Są jeszcze miejsca w naszej kochanej Warszawie, do których zarówno kiedyś, jak i w dniu dzisiejszym, rodzice ze swym przychówkiem niedzielne szpacery uskuteczniali.
Szanowanie Ferajnie.
Ślizgawki i okoliczne górki zimową porą, a parki i ogrody latem. ZOO w szczególności ogromnem powodzeniem wśród dzieciarni się cieszyło, bo to i małpie figle można było okiem własnem przyfilować, morderczego tygrysa z przygodowych książek zobaczyć, czy żyrafe, z szyją akuratną do ściągania na szkolnych klasówkach podziwiać. Przejażdżka na kucyku czy wielbłądzie, obowiązkowe foto i butelka przepysznej oranżady. Wszystkie te cudeńka koniecznością było oczywiście zobaczyć i wraz z bliskimi przeżyć. Zaś cukrowe wate , pańskie skórkie czy kapiszony do rewolwera, to już musowo konieczność była, pociechom swym zafundować. Siła wyższa i skrzypce.
Dzieciak to dzieciak, dobro najwyższe, a tradycja rzecz święta i szlus.
Było jednak i takie szczególne miejsce, do którego całe rodzinki z zaciekawieniem przez pół miasta korowody uskuteczniało, a często w kolejce był mus godzinkie odstać. Był to pokaz fotogramów ze stron zamorskich, oraz wszelakich cudów świata tego jakich w dawnym czasie na co dzień oglądać nie było formalnej okazji. Bo jak i gdzie ?
To zaczarowane miejsce to Fotoplasykon.
Magiczna karuzela, która to przy dźwiękach światowych ślagierów , wspaniałości maści wszelakiej przed oczętami nam roztaczała i emocją targała w radosnym zachwycie.
Co by zderzenie nagłe wywołać i dziecięce wspomnienie z dzisiejszem spojrzeniem „oko w oko” postawić, wycieczkie w Jerozolimskie Aleje przy niedzieli musowo wykonałem.
Wiele się w tej naszej Warszawie pozmieniało, wiele rzeczy już nie uświadczysz ale … Fotoplastykon jak twarda skała, w oparciu zawieruchom wszelakiem w tem samem miejscu pozostał.
Już przy wejściu wspomnienie lampke alarmowe w mózgownicy zapaliło, bo nos zapach charakterny temu miejscu wyłapał i facjatę moją uśmiechem rozjaśnił. Ten sam co przed laty, w pamięci się utrwalił, niezapomniany i rozpoznawalny. Przyciemnione światło, klawa muzyczka z cicha na trzy czwarte … Wreszcie sama maszyneria, tak dobrze w dziecięcej łepetynie swem szczególnem kształtem zapisana. Istna karuzela marzeń i wspomnień. Powrót do czasów odległych, lecz tak bliskich dorosłemu sercu.
Na ścianach reklamy wprost z przedwojennych afiszy. O podróżach, wyszukanych smakołykach i odzieży wytwornej, słodkościach wprost od Pana Wedla i aparatach radiowych z Fabryki Phillips.
W pamięci przemykają wesołe slogany zapamiętane z opowieści starszyzny – Pasta kiwi but ożywi czy Cukier krzepi … wódka lepij. To były handlowe perełki naszej kochanej Warszawy. Na krzesełkach jak kiedyś , pochylone postacie z zaciekawieniem i uśmiechem, przez okular wpatrzone w to wszystko co aktualny program przy wejściu umieszczony nam zaproponował. Gdzieś z boku para zakochanych, bardziej sobą zajęta niż wyświetlanym programem. W tej dziedzinie nic nowego, bo namiętny pocałunek w ciemnościach, zawsze miał smak wyjątkowy.
I tak oto wstecznym biegiem powróciłem do czasów minionych.
Radosny, że coś jeszcze pozostało z lat, które z takim sentymentem wspominam. Kilkanaście minut pokazu starych fotografii obudziło obrazy dawno w mej głowie uśpione, lecz nie zapomniane. Po zakończonej projekcji dłuższe chwilkie ociągałem się z wyjściem do czasów obecnych. Do dzisiejszej Warszawy, której kochać nie przestanę, ale już tak innej niż ta ze starych zdjęć i ciepłych wspomnień w łepetynie utrwalonych.
Jakiś klawy gość kiedyś śpiewał … W życiu piękne są tylko chwile ….
Nie wiem czy to ktoś z ferajny, ale słowa fest aktualne i niezmiennie prawdziwe.
Musowo znał życie.
Fotoplastikon Warszawski
Zaiwania:
- od środy do niedzieli
– 10:00-18:00 - poniedziałek-wtorek
– lekcje muzealne
Bilety:
- normalny – 4 zł,
- ulgowy – 2 zł,
- czwartek – wstęp bezpłatny.
Gdzie?
- Al. Jerozolimskie 51,
- Warszawa
Rezerwacje:
- Email: fotoplastikon@1944.pl
- telefon: 22 629 60 78