0

Czy Praga to Warszawa

Warszawa - widok z lewej strony na prawą
Warszawa – widok z lewej strony na prawą
fot. A.Savin (Wikimedia)

Czy prażacy to warszawiacy? A czy wszyscy pozostali warszawiacy to lewusy? Tomasz Dygała – narozrabiał.

Od kilku dni przynajmniej w warszawskim obszarze internetu trwa zażarta dyskusja i wywołana blogerską publikacją pana Tomasza Dygały zawodowego przewodnika po warszawie, powielona następnie przez gazetę Metro Warszawskie [LINK].

Zapanowało święte oburzenie i gromy posypały się na głowę nieszczęśnik. Niektórzy chcą go wręcz wyrugować z zawodu.

A cóż takiego pan Tomasz narozrabiał i o co cała ta wojna w Internecie?
Otóż pan Tomasz, który jest przewodnikiem warszawskim, głośno wyraził opinię, że Praga to jest już Azja, że to nie jest Warszawa, że tam nawet się językami azjatyckimi porozumiewają i takie tam jeszcze.

Zdumionym oczom aczkolwiek rozbawionym do łez stanął obraz odwiecznie trwającej malutkiej wojny wojny warszawskiej, tak miłej i bliskiej sercom warszawiaków, tych po lewej i prawej stronie Wisły.

Bo jak spojrzeć na to, że od lat Wola się boczyła na Ochotę (czy na odwrót), Grochów twierdził zawsze, że on to nie żadna nie Praga jest, to podział na Prawusów i Lewusów jest dosyć naturalny a dokonała go królowa naszych rzek. Co do azjatyckości prawej strony, to jest to stary warszawski dowcip, który wziął się zapewne z tego, że Azjaci zazwyczaj zanim dotarli pod Kolumnę Zygmunta to na dość długo zatrzymywali się za Wisłą. Zresztą należy przypomnieć a młodzieży wręcz powiedzieć, że obok nie tak dawno, w pewnej części azjatyckiego pomnika wojskowych co Warszawę wyzwolili spod okupacji germańskiego oprawcy, było osiedle oficerskie tych, którzy zapomnieli z armią swą do Azji powrócić. Handlowa nawałnica z Azji w ostatnim dwudziestoleciu dwudziestego wieku, także tam się zatrzymała i osiadła na długie lata, za sprawą firmy Damis, na Stadionie Dziesięciolecia.

I być może te okoliczności przyczyniły się do „azjatyckości” Pragi, czego szczątki, relikwie i artefakty można napotkać pod wiaduktem średnicowym nad Targową, sprzedające papierosy z przemytu lub gorzałkę podejrzanej proweniencji.

Zwróciliśmy się z prośbą o wypowiedź w temacie, jak się nam od początku wydawało a co później wyjaśnię, prowokacji pana Tomasza przewodnika Dygały, do światłych znawców praskiego tematu i klimatu oraz do samego pana Tomasza. Co prawda jeden z przewodników, najbardziej znany specjalista od Pragi, wspominany w publikacjach i książkach, Mieczysław Janiszewski, poza przesłaniem mejli z cudzymi opiniami i linkami do stron, nie zaszczycił nas swym komentarzem. Ale znając Mietka od lat wiemy, że woli mówić niż pisać, a mówi tak szybko i tak dużo, że nikt nie jest w stanie mu przerwać by zadać jakiś niewygodne pytanie.
Ale dziękujemy za zainteresowanie i prywatne wypowiedzi branżowe, których ze zrozumiałych względów przytaczać nie będziemy.

Antoni T. Dąbrowski

Prezes praskich prezesów czyli prezes Związku Stowarzyszeń Praskich.

