0

Kabaret Dodo trzyma wysoką formę!

"Wiosenne protesty" – na deskach Teatru Scena w Domu Literatury przy Krakowskim Przedmieściu 87/89
fot. R. Dajbor

”Wiosenne protesty” na deskach Teatru Scena w Domu Literatury przy Krakowskim Przedmieściu 87/89

W grudniu ubiegłego roku pisaliśmy na stronach naszego portalu o pierwszym programie nowego warszawskiego kabaretu występującego na deskach Teatru Scena, w Domu Literatury, przy Krakowskim Przedmieściu 87/89. [LINK]

Teraz zaś pora podzielić się wrażeniami z programu drugiego, zatytułowanego Wiosenne protesty.

Kamil Banasiak

Kamil Banasiak, założyciel i twórca Kabaretu Dodo, mówił w grudniu o swoim kabarecie:

Staramy się̨ być́ wierni ideom Jerzego Wasowskiego, Jeremiego Przybory, Jerzego Dobrowolskiego czy Wojciecha Młynarskiego. Nasz program nie powoduje śmiechu do rozpuku, tego, że widz wyjdzie z przedstawienia bez boków, bo je w trakcie zerwie ze śmiechu. Chodzi o to, by się̨ pośmiać́, ale nie rechotać́.

Drugi program artystów Kabaretu Dodo pokazuje, że wciąż są wierni powyższym słowom, nie zamierzają iść na twórcze kompromisy, nie zamierzają także obniżać poprzeczki. I to pod każdym względem – zarówno literackim (autorem programu, podobnie jak w przypadku grudniowej premiery jest Kamil Banasiak), jak i muzycznym (obok Jerzego Derfla pojawił się Andrzej Perkman), a także aktorskim.

W nowym programie ponownie oglądać mogliśmy Kamila Banasiaka, Szymona Roszaka, Joannę Halinowską, a także dwoje niewidzianych w pierwszym programie wykonawców: młodziutką Weronikę Humaj oraz aktora Teatru Dramatycznego Mateusza Webera.

Przy fortepianie zasiadł Marek Lipski, jednocześnie kierownik muzyczny programu.

Oglądanie na scenie tego zespołu jest prawdziwą przyjemnością. Kiedyś jeden ze znanych recenzentów pisząc z zachwytem o pewnym aktorze młodego pokolenia użył sformułowania „młody, a już gra jak stary”, przy czym „stary” oznaczało w tym kontekście tyle, co „doświadczony”. Dokładnie takie słowa przychodzą na myśl, kiedy ogląda się na scenie aktorów kabaretu Dodo.

Kabaret Dodo tworzy wirtuozerski zespół.
Są młodzi, pełni energii. Odważni i nieodparcie śmieszni. Potrafią sięgać po różne tonacje. Poezja przenika się tu z faktami rodem z telewizji informacyjnych, a to, co wzniosłe zostaje zestawione z tym, co przaśne i irytujące. I na tym właśnie polega siła tego co proponuje ten kabaret. Młodzi artyści z jednej strony nie próbują używać poetyckiego eskapizmu, z drugiej – nie zarzucają widza natrętnymi drwinami z polityczno-społecznej rzeczywistości. Umiejętnie zestawiając ze sobą poetyckie wyrafinowanie i skrzeczącą codzienność – uzyskują doskonały efekt.

I jeszcze coś…
Ci, którzy byli na pierwszym programie Kabaretu Dodo zapamiętali zapewne, że choć opowiadał on o sprawach niejednokrotnie irytujących i nie krył krytycznego stosunku do naszej rzeczywistości, to finałowa piosenka tchnęła optymizmem. I tak samo jest w tym programie. Kończący przedstawienie utwór (wyjaśniający przy okazji kim jest tajemniczy Dodo, który dał nazwę kabaretowi), choć refleksyjny, znów emanuje optymizmem. Ten optymizm udziela się i widzom, wychodzącym z Teatru Scena w humorach ewidentnie lepszych niż wtedy, gdy doń wchodzili.

Oby artyści Kabaretu Dodo tworząc kolejne swoje programy nigdy tego optymizmu nie zagubili.

21 kwietnia 2017 19:03
[fbcomments]