczne eksperymenty, w których brali udział niezapowiedziani goście. Jak napisałem powyżej, siedziałem z boku. Dzięki temu miałem możliwość obserwowania również pozamuzycznej sfery. Zachwyciła mnie koordynacja występów na obydwu scenach, podobał mi się porządek wśród trzeźwej – mimo dużej ilości stoisk z napojami sponsora trasy, marki Żywiec – publiczności. Mógłbym mieć jedynie zastrzeżenia do … wszechobecności palaczy. Zauważyłem jeszcze jedną, szalenie pozytywną, rzecz: ze sceny nie padło (a przynajmniej nie słyszałem) ani jedno wulgarne słowo. Zwracałem na to uwagę w swoich poprzednich relacjach, więc nieskromnie mogę przypisać to sobie jako sukces.
Za tydzień, w Żywcu, odbędzie się ostatni już koncert trasy Męskiego Grania 2018, a nam – widzom z Warszawy i okolic – pozostaje czekanie do następnego roku.
A tymczasem zachęcam do obejrzenia zdjęć, które wykonał nasz redakcyjny Kolega Marcin Banaszkiewicz.