0

Styczeń 1945 w Warszawie

Plac Krasińskich - rok 1945
Plac Krasińskich – rok 1945
fot. Nieznany

Od 17 stycznia 1945 rozpoczął się czas powrotów i poszukiwań. Wspomnienie rodzinne Janusza Dziano.

Był 20 stycznia 1945 roku w Warszawie.

Decyzja o poszukiwaniach męża, czy choćby wiadomości o nim, zapadła już wcześniej. Na ulicy Długiej 21 mieszkała siostra Heleny Saniewskiej, u której Jej mąż, Adam Saniewski, przy okazji załatwianych sprawy na mieście bywał częstym gościem. Tam też umówili się z żoną na wypadek niespodziewanego rozstania.

Adam i Helena Saniewscy z córką Ireną - Nowy Świat 7a - 1938 rok
Adam i Helena Saniewscy z córką Ireną – Nowy Świat 7a – 1938 rok
fot. arch. J. Dziano

Dojście do brzegu rzeki, pośpieszny znak krzyża i pierwsze kroki po zasypanej śniegiem, skutej lodem Wiśle. Mróz na środku rzeki wydawał się większy niż między praskimi kamieniczkami, lecz myśli o mężu tak rozgrzewały serce Heleny, że żadna ziemska siła nie była w stanie jej zatrzymać. Zamarznięta Wisła inaczej wyglądała niż jej widok z brzegu. Wypiętrzone i sterczące krawędzie grubego lodu miejscami skutecznie spowalniały wędrówkę. Lecz dla niej nie było żadnych realnych przeszkód, miejsce strachu zajęła desperacja i nadzieja, a kompasem było serce.

Tego dnia Helena musiała wyłączyć swoją kobiecą wyobraźnię, przynajmniej na czas przejścia rzeki. Ściskając dłoń dziecka modliła się żarliwie do najświętszej Panienki i uparcie zmniejszała dystans dzielący ją od ruin budynków Mariensztatu i Nowego Zjazdu. Gdyby ktoś kiedyś powiedział jej na jakie ryzyko się zdecyduje nie uwierzyłaby za żadne skarby świata.

Dojście do warszawskiego brzegu, szybkie gesty pożegnania i grupka ludzi ostrożnie rozpływa się w ruinach. Każdy podąża w ściśle obranym i sobie tylko znanym kierunku. Bardziej intuicyjnie, bo choć dookoła zgliszcza, to prawdziwy Warszawiak wie jak i gdzie wieje wiatr w jego ukochanym mieście.

Helena Saniewska w drodze na Aleję Szucha (1943) - Mąż Heleny siedział tam aresztowany przez szkopów, następnie został osadzony na Pawiaku.
Helena Saniewska w drodze na Aleję Szucha (1943) – Mąż Heleny siedział tam aresztowany przez szkopów, następnie został osadzony na Pawiaku.
fot. arch. J. Dziano

Helena wraz z dzieckiem obrały kierunek na Stare Miasto. Musiały dojść do Krakowskiego Przedmieścia i z Miodowej skręcić w lewo w ulicę Długą. Odległość, którą kiedyś pokonywały spacerem mijając tak dobrze znane miejsca, dziś trwała jak na zwolnionym filmie. Ogromne zwaliska gruzów, za którymi były kolejne i kolejne. W milczeniu mijały resztki Mariensztatu i wypalone kamienice Nowego Zjazdu . Trzeba było nieustannie uważać na to co może się kryć pod śniegiem. Wreszcie dojście do ruin Placu Zamkowego i ulicy Miodowej. Siódmy zmysł kierował kobietą w morzu czegoś co kiedyś było zwartą zabudową. Ulicami, domami, pałacami i kościołami.

Mozolnie przedzierały się dalej w kierunku Placu Krasińskich. Wreszcie jest ulica Długa, a raczej to co tylko z nazwy ją przypominało. Skręt i dojście do miejsca, w którym wysokie zwalisko cegieł wskazywało front kamienicy o numerze 21. Wspinaczka na tę górę gruzów i zejście w miejsce dawnego podwórza. Domu nie ma ale pozostała oficyna i wejście do klatki schodowej. Dziecko podeszło do beczki stojącej na dawnym podwórzu i nagle krzyknęło z przerażenia. Pani Helena chwyciła przerażoną córkę, przytuliła mocno do piersi i sama struchlała. Na beczce leżała kobieca głowa o przypalonych jasnych włosach. Spod uchylonych powiek spoglądały na nią ze skargą martwe oczy.

Adam Saniewski z córką Ireną na ulicy Miodowej - Irena w kapelusiku, Adam w kapeluszu, obok rodzina z ulicy Długiej 21 - 1944 r.
Adam Saniewski z córką Ireną na ulicy Miodowej – Irena w kapelusiku, Adam w kapeluszu, obok rodzina z ulicy Długiej 21 – 1944 r.
fot. arch. J. Dziano

Ostrożnie ruszyły w kierunku dawnego wejścia. Schody prowadziły w dół do piwnicy i w ciemność.

– Hej! Ludzie!! Czy jest tam kto?

Jedyną odpowiedzią było echo własnych słów. Podjęły próbę zejścia schodami w dół. Nagle Irenka z krzykiem spadła w dół po stromych schodach.
Cisza …

– Matko Boska! Córeńko! Iruś! Irenko…

A po chwili …

– Tu jestem mamo, nic mi nie jest!
– Gdzie jesteś? Nic nie widzę w tej ciemności.

Ciche kroki po schodach, odgłosy pokonywanych przeszkód i dziecko wyszło na światło dzienne. Cała oblepiona czymś białym. Co to jest?
Na schodach leżały jakieś fragmenty pościeli. Spadając Irenka wylądowała miękko na poduszce, ale wszechobecne pierze dość skutecznie pokryło granatowe jeszcze przed chwilą paletko.

Piwnica zdawała się być pusta. Jedynym odgłosem była dudniąca w uszach martwa cisza. Kolejne kilka minut spędziły na wspinaczce po gruzach i nawoływaniach na oczekiwanych tu bliskich. Niestety bezskutecznie. Tu nikogo nie ma. Chwila zastanowienia i oszacowania ryzyka związanego z dalszą wędrówką. Kolejne spojrzenie na otaczający ocean gruzów i decyzja zapadła. Obie ruszają w drogę powrotną. Jeszcze tylko znak krzyża w miejscu gdzie spodziewała się odnaleźć rodzinę i męża. W miejsce determinacji z jaką kobieta szła w to miejsce wkradał się strach i pytanie. Czy zostały same w tym gigantycznym rumowisku?

Mijały długie miesiące daremnych oczekiwań na powrót ukochanego. Dziesiątki razy widok nadchodzącego listonosza przyspieszał bicie serca i niestety kolejna odpowiedź Międzynarodowego Czerwonego Krzyża ,

„Do dnia …. nie odnalazł się … figurujący w rejestrze, data zgłoszenia jako zaginiony, numer wpisu ….

W 1946 roku Międzynarodowy Czerwony Krzyż zaniechał poszukiwań z braku jakichkolwiek dokumentów świadczących, że Adam Saniewski żyje. Po anonsach prasowych i radiowych, męża uznano za zmarłego.

W 60-tą rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego Irena, córka Heleny, podjęła ostateczną próbę uzyskania, być może nowych, informacji o Ojcu.

21 września 2004 roku, otrzymała zaskakującą i sensacyjną wiadomość.
Jest ślad po zaginionym ojcu!

Irena Saniewska - moja Matula (red.: autora, Janusza Dziano) - na tyłach posesji Grochowska 321 w 1943 roku
Irena Saniewska – moja Matula (red.: autora, Janusza Dziano) – na tyłach posesji Grochowska 321 w 1943 roku
fot. arch. J. Dziano

Okazało się, że Polski Czerwony Krzyż dysponuje nowymi dokumentami świadczącymi o pobycie Adama Saniewskiego w Oświęcimiu – numer więźnia 103117 – skąd po dwóch tygodniach przewieziony został do KL Mauthausen. Ostatni zapis o więźniu nosi datę 19 października 1944 roku. To pierwsze informacje o ojcu od zakończenia wojny.

Dlaczego to tak długo trwało?
Po wyzwoleniu Oświęcimia cała dokumentacja obozowa przejęta została przez wojska sowieckie. Dopiero w 1996 roku Rosjanie przekazali stronie polskiej brakujące archiwa zawierające karty pracy więźniów i ich dane osobowe.

Pani Helena, a prywatnie moja kochana Babunia, zmarła w 2006 roku.
W wieku 95 lat dołączyła do swego ukochanego męża Adama.

Dziadkowi, którego nie miałem okazji poznać oraz Babci, dzięki której historia tego miasta stała się moją historią – wspomnienie to dedykuję.

Zdjęcia w tekście pochodzą z archiwum Autora

18 stycznia 2018 08:29
[fbcomments]