0

Smerfy ocaliły Wiosnę

Smerfy pod parasolkami
Smerfy – pod parasolkami
fot. Materiały organizatora

Roman Soroczyński zapowiedział i osobiście udał się by przeżyć spotkanie ze Smerfami.

Przyznam, że rola osoby zapowiadającej jakieś wydarzenie artystyczne bywa niewdzięczna. Często bowiem okazuje się, że szumnie zapowiadana impreza nie spełnia oczekiwań – zarówno piszącego, jak i P.T. Czytelników.

Na szczęście teatralno-muzyczne widowisko SMERFY live on stage, które zapowiadaliśmy kilka dni temu (LINK), zostało entuzjastycznie przyjęte przez dziecięcą i … dorosłą widownię.

Z wielką przyjemnością przypomniałem sobie czasy, gdy oglądałem ze swoimi dziećmi telewizyjne dobranocki z udziałem niebieskich stworków. Przypomniałem sobie spektakl Smurfowisko, czyli Gargamel złapany, który na początku lat dziewięćdziesiątych był prezentowany w Teatrze SYRENA.

Rola Wiesława Drzewicza – jako Gargamela – była niepowtarzalna, a jednak… współczesny negatywny bohater (nota bene, grany przez polskiego aktora, Pawła Tucholskiego) szybko nawiązał kontakt z dziećmi. Wykonana w hip-hopowym stylu piosenka chyba początkowo zjednała mu część widowni. Kiedy jednak zapytał dzieci, czy mogłyby wskazać, gdzie są Smerfy, większość widzów zachowała smerfastyczną czujność i nie zdradziła tego.

W innym przypadku już w pierwszym akcie nastąpiłaby smerfastrofa. Używanie wyrazów, których rdzeniem było słowo „smerf” jest ważnym akcentem widowiska, prezentowanego przez firmę High Note Events, działającą pod marką MAKROCONCERT.

Matka Natura w swoim środowisku
Matka Natura – w swoim środowisku
fot. Materiały organizatora

Kolejnym atutem spektaklu jest muzyka.
Nie tylko hip-hop pojawił się na scenie. Prezentowano bowiem utwory z różnych stylów muzycznych. Mnie osobiście zachwycił blues w wykonaniu Papy Smerfa. W pierwszym akcie młodzi widzowie mieli jeszcze opory, ale w drugim świetnie pomagali Smerfom i Matce Naturze (w tej roli druga osoba z Polski – Jagoda Stach) w śpiewaniu refrenów piosenek.

Jeśli ktoś myśli, że był to śpiew dla śpiewu, to mocno myli się. To były czary, mające na celu uratowanie Wiosny! Dużą rolę odegrała w tym choreografia autorstwa Kathleen Kermond.

Wielkie emocje wśród widzów
Wielkie emocje – wśród widzów
fot. Grzegorz Soroczyński

Dzieci, które są głównym adresatem widowiska, nie miały czasu, by nawet pomyśleć o jakiejkolwiek nudzie. Kolorowa, szybko zmieniająca się, scenografia przyciągała wzrok. Mało tego! Ci, którzy przebywali na płycie, mogli nurzać się w bańkach mydlanych i łapać konfetti. Jednak – jak się okazało – najbardziej zajmującym zajęciem było łapanie spadających girland. Niektóre dzieci szybko zbierały je, zwijały i pakowały do swoich plecaczków. Potem z dumą pokazywały swój urobek opiekunom oraz koleżankom i kolegom.

Mam wrażenie, że i dorośli dobrze się bawili.
Przenieśli się bowiem w świat bajek swoich dzieci, a czasem wrócili wspomnieniami do swojego dzieciństwa czy młodości. Zatem kilka pokoleń widzów miało smerfastyczną zabawę!

Po powrocie z Torwaru córka moich znajomych szybko zaczęła rysować scenki z widowiska, by zaprezentować je swojemu tacie. Czyż nie chodzi o to, aby później mieć wspólne tematy do rozmów i zabaw ze swoimi dziećmi lub wnukami?

17 stycznia 2017 06:57
[fbcomments]