0

Batman vs Superman: Świt sprawiedliwości

Batman vs Superman. Świt sprawiedliwości - Świt sprawiedliwości 7
Batman vs Superman. Świt sprawiedliwości – Świt sprawiedliwości
fot. Mat. preasowy

Michał Turyk obejrzał i opisuje, że jest „jak dla mnie zbyt ciężki problemami rzeczywistości, która nie istnieje”.

Osiemnaście miesięcy po heroicznych zmaganiach Supermana z Generałem Zodem („Człowiek ze stali”), podczas których wielu niewinnych obywateli Metropolis poniosło śmierć, Superman przestaje być symbolem nadziei.

Staje się wrogiem publicznym odpowiedzialnym za zniszczenie miasta i śmierć jego mieszkańców. Jednym z ludzi obawiających się Supermana jest Bruce Wayne. Wayne nękany halucynacjami i traumą z dzieciństwa, postanawia unicestwić Supermana, żeby ten już nigdy nie spowodował zagrożenia dla ludzkości.

Obawy w stosunku do Batmana ma dziennikarz Daily Planet Clarc Kent, który chce publicznie obnażyć jego brutalne metody. Ogólną nienawiść do Supermana podsyca Lex Luthor, miliarder i geniusz zła. W celu wyeliminowania superbohatera wydobywa z dna Oceanu Indyjskiego kryptonit będący pozostałością po inwazji Generała Zoda. Kiedy kryptonit zostaje skradziony przez Batmana, Luthor tworzy broń biologiczną mieszając DNA swoje i Generała Zoda. Walcząc o dobro, po stronie Batmana staje Wonder Woman.

W roli Supermana wystąpił trzydziestodwuletni aktor brytyjskiego pochodzenia, Henry Cavill, znany m.in. z filmu „Kryptonim: U.N.C.L.E.”. Henry do chwili obecnej zdobył bardzo szerokie grono wielbicieli, a przede wszystkim wielbicielek, co nie dziwi, zważywszy na jego aparycję.

Batmana zagrał Ben Affleck.
Chociaż jego kreacja znacznie różni się od tej, do której przyzwyczaił nas Christian Bale w „Mrocznym Rycerzu”, to jednak uznaję ją za udaną. Batman nie miał tym razem dla siebie całego filmu, musiał podzielić się ekranem z Supermanem.

W rolę Lexa Luthora wcielił się Jesse Eisenberg (znany z roli Marka Zuckerberga w „The Social Network”). Jako Lex, Jesse zachowuje się podobnie jak w roli Zuckerberga, czyli jest introwertyczny, brak mu wiary w siebie i odwołuje się do swojego ciężkiego dzieciństwa. Gdzie te czasy kiedy czarny charakter miał owłosioną klatę, ostre rysy i szramę na gębie?

Przyznam, że film był dla mnie momentami niezrozumiały, gubiłem się w wątku i wydarzeniach. Zdjęcia, ze względu na mroczny klimat scenariusza, były dość ciemne i przez to denerwujące. Wrażenie ciemnego obrazu potęgowały okulary 3d. W zasadzie efektu 3d nie widać, więc można śmiało iść na 2d.

Cały film jest napompowany efektami specjalnymi do granic możliwości. Efekty jakoś mnie nie cieszyły, brakowało mi „minimalizmu” i poczucia humoru, które pokazano ostatnio w „Deadpool”. Jednak mogę być nieobiektywny, siedzący obok mnie dziesięciolatek piszczał z zachwytu.

Film trwa 151 minut, przemęczywszy się przez pierwsze 135 zostałem nagrodzony finałową sceną walki dobra ze złem. Na szczęście producenci sypnęli hojnie dolarami, co odbiło się pozytywnie na ekranie.

Batman vs Superman: Świt sprawiedliwości” jak dla mnie zbyt ciężki problemami rzeczywistości która nie istnieje, zbyt efektowny, efektami, które mają udawać prawdziwy świat (nie dam głowy, że jakakolwiek scena została nakręcona poza Green box’em). Jednak wszystko wynagradzają dobrzy aktorzy i scena finałowa.

31 marca 2016 00:17
[fbcomments]