Na Stadionie Narodowym w obecny weekend mogliśmy podziwiać kocie piękności.
Od puchatych i ogromnych „mainów”po bezwłose „sfinksy”, w dowolnej, wymarzonej maści sierści. Dla każdego „kociarza” znalazło się jakieś cudowne stworzenie i jak to koty, jedyne w swoim rodzaju.
Byłem na kilku już wystawach tego typu organizowanych w Warszawie (nazwisko przecież zobowiązuje), były to wycieczki rodzinne „w poszukiwaniu męża dla Pędzla” (tak właśnie ma na imię kotka mojej córy).
Spędzaliśmy zawsze czas w świetnych nastrojach, podziwiając zwierzęta w miłej atmosferze. Tym razem coś było nie tak.
Tłum, stłoczeni zarówno zwierzęta jak i zwiedzający, spory hałas, który dość szybko zmęczył naszą „bandę”, dość ze nadspodziewanie krótka była nasza wizyta na „tym targu” jak to bardzo celnie określiła moja córa.
Faktycznie sądząc po reakcjach wielu hodowców to byliśmy (zwiedzający) tam złem koniecznym, przeszkadzaliśmy ewidentnie w prezentacji produktu do sprzedaży. Były też rzecz jasna wyjątki (które trzymam we wdzięcznej pamięci). Koty pozasłaniane foliami(?), odgrodzone od zwiedzających. Podobno by je uchronić od zarazków. Możliwe.
Za to bez liku było stoisk handlowych. Pokarm, zabawki, stoisko foto, poduszki, koce, koszulki itd.itp. Czy to były targi czy wystawa? Do tego bardzo duża część ekspozycji przeznaczona na ZAWODY. Szkoda że to wszystko odbyło się kosztem miejsca normalnie przeznaczonego dla zwierząt (i tak już bardzo zestresowanych, i zmęczonych całą niecodzienną sytuacją) i widzów.
Tyle marudzenia. Warto docenić obecność na „targach” obecność fundacji i firm wspierających akcje na rzecz kotów bezdomnych, schronisk i tym podobnych, zbierano pokarm, można było zasięgnąć informacji o domowym ale odpowiedzialnym chowie zwierząt. Tak czy siak warto było niemniej na przyszłość organizator powinien (moim zdaniem) bardziej zadbać o wymiar wystawowy, o bezpieczeństwo i komfort zwierząt niż skupiać się na zysku.
Za pomoc dziękujemy: PROCLUB