To już trzeci rok z rzędu Legia na starcie rozgrywek rozczarowuje swoich sympatyków.
Po dwóch kolejkach na koncie Wojskowych zaledwie jeden skromny punkt i strata pięciu do lidera. A w tym roku dzielenia zdobyczy punktowej przed decydującą fazą rozgrywek nie będzie.
Legia była faworytem konfrontacji z Koroną Kielce, przez wielu typowaną do walki o utrzymanie. Ale już od kilku lat drużyna ze stolicy województwa świętokrzyskiego na Łazienkowskiej psuje Legii dużo krwi. Nie inaczej było także tym razem – Koroniarze zagrali bardzo dobry mecz i wywożą z Warszawy jak najbardziej zasłużony remis.
Legii szło jak po grudzie:
Korona zdominowała środek pola, stwarzała dobre sytuacje i brakowało im jedynie zimnej krwi w wykończeniu składnych akcji. Jednak gdy w 79 minucie Michał Kucharczyk wykorzystał błąd w ustawieniu obrońców Korony i wyprowadził Legię na prowadzenie wydawało się, że 15.000 kibiców wróci do do usatysfakcjonowanych. Korona jednak w 85 minucie odgryzła się – Łukasz Kosakiewicz wyrównał. A Legioniści mogą odetchnąć, że sędzia skrupulatnie zakończył mecz w momencie gdy goście wychodzili z bardzo groźną kontrą, bo nawet jeden punkt był zagrożony.