0

Pitbull to słaby film?

fot. Mat. prasowe

Pewnie się narażę… ale moim zdaniem nowy Pitbull to słaby film.
Jacek Ziomek

Niespójny, źle zagrany, czasem jakby czytany z kartki.
Idę też o zakład, że wszyscy, którzy nie przeczytali wcześniej „Złych Psów”, nie będą w rzeczywistości rozumieć tego co oglądają, kim naprawdę był i o co walczył Sławek Opala.

Postacie z pierwszego Pitbulla nie mają w drugiej części jasnego przeniesienia, są papierowe, bez wyrazu, bez klasy pierwszej serii/filmu.

Znakomity w pierwszej części Goebbels czyli Andrzej Grabowski jest tu jakby trochę na siłę. Bogusław Linda stara się nawiązać do swoich najlepszych kreacji z „Psów” i „Krolla”, ale z pustego to i Salomon…

Kadr z filmu. Materiał prasowy.
Pitbull – Kadr z filmu. Materiał prasowy.
fot. Andrzej Bołdaniuk

Niekonsekwentna postać grana przez Maję Ostaszewską czyli rezolutna i wyszczekana ex-żona gangstera, która cała kuli się w sobie kiedy Majami strzela do bandziorów.
I odjechany pomysł na mamroczącą kwestie postać Agnieszki Dygant, trudny do skomentowania.

Kadr z filmu. Materiał prasowy.
Agnieszki Dygant – Kadr z filmu. Materiał prasowy.
fot. Andrzej Bołdaniuk

Najlepszy w tym wszystkim, najbardziej wyrazisty, najlepszy w odbiorze, jest główny bohater, moim zdaniem od teraz nowy bohater polskiego kina dla nadchodzących lat. Ale całość ogląda się trochę jak grane w zimnej sali przedstawienie teatralne, bo w końcówce aktorzy są zdecydowanie lepsi niż na wstępie.

Dziwne w przypadku kina, gdzie sceny nie są nagrywane chronologicznie.
Książkowy pierwowzór filmu dzieje się w zupełnie innych czasach, więc warsztat tła też kuleje, bo pojawiające się samochody takie jak Lamborghini Huracan (wiem, wiem, chodziło o wrażenie) czy Hyundai i40 wtedy jeszcze nie istniały, natomiast duże płaskie smartfony były tylko w planach.

Kadr z filmu. Materiał prasowy.
Bogusław Linda – Kadr z filmu. Materiał prasowy.

Przy luźnej ekranizacji beletrystyki to może być bez znaczenia, ale w przypadku fabularyzowanego dokumentu ma istotną wartość dla świadomego widza. Można się zachwycać ekspozycją wszechobecnej przemocy, która wycieka z dziurawego scenariusza, ale to nie jest recepta na dobre kino, a tylko tani sposób na ściągnięcie spragnionej krwi widowni.
Może serial – który na pewno powstanie – będzie pełniejszy.

Niestety w filmie ma niczego co mogłoby zachwycić. To uczta dla spragnionych sensacji czytelników tabloidów z masą bezmyślnej, często nieukierunkowanej przemocy, która może przyciągać młodych widzów i fanów sportów walki. Nie ma gry, nie ma dialogów, nie ma fabuły. Zlepek scen wspartych sarkazmem i ironią, zwyczajnie niepotrzebną w kontekście tragedii jakie dzieją się na ekranie.
Warte zaliczenia dla faktu posmakowania.

Ale jeśli na przeciwstawnej szali postawić współczesne produkcje Smarzowskiego (Drogówka, Wesele, Dom Zły, Pod Mocnym Aniołem) czy bardzo dobre polski kryminałki jak Jeziorak albo Ziarno Prawy a nawet poprzednią (też trochę porozrzucaną) produkcję VegiSłużby Specjalne, to Pitbull – Nowe Porządki nadal jest blady jak ściana.

Dla mnie i tylko dla mnie: 4/10.
Ale ja się nie znam…

24 stycznia 2016 00:28
[fbcomments]