0

Komentarz ekologiczno-technologiczny w sprawie awarii kolektorów ściekowych

Wisła poglądowo czyli umiejscowienie jedynego ujęcia z Wisły czyli Grubej Kaśki względem miejsca awaryjnego zrzutu ścieków.
Wisła poglądowo – czyli umiejscowienie jedynego ujęcia z Wisły czyli Grubej Kaśki względem miejsca awaryjnego zrzutu ścieków.
fot. Cezary Pyszny

Uwaga, będzie długo i o warszawskiej kupie: pod kątem technologicznym, środowiskowym i PR-owym.

Paradoks Wisły

Paradoks Wisły, bo tak roboczo nazwałem to zjawisko, powinno się analizować na zajęciach z socjologii. Co prawda zdiagnozowane przeze mnie nie dalej niż wczoraj wieczorem, ale nad wyraz mocno zarysowane i pewne. Paradoks Wisły dotyczy reakcji opinii publicznej na awaryjny zrzut nieoczyszczonych ścieków wprost do Wisły w Warszawie.

Istotą wspomnianego paradoksu jest odwrócenie ról, jeżeli chodzi o stosunek do komentowanego zjawiska. Gdy chodziło o dziki, karpie, mierzeję wiślaną czy inne zjawiska związane z ekologią, lewica biła na alarm, a prawica bagatelizowała sprawę, często przy tym słusznie powołując się na opracowania naukowe i twarde dane. Gdy jednak przedmiotem dyskusji stał się awaryjny zrzut ścieków, role się odwróciły i dotychczasowi obrońcy przyrody zamilkli, natomiast apologeci poczuli nagły przypływ troski o środowisko.

Przyczyna jest dużo prostsza niż się wydaje – jest nią polityka.
Funkcjonujemy w ramach dwóch dużych, zwaśnionych obozów, z których gdy jeden mówi że jest ciepło, drugi twierdzi że zimno. Gdy jednym śmierdzi, to drugim pachnie i na odwrót. Zacietrzewienie doprowadza do sytuacji absurdalnych.

Fakty

Pozwolę więc przytoczyć garść faktów, bo w sprawie zanieczyszczenia Wisły górę biorą emocje, a tak się składa że akurat z oczyszczania ścieków napisałem dwie prace dyplomowe i trochę nieskromnie powiem, że wiem z czym to się je

Zrzut ścieków odbywa się na wysokości Młocin, czyli – patrząc na bieg Wisły – u wylotu z Warszawy. Tymczasem ujęcia wody na potrzeby bytowe znajdują się kilka kilometrów w górę rzeki. Są więc niezagrożone, o ile woda w Wiśle nie zawróci nagle biegu.

Awaryjny zrzut ścieków do odbiornika bez oczyszczania ich jest procedurą normalną w przypadku awarii oczyszczalni ścieków. Awarie usuwa się najszybciej jak to możliwe, ale inne rozwiązanie i obciążenie niedziałającej prawidłowo oczyszczalni nadmiarem ścieków może spowodować dużo poważniejsze straty niż zrzut ścieków do rzeki przez dwie doby. Rozwiązanie inne niż zrzut ścieków do rzeki może mieć konsekwencje wielokrotnie poważniejsze, bo dłużej trwające.

Pozwólcie, że wyjaśnię w krótkich słowach jak działa oczyszczalnia:

  • W trakcie oczyszczania ścieków mamy dwa lub trzy rodzaje procesów, z czego zazwyczaj są to dwa: oczyszczanie mechaniczne i biologiczne. Mechaniczne polega na prostym cedzeniu gęstego, czyli podpasek, tamponów, szczoteczek do zębów, golarek, papieru toaletowego i płodów po aborcji, które docierają z systemu kanalizacji do oczyszczalni. Prócz tego surowe ścieki poddaje się tzw. sedymentacji, czyli pozwala na opadanie na dno specjalnego zbiornika cząstek cięższych od wody – głównie piasku, który niszczy mechanizmy.
  • Kiedy ścieki pozbawimy już gęstego, do akcji wkracza oczyszczanie biologiczne. Polega ono na tym, że ścieki trafiają do reaktorów biologicznych, gdzie istnieje biomasa różnych mikroorganizmów zjadających waszą kupę i siuśki. W wyniku tego przyrasta ilość biomasy, nadmiar jest odprowadzany do suszenia i fermentacji (pomińmy szczegóły), a do odbiornika (rzeki) trafia woda często czystsza niż ta w odbiorniku.
  • I teraz esencja do zapamiętania: jeśli do oczyszczalni, w której jest awaria, dostarczymy ścieki, to ryzykujemy zniszczeniem biomasy mikroorganizmów, która będzie odbudowywać się nie w ciągu kilku dni, ale tygodni – nawet do miesiąca. W tym czasie oczywiście oczyszczalnia nie mogłaby pracować, więc mielibyśmy zrzut ścieków przez miesiąc do rzeki.

Mamy więc do wyboru mniejsze i większe zło, a procedury przyjmują mniejsze i to jest słuszne, logiczne.

Dodajmy do tego trzy fakty:

  1. Po pierwsze ścieki w ilości 3 metrów sześciennych trafiają do Wisły, która przy obecnym niskim stanie ma przepływ na poziomie ok. 200 m3 na sekundę. To oznacza, że ścieki rozcieńczają się niemal 70-krotnie. Oczywiście nadal Wisłą płynie syf, ale dużo rzadszy niż się większości wydaje.
  2. Po drugie Płock jest od Warszawy oddalony o jakieś 100 km. Zanieczyszczenia biologiczne mają natomiast taką właściwość, że w rzece również będą się rozkładać samoistnie, choć powoduje to oczywiście z czasem pogorszenie jakości wody. Właśnie dlatego prowadzimy ten proces na oczyszczalniach, natomiast dwu dobowy zrzut nie powinien zaszkodzić trwale tak dużemu odbiornikowi jak Wisła. W Płocku powinni się raczej obawiać tego, że na brzeg wypłyną podpaski i tampony, a nie stolec.
  3. Po trzecie: do roku 2012 w Warszawie znaczna część ścieków była zrzucana do Wisły bez oczyszczania, co było niemiłosiernym skandalem, jednak Płocczanie z tego powodu nie pili wyłącznie wody butelkowanej do roku 2012.
    Think about it.

Podsumowanie?

Problemem i zarzutem wobec prezydenta Warszawy nie jest to, że doszło do zrzutu ścieków, ale że mieszkańcy zostali o nim poinformowani tak późno.
I to jest istota zagadnienia.

Pierwszy kolektor uległ awarii we wtorek, wtedy też przekierowano ścieki do kolektora zapasowego. To był moment, by powiadomić RCB i Centrum Zarządzania Kryzysowego w Warszawie. Czy tak się stało – tego nie wiem, ale chyba zawiodły jakieś procedury. Dzień później awarii uległ kolektor zapasowy i nie mając trzeciego kolektora MPWiK było zmuszone dokonać zrzutu w zgodzie z procedurami i technologią. W tym czasie już powinny być informowane media, a RCB powinno rozsyłać SMSy z informacjami niezwłocznie. Tymczasem obsuwa wyniosła kilkanaście godzin.

Jeżeli więc miota wami jak szatan na myśl, że przez dwie doby do Wisły trafiają ścieki, pomyślcie co byłoby gdyby tego zrzutu nie rozpoczęto i awarii uległaby oczyszczalnia Czajka. To byłaby faktycznie katastrofa ekologiczna, bo oznaczałoby to zrzut ścieków nie przez 48 h, a przez miesiąc.

Jeśli natomiast musicie już w roku wyborczym napinać się w ramach wojny plemiennej i walenia w Rafała Trzaskowskiego, to jego winą nie jest brak koordynacji kryzysu. Shit happens, gdyby prezydentem był Patryk Jaki, awaria zaszłaby tak samo – tylko może komunikacja kryzysowa byłaby lepsza. A może gorsza, tego nie wiemy, wiemy tylko że ta która miała miejsce była zbyt wolna.

Nie róbmy niepotrzebnego smrodu tam, gdzie i tak jest go sporo.

[EDIT]

W tekście napisałem o zrzucie przez dwie doby, bo taką informację znalazłem w jednym z doniesień medialnych. Teraz pojawiają się ogólnikowe informacje o „kilku dniach”. To dłużej, więc gorzej dla biologii w rzece, natomiast to nadal nie są tygodnie. Na szczęście takie instytucje jak MPWiK działają solidnie, niezależnie od panującej opcji politycznej i póki ktoś nie wyłoży mi twardych dowodów przeciw tej spