Jak to było za PRLu kontrolerzy biletów komunikacji miejskiej w Warszawie będą jednolicie umundurowani.
Co prawda nie wiemy jeszcze w jakich będą pracować uniformach, jednak ZTM zapewnia, że będą to eleganckie jednolite stroje.
Część umundurowania dla kontrolerów już została zakupiona (kurtki letnie i zimowe), a na zakup pozostałych (koszule, marynarki, spodnie, spódnice, krawaty i apaszki) urzędnicy wkrótce ogłoszą przetarg.
Założeniem rozpoznawalności kontrolerów to by choć część gapowiczów kasowała bilety. Czy staną się jedną z wizytówek warszawskiej komunikacji miejskiej?
Umundurowani zostaną zarówno kontrolerzy biletów pracujący na etat jak i ci, którzy sprawdzają bilety na podstawie umowy zlecenia.
Strój kontrolera będzie się składał ze spodni wyjściowych prasowanych w kant w kolorze grafitowym (w wersji zimowej i letniej, a w przypadku pań latem zamiast spodni dopuszczalna będzie grafitowa spódnica), wyjściowej grafitowej marynarki (w wersji męskiej i damskiej), białej koszuli z długim lub krótkim rękawem (w okresie letnim), czarnego paska, czarnych butów oraz szarego krawata.
Dodatkowo, w okresie wiosenno-letnim przy niesprzyjającej aurze kontrolerzy ubrani będą w czarne letnie kurtki. Czarne kurtki dostosowane do pory roku kontrolerzy będą nosić również zimą. W okresie zimowym zostaną wyposażeni również w zimowe czapki oraz rękawiczki.
W okresie wiosenno-letnim, czyli od początku maja do końca września, kontrolerzy będą mogli sprawdzać bilety bez krawata oraz w koszuli z rozpiętym jednym guzikiem pod szyją.
A w PRLu
W czasach kwitnącego PRLu wszyscy zawodowi kontrolerzy MZK byli obowiązkowo umundurowani w granatowe uniformy. Wyróżniała ich jednak z szaro granatowego tłumu ich czapka służbowa. Typu wojskowego, też granatowa, okrągła z czarnym daszkiem i czerwonym otokiem. Z przodu na otoku był metalowy znaczek MZK i zamiast wojskowego paska ozdobny biały sznur.
Charakterystyczne było chowanie czapek (np. za siebie) przed wejściem do pojazdu komunikacji miejskiej by gapowicze nie zdążyli wyskoczyć z wozu.
Prócz zawodowych kontrolerów byli tak zwani cywilni „dobiegacze”, którzy dorabiali sobie prowizją do swoich pensji pobieranych w innych instytucjach.
Kontrolerzy do dziś popularnie zwani „kanarami” jak każda grupa zawodowa, byli przedmiotem dowcipów i anegdot.
Jedna z nich:
Przed siódmą rano do zatłoczonego autobusu biegnie zdyszany gość i krzyczy:
– Poczekajcie! Poczekajcie, bo spóźnię się do pracy!
Pasażerowie uczynnie „przytrzymali” drzwi by mógł wskoczyć do ruszającego z przystanku wysłużonego „ogórka”.
– Dziękuję Państwu! Zdążyłem do pracy! Bilety do kontroli proszę!