0

Weekend w Grodnie

Grodno serce - stylizowane serce, które świeci i napis Grodno cyrylicą
Grodno
fot. Renata Gawkowska

Na moje dictum jadę do Grodna, znajomi reagowali uniesieniem brwi w ślad, za którym szły słowa: po co?

Nieoczywisty pomysł na citybreak.

Latamy zimą do Barcelony, Rzymu, Lizbony – bo modnie i cieplej.
Na moje dictum jadę do Grodna , znajomi reagowali uniesieniem brwi w ślad za którym szły słowa po co?
Powodów jest kilka.

Jeśli było się w Wilnie czy Lwowie w podróżach sentymentalnych, to Grodno nad Niemnem wpisuje się w tę poetykę na 100%. Wszędzie pełno tu śladów polskich, tych minionych i tych codziennych.

W Bazylice katedralnej trafiliśmy na wiernych odmawiających sobotni różaniec piękną, czystą polszczyzną. Może leciutko śledzikującą, co tylko dodawało uroku całej scenie. Znajdziemy też stary cmentarz,  nie tak piękny jak Rossa czy Łyczakowski ale też „nasz”, pełen wzruszających starych grobów m. in. Elizy Orzeszkowej czy grodzieńskiego orlęcia Tadzia Jasińskiego, poległego w obronie jeleniego grodu przed  Sowietami w 1939 r.

Nie udał nam się zwiedzić przepięknie położonego na nadniemeńskiej skarpie Zamku króla Stefana Batorego, który jest w wiecznie ślimaczącym się remoncie – będzie po co przyjechać raz jeszcze.

Tuż obok jest XII wieczna cerkiew na Kołoży – w połowie drewniana , w połowie murowana, której surowe wnętrze tchnie autentyzmem. Zabytków jest tu sporo i nie będę się o nich rozpisywać, jest sporo przewodników, papierowych i internetowych.

I tu dochodzimy do innego powodu, dla którego warto tu spędzić weekend z przyjaciółmi. Pociąg relacji Warszawa – Grodno – Warszawa jedzie 6 godzin , a bilet kosztuje mniej więcej 100 złotych. Nocleg z booking.com w luksusowych warunkach (nie hotel) kosztował około 80 złotych od osoby za dwie noce.

And last but not lest!  Grodnianie nas lubią.
Doświadczyliśmy tego podczas nocnych peregrynacjach  po licznych, całkiem fajnych knajpkach. W jednej z nich, D-J prowadzący imprezę powitał grupę z Polski i ludzie spontanicznie bili nam brawo, a potem wszyscy razem tańczyliśmy.

Ceny są przystępne i choć jedzenie nie powala, to nikt z nas głodny nie chodził . O kwestii napojów nie wspomnę, bo Białoruś słynie z okowity.

Jako, że byliśmy w grudniu, miasto przystroiło się w tysiące lampek, a w parku Zhilibera Dziadek Mróz ze Śnieżynką i Elfami odpytywał mniejsze i te całkiem dorosłe dzieci na okoliczność zachowania.

Miłym akordem na końcu, jest wizyta w sklepie wolnocłowym, gdzie (ponieważ to nie Unia Europejska) ceny są bardzo przyjazne.

Jedźcie do Grodna – miasta Orzeszkowej, Niemena i wielu innych wielkich rodaków. Jedźcie do miasta gdzie co trzeci Białorusin mówi po polsku, a prawie każdy rozumie naszą mowę.

Warto.

Zdjęcia z Grodna

14 grudnia 2019 21:04
[fbcomments]