Jestem 4-tym pokoleniem Dąbrowskich ze Stalowej. Szkołę podstawową, a potem Władysława IV, też kończyłem na Pradze. Dopiero na PW musiałem jeździć na lewy.  Nie będę dyskutował z tym co TG napisał bo by to było poniżej praskiego poziomu przyzwoitości. Natomiast przypomnę, że są na świecie miasta, w których są  dzielnice mające swój specjalny wizerunek i nikt nie mówi, że nie należą do tego miasta.
„Element zamieszkujący rudery” to w większości rdzenni mieszkańcy, którzy tworzą wspólnoty sąsiedzkie obejmujące mieszkańców kamienic otaczających podwórko. Jest to praski fenomen społeczno-socjologiczny. Kilkadziesiąt rodzin potrafi wspólnie działać, sobie wzajemnie pomagać i utrzymywać emocjonalną więź sąsiedzką. Udowodniły to działania takich wspólnot z ul. Inżynierskiej i Zaokopowej przy realizacji projektów Inicjatyw Lokalnych, którymi się zajmowałem w zeszłym roku.
Powstanie na Pradze powinno być pokazywane jako wzór do naśladowania.
Rdzennych lewusów dużo nie zostało po tym „bohaterskim wyczynie”po lewej stronie .
Do tej pory trwają dyskusje po co to było.
Praski brzeg Wisły , Obszar Natura 2000 i Warszawski Obszar Chronionego Krajobrazu to przepiękne miejsca zaniedbane jak cala Praga przez urzędników lewusów. Jak ktoś woli betonowe nadbrzeże oddzielone od miasta autostradą to jego sprawa.
Dobrze, że rozebrano sobór (pewnie przewodnik nie wie jaki sobór i gdzie stał) ale dobrze, że nie rozebrano Cerkwi.
Tyle mam do powiedzenia po wypowiedzi TG.
Pozdrawiam
ATD

Małgorzata Karolina Piekarska

Jej rodzina „zakładała” Saską Kępę. Varsavianistka, dziennikarka, pisarka:

Wprawdzie ten Pan napisał, że Praga go fascynuje, ale… dla mnie odmawianie jakiejkolwiek dzielnicy do bycia częścią Warszawy i to przez miejskiego przewodnika jest co najmniej dziwne. Nawet nie tylko dlatego, że z administracyjnego punktu widzenia Warszawą jest dziś nawet Wesoła. Trzeba wyjątkowo nie mieć pokory, by w ten sposób traktować jakąkolwiek część własnego miasta. Chyba, że ten Pan jest przyjezdnym. Dziwne, że prawa do bycia częścią Warszawy odmawia Pradze, która została włączona w granice stolicy tak dawno temu! Pisanie, że nie było tu powstania warszawskiego, gdy prażanie świetnie wiedzą o tym, co stało się na Brzeskiej poczytuję za złośliwość. Pan chyba wie, czemu powstanie na prawym brzegu trwało tylko cztery dni i dobrze wie, że to nie była wina mieszkańców Pragi ani brak z ich strony dobrej woli czy patriotyzmu. Pan chyba zdaje się też nie pamiętać o tym, że potop szwedzki, który zrujnował w XVII wieku miasto, najgorzej obszedł się z prawym brzegiem. Nie było wtedy fotografii, więc nie mamy przekazów ikonograficznych jak wyglądały zniszczenia, ale wtedy Warszawa przeżyła coś takiego, jak podczas powstania warszawskiego. Najbardziej ucierpiał wtedy prawy brzeg, który Warszawą jeszcze nie był, ale stanowił przedmieście stolicy. Pan zapomniał tez chyba o rzezi Pragi, choć jako przewodnik powinien był widzieć stosowny krzyż upamiętniający to wydarzenie. Ale cóż… stoi on niedaleko pogardzanej przez tego pana cerkwi, której obecność czyni Pragę ruskim rejonem. Swoją drogą dziwię się, że nie mówi tego o Woli, na której znajduje się również cerkiew i jest cmentarz prawosławny. Chcę mu zwrócić uwagę, że leży na nim pewien Rosjanin, a także wielu innych, którzy w XIX wieku przyjechali tu do pracy i byli mieszkańcami tego miasta, czy się to komuś podoba czy nie. Ten Rosjanin to Sokrates Starynkiewicz, który tak ukochał to miasto, że odmienił je na zawsze i za to, jako jedyny Rosjanin i urzędnik zaborcy ma swój plac, a jego grób zawsze tonie w kwiatach. Pisanie, że Grochów i Saska Kępa to co innego niż Praga, poczytuję za próbę przypodobania się intelektualnej części prawobrzeżnej Warszawy. A lizusostwo nie jest nam potrzebne. Wychowałam się na Żoliborzu, bo dopiero po 1989 roku odzyskaliśmy mieszkanie we własnym domu na Saskiej Kępie. Ale jako Warszawianka od wielu pokoleń, czuję się jednak związana z całą Warszawą. Moi przodkowie mieszkali i w Śródmieściu i na Starym i na Nowym Mieście i na Mokotowie, Pradze, Kamionku, Grochowie czy Gocławiu. Wszędzie czuję się, jak w domu. Moje miasto jest wielkie i całe jest prawdziwą Warszawą.

Tomasz Dygała

autor zamieszania, przewodnik po Warszawie, warszawski bloger (czyli taki nowoczesny pamiętnikarz), organizator kursów na przewodnika warszawskiego. Przysłał link do swego wyjaśnienia umieszczonego w swoim blogu [LINK], ale uparliśmy się, by jednak coś napisał specjalnie dla naszych Czytelników.
Oto jest:

No to proszę specjalnie dla Państwa Czytelników :)

Tekstem o Pradze na zawsze w Azji wywołałem niemałą burzę, której mówiąc szczerze się nie spodziewałem. Oczywiście każdy chyba lewobrzeżny Warszawiak poprze tezę o azjatyckości Pragi, wszak wiadomo, za Wisłą to już NIC nie ma… No dobrze, tyle żartów. Na ten tekst naszło mnie tak ad hoc w niedzielny poranek, kiedy to rzeczywiście rano wybrałem się na szybki „Prażing” – żeby pofotografować wschodnie fasady budynków na Targowej, korzystając z pięknego wiosennego słońca. Napisany przeze mnie tekst nie rości sobie prawa do bycia tekstem naukowym etc., lecz wyłącznie luźnym felietonem, zwracającym uwagę praską specyfiką, o której wiedzą wszyscy a jakoś mało kto o tym pisze. Reakcje pokazują na strzał w dziesiątkę. Mam nadzieję że w konsekwencji wywołana zostanie poważniejsza dyskusja na temat Pragi, relacji obu części miasta i zbliżenia ich do siebie. A ja póki co pławię się w morzu hejtu i delektuję się rewelacjami na swój własny temat.

Pozdrawiam Czytelników serwisu Warszawa.pl

Na zakończenie trzeba przyznać, że swym wpisem, pan Tomasz wykonał sporo pozytywnej roboty dla naszego miasta i dla siebie.

Nagle z ekranów serwisów społecznościowych zniknęły senne kotki, kwiatki z serduszkami, motocykle i tak zwane „lancze” obnażające kulinarne słabości przesyłających „selfie z kotletem”, a pojawiły się wywody na temat warszawskości Pragi, jej wyższości nad brzegiem lewym mimo masy terenów zalewowych (czego lewusy nie mają), stare zdjęcia udowadniające jej Warszawskość i jakieś starodruki nieudolnie zeskanowane, który mają świadczyć o długoletniej przynależności Pragi do Warszawy.

Na Ty lewusie z Woli, Ochoty, wsi Mokotowo czy już nie mówiąc w ogóle Ursynowie, to czym się pochwalisz?

I w ten właśnie sposób budzimy w mieszkańcach tożsamość z miasta, związek ze swoją małą ojczyzną, i rozpętujemy dużą akcję edukacyjną, której nie byłby w stanie zorganizować żaden urząd miasta, który zazwyczaj nie ma żadnego pomysłu na promocję.

Szkoda, że często osiągnąć to wszystko można prowokacją i podstępem  choć bazującym na starych warszawskich zabawach i przekomarzaniach.

Jednak by nie narażać zbytnio „nerw” rozmiłowanych w swym mieście warszawiaków, to może korzystajmy w takich przekomarzankach z prawa do wyjaśniającego Post Scriptum.
Będzie zdrowiej i weselej.

14 kwietnia 2016 09:20
[fbcomments]