0

Męskie Granie rozgrzało Forty Bema – relacja Romana Soroczyńskiego

Męskie Granie
Męskie Granie
fot. Jakub Jastrzębski

Bardzo mi zależało, abym mógł być świadkiem warszawskiego koncertu Męskiego Grania 2015.

Udało się i jestem niezwykle rad.
Tym bardziej, że przed wejściem na Forty Bema, gdzie 15 sierpnia odbyła się impreza, organizatorzy zamieścili kartki z napisem: „Bilety NAPRAWDĘ wyprzedane”, a nad fosą otaczającą Forty siedziało sporo osób, które liczyły na to, że muzyka uniesie się ponad lub pomiędzy drzewami i dotrze do nich.

Męskie Granie

Warszawski koncert był przedostatnim spotkaniem w ramach szóstej edycji cyklu „Męskie Granie”. Wspólnym tematem imprezy było miasto. Nic dziwnego zatem, że rozpoczęła się ona od występu WARSZAWSKIEGO COMBO TANECZNEGO – zespołu, który próbuje ocalić piękne warszawskie piosenki od zapomnienia, prezentując je we współczesnym brzmieniu i aranżacjach bliskich oryginałom.

Męskie Granie

Wszyscy, którzy sądzili, że Dawid Podsiadło podczas błyskotliwej kariery solowej zapomniał o swoich kolegach z zespołu CURLY HEADS, byli – jak mawiają klasycy – w „mylnym” błędzie. Młodzi chłopcy zagrali wspaniale, a głos ich lidera wiódł słuchaczy przez utwory zespołu. Swoją drogą, artysta uczestniczący w kilku projektach musi chyba czasem doznawać rozdwojenia jaźni. Bowiem na zakończenie występu Dawid Podsiadło powiedział: – A teraz zaśpiewamy piosenkę, która nie jest nasza, po czym zespół wykonał „Elektryczny” hymn ubiegłorocznego Męskiego Grania. Osoby mające dobrą pamięć wiedzą, że lider zespołu był wówczas jednym z wykonawców tego utworu. Zanim jednak to nastąpiło, zespół mógł spełnić swoje marzenie, a mianowicie zastanowić się wspólnie z Katarzyną Nosowską, „Co mogę jeszcze”. Z kolei Pani Kasia pod koniec swojej godziny występu też spełniła marzenie, którym był występ z Ørgankiem. Widać było, że cover „Let’s Dance” sprawił obojgu niemałą frajdę. Podczas zapowiadania występu Katarzyny Nosowskiej użyto określenia „Zespół Nosowska”. Wydaje mi się, że padło również sformułowanie „Królowa polskiej sceny muzycznej”. Jeśli nawet coś pokręciłem, uważam, że w pełni zasługuje na ten tytuł. I to nie tylko ze względu na barwę głosu. Pani Kasia nieustannie tropi nowe dźwięki, słowa i tematy. A już Jej – wypowiadane dziewczęcym głosem – „dziękuję” z jednoczesnym dygnięciem (sic!) zawsze wywołuje wielkie uznanie publiczności.

Męskie Granie

Zanim jednak do tego doszło, na scenie pojawił się duet SMOLIK/KEV FOX. Misternie skonstruowane, pełne melancholii melodie oraz niepowtarzalny, hipnotyzujący, silny wokal jedynego zagranicznego wykonawcy czarowały publiczność. Ich gościem była Natalia Grosiak, która po raz kolejny udowodniła, że ma niezwykle silny głos. Moim zdaniem, wykonane przez nią podczas finału „Deszcze niespokojne” były jedną z lepszych interpretacji utworu, do którego słowa napisała – a jakże! – Agnieszka Osiecka.

Męskie Granie

Bracia Waglewscy, czyli FISZ EMADE TWORZYWO, są znani z dbałości o jakość swojego przekazu – bez względu na to, jakie style muzyczne stosują podczas swoich występów. Dlatego ich eksperymenty zawsze są przyjmowane z wielkim aplauzem. Dotyczyło to także utworów z najnowszego albumu „Mamut”, które zaprezentowali podczas Męskiego Grania.

Męskie Granie

Z kolei Maria Peszek pokazała się jako wulkan energii. Można dyskutować nad jej sposobem artykułowania patriotyzmu, nad interpretacją niektórych utworów. Jednym się podoba, innym nie. Cóż, rzecz gustu. Jednak nie rozumiem, dlaczego właśnie kobieta – jako jedyny wykonawca – używała wulgaryzmów. W ubiegłym roku skrytykowałem za to facetów, a w tym zostałem zaskoczony przez „słabą” płeć. Mojego rozczarowania nie zrekompensował nawet utwór „Sorry Polsko”, wykonany wspólnie z Natalią Zamilską – jedną z najbardziej utalentowanych artystek muzyki elektronicznej i producentką.

Męskie Granie

Finałowy koncert supergrupy Męskie Granie Orkiestra był przepięknym podsumowaniem imprezy.

Warto w tym miejscu przedstawić „podstawowy” skład zespołu: Fisz, Mela Koteluk, ØRGANEK, Andrzej Smolik, Michał FOX Król, Krzysztof ZALEF Zalewski, Kuba Galiński. Artyści sięgali po dawniejsze utwory, które – w nowych aranżacjach – nabierały blasku. Wspomniałem już o „Deszczach niespokojnych”, ale warto choćby wymienić „Obracam w palcach złoty pieniądz” czy „Jeśli wiesz co chcę powiedzieć” w wykonaniu autorki tekstu, czyli Katarzyny Nosowskiej. Raper Miuosh zaskoczył chyba wszystkich hip-hopowym wykonaniem „Piosenki młodych wioślarzyKazimierza Staszewskiego i zespołu KULT, którą chyba 99 procent słuchaczy (włącznie z niżej podpisanym) znało jako „Pozwólcie mi zostać, pozwólcie mi być”. Mela Koteluk spełniła swoje marzenie, śpiewając „Mówię ci, że” z autorem i kompozytorem tego utworu, Tomaszem Lipińskim. A za chwilę zaśpiewała, że „To tylko tango”. Cóż, kobieta zmienną jest.

Męskie Granie

Oczywiście, zgodnie z planem końcową piosenką koncertu miały być „Armaty”, ale na tym się nie skończyło. Zespół bisował, po czym widzowie mogli bawić się przy muzyce odtwarzanej przez didżeja Miściaka.

Męskie Granie

Kiedy szedłem na koncert, zakładałem, że w trakcie imprezy naładuję sobie potężną dawkę pozytywnej energii. Udało się to po wielokroć. Zawdzięczam to znakomitym wykonawcom świetnych utworów. Zawdzięczam to wszechstronności, a wręcz eklektyczności, rodzajów muzyki. Zawdzięczam to wcześniejszemu przygotowaniu przez sprawującą patronat medialny radiową „Trójkę”. Zawdzięczam to bardzo, ale to bardzo, energicznie prowadzącemu koncert redaktorowi Piotrowi Stelmachowi. Zawdzięczam to wreszcie punktualności organizatorów. Wprawdzie – wbrew temu, co mówiono – na stronie internetowej www.meskiegranie.pl nie było rozkładu godzinowego poszczególnych wykonawców, ale to, co pokazywano na ekranach LED-owych pokrywało się z rzeczywistością. W tym miejscu przypomnę, że organizatorem tegorocznego cyklu jest Agencja LIVE, zaś funkcję dyrektora artystycznego sprawuje Andrzej Smolik. Skoro przypominam organizatorów, nie sposób nie zwrócić uwagi na jedno ciekawe zjawisko. Otóż, wyłącznym sponsorem Męskiego Grania jest Grupa Żywiec. Można się domyślić, że piwa było mnóstwo. Zaskoczeniem jednak było to, że niemal nie widziało się pijanych ludzi. Może na takie koncerty przychodzi inna grupa ludzi, niż na koncerty… delikatnie rzecz ujmując, innego rodzaju muzyki?

Z wielkim zainteresowaniem czekam na kolejną, przyszłoroczną, odsłonę Męskiego Grania.

Zdjęcia: Jakub Jastrzębski

18 sierpnia 2015 23:53
[fbcomments]