Piątkowy mecz przy Łazienkowskiej miał z okazji zbliżającego się Święta Wojska Polskiego wyjątkowa oprawę – w końcu Legia to był kiedyś klub wojskowy.
Przed meczem wystąpiła orkiestra Wojska Polskiego, która odegrała tradycyjny na Legii „Sen o Warszawie” oraz pełną wersję Mazurka Dąbrowskiego. Na mecz zostali również zaproszeni kombatanci, a symbolicznie pierwsze zagranie należało do Powstańca.
Pierwsza połowa była toczona w dość wolnym tempie, może z powodu wciąż wysokiej temperatury powietrza, a może nienajlepszej formy obu drużyn. Piast okupuje ostatnie miejsce w tabeli, a Legia również rozczarowuje przez całe wakacje. Goście ograniczyli się do obrony, ale w 17 minucie nie zapobiegli utracie bramki po silnym strzale Dominika Nagy.
Druga połowa była dużo ciekawszym widowiskiem, także w uwagi na odważniejszą grę Gliwiczan. Mecz rozstrzygnął się w 72 minucie, a ojcem zwycięstwa Legii był Michał Pazdan, który w wydawałoby się beznadziejnej sytuacji wybił piłkę z linii bramkowej nie dopuszczając tym samym do wyrównania. Załamało to zespół Piasta, który stracił w krótkim odstępie dwa gole autorstwa: Krzysztofa Mączyńskiego i Guilherme. Honorowy gol Papadopulosa nie mógł już odmienić losów spotkania.
Legia Warszawa – Piast Gliwice
3:1 (1:0)
Jacek Magiera:
To było bardzo ważne zwycięstwo. Pierwsza część meczu była trochę inna niż druga. W pierwszej części kluczowym momentem było szybkie otwarcie wyniku. W drugiej za coś takiego uznaję wybicie piłki z pustej bramki przez Michała Pazdana. Potem dwa gole strzelone w krótkim odstępstwie czasu zadecydowały o naszej wygranej. To było w pełni zasłużone zwycięstwo. Wiele rzeczy mogło sie dziś podobać, przede wszystkim dobre zmiany oraz wykreowanie kilku klarownych okazji. Ten mecz możemy zapisać na plus.
W największej mierze zależymy od siebie, bo to my decydujemy, co robimy na boisku. Piast jest w tym momencie na ostatnim miejscu w tabeli, ale to nie jest słaba drużyna. Analizowaliśmy przed meczem ich grę i wiemy, że stać ich na stworzenie okazji w meczu. My musimy łapać pewne automatyzmy, ponieważ nowi zawodnicy wciąż uczą się schematów gry. Dziś z dobrej strony zaprezentował się Armando Sadiku. Widać było, że coraz lepiej rozumie się z partnerami na boisku. Nie było pewne, czy zagra, ponieważ przed meczem zmagał się z drobną infekcją. Mimo wygranej, wciąż dużo pracy przed nami. Będziemy robić wszystko, aby drużyna grała jak najlepiej i wygrywała, bo to jest najważniejsze.
To był inny mecz aniżeli z Sandecją, ponieważ rywal skupił się na defensywie. W tamtym meczu trudniej było o gole, a dzisiaj szybko otworzyliśmy wynik. Druga połowa w meczu z Piastem była żywsza. W pierwszej tego nie było, ponieważ warunki pogodowe nie były zbyt komfortowe. Dzisiaj cieszymy się ze zwycięstwa, mamy pięć dni do następnego spotkania, co daje nam komfort spokojnej pracy do czwartku.