0

Piwnica Pod Baranami zbliża się do Warszawy

fot. Piwnica pod Baranami

Dzień i godzina opublikowania niniejszego artykułu nie są przypadkowe.

Bowiem równo sześćdziesiąt lat temu – 26 maja 1956 roku, o godzinie 21:00 – nastąpiło otwarcie Klubu Młodzieży Twórczej Piwnice Pod Baranami.

W pieśni Piotr, która powstała czterdzieści lat później, Zbigniew Preisner napisał: „A to wszystko miało trwać najwyżej pięć lat, a może mniej”. Któż mógł wówczas przypuszczać, że za kilka miesięcy autor, a zarazem kompozytor, zmieni ostatnią zwrotkę tej pieśni, kierując ją ku górze z prośbą o opiekę ze strony Piotra Skrzyneckiego, który odszedł w kwietniu 1997 roku? Któż mógł wówczas przypuszczać, że sześćdziesiąt lat później Piwnica Pod Baranami nadal będzie wiodącym (by nie napisać, przewodnim…) tyglem intelektu?

Śmierć Piotra Skrzyneckiego była chyba największym wstrząsem w dziejach Piwnicy. Niemal cała Polska nasłuchiwała wówczas wieści z Krakowa, gdzie ścierały się dwie koncepcje: jedni chcieli zakończyć działalność Piwnicy, a inni pragnęli kontynuować ją. Na szczęście zwolennicy kontynuacji byli górą! Dlaczego „na szczęście”? Wystarczy pójść do Piwnicy Pod Baranami, aby przekonać się, jak oczyszczającą moc ma obejrzenie i wysłuchanie tego wyjątkowego kabaretu. Nie ukrywam, że przed każdym wyjazdem do Krakowa sprawdzam, czy Piwnica będzie występować. Jeśli tak, to staram się o możliwość wejścia, a raczej zejścia: jak Piwnica – to piwnica!

Zygmunt Konieczny z Piotrem Skrzyneckim
Zygmunt Konieczny – z Piotrem Skrzyneckim
fot. Roman Soroczyński

W czym tkwi tajemnica długowieczności i sukcesów Piwnicy Pod Baranami? Sądzę, że jest to splot niezwykle wielu czynników. Piękne teksty i melodie, niezwykli artyści, wspaniała atmosfera, dyskretna dyrekcja Bogdana Micka i nadzwyczajna więź pokoleń. Miałem zaszczyt i przyjemność rozmawiać z niektórymi „Piwniczanami”. Wszyscy wspominali, że „wejście” do Piwnicy wymagało sporych zabiegów. Zygmunt Konieczny wspomina: „Mietek [Święcicki – przyp. RS] postawił warunek: – masz napisać piosenkę, którą mógłbym zaśpiewać. Przyniósł dwa wiersze, napisałem do nich melodie i tak wkupiłem się do kabaretu”. Z kolei „biletem” Andrzeja Zaryckiego była – skomponowana dla Ewy Demarczyk – Ballada o cudownych narodzinach Bolesława Krzywoustego według słów Galla Anonima.

Andrzej Zarycki w ogrodzie
Andrzej Zarycki – w ogrodzie
fot. Archiwum rodziny Zaryckich

Tadeusz Kwinta, który trafił do Piwnicy jako student I roku PWST, wykorzystywał swoją niesamowitą sprawność fizyczną.

Tadeusz Kwinta jako Lejzorek
Tadeusz Kwinta – jako Lejzorek
fot. Archiwum Piwnicy Pod Baranami

Dorota Ślęzak najpierw „zaliczyła” kilka pobytów na widowni, zanim odważyła się wystąpić na scenie.

Dorota Ślęxzak wśróds roślin
Dorota Ślęzak – wśród roślin
fot. Olga Śmiechowicz

Grzegorz Turnau powiedział, że „początek był rozkoszny: siedemnastolatek zstępuje do piekła, gdzie kuszą go różne demony (jak u Witkacego: klasy pierwszej, drugiej oraz trzeciej). Na powierzchni stęchła nuda, szarość, kac po stanie wojennym. W piwnicy – rozpusta, poezja, śmiech. Wolałem piekło od czyśćca. Nieba nikt mi – na szczęście – nie proponował”. Agata Ślazyk, która otrzymała propozycję występu od Leszka Wójtowicza, wspomina: „Muszę przyznać, że atmosfera Piwnicy  zauroczyła mnie od pierwszego >>zaśpiewania<<„.

Wszyscy moi rozmówcy podkreślali, jak ważne jest wzajemne przenikanie się pokoleń. Zygmunt Konieczny przypomina: „przed moim przyjściem w Piwnicy komponowali amatorzy. Wszedłem tam jako półzawodowiec. Zacząłem komponować muzykę do tekstów literackich”. Andrzej Zarycki, obserwując warsztat Zygmunta Koniecznego, zauważył, że „każdy jego utwór ma dwie warstwy: muzyczną i scenograficzną”. Tadeusz Kwinta podkreśla: „Każdy z nas był inny”. Dorota Ślęzak stwierdza: „obcowanie z wieloma artystami Piwnicy, spotkania i rozmowy z nimi, wspólne wyjazdy i występy  pozwoliły mi wiele rzeczy chłonąć podświadomie, podpatrywać, wyrabiać sobie gust, ale także, a może przede wszystkim, rozwijać artystyczną autonomię”. Agata Ślazyk powiedziała: „znajomość twórczości piwnicznych koleżanek i kolegów inspiruje do poszukiwania własnej, indywidualnej estetyki. Słuchanie innych pozwala zachować świeże spojrzenie na piosenkę. Piwnica zawsze była awangardą. Uważam, że bycie tutaj zobowiązuje do poszukiwań”.

Agata Ślazyk na scenie
Agata Ślazyk – na scenie
fot. Elwira Sztorc

Grzegorz Turnau wspomina, że w Piwnicy nauczył się „prostej, ale podstawowej rzeczy: po największym balu trzeba posprzątać i pojawić się w sobotę z nowym utworem do programu. Do życia. I w świeżej koszuli”.

Czy po przeczytaniu wypowiedzi znakomitych artystów osoba, choć trochę znająca ich dorobek, może rezygnować z szansy na spotkanie z nimi? Moim zdaniem, nie! Warto choćby dlatego, aby wysłuchać kilku „piwnicznych”, bardzo refleksyjnych, hymnów. W jednym z nich, którego słowa napisał Janusz Jęczmyk, zaś muzykę skomponował Zygmunt Konieczny, słyszymy między innymi:

Przychodzimy, odchodzimy
leciuteńko na paluszkach
Szczotkujemy wycieramy
Buty nasze twarze nasze
Żeby śladów nie zostawić
Żeby śladów nie zostało…

Doskonałą okazją do wysłuchania tej i innych pieśni są jubileuszowe podróże Piwnicy Pod Baranami po całej Polsce. Już niedługo będą mogli z niej skorzystać mieszkańcy Warszawy i goście stolicy: 13 czerwca 2016 roku, o godz. 19:00, artyści Piwnicy zaprezentują się w Teatrze ROMA. Wprawdzie na stronie organizatora koncertu widnieje napis „Bilety chwilowo niedostępne”, ale należy mieć nadzieję, że słowo „chwilowo” jest bliskie prawdy.

26 maja 2016 21:00
[fbcomments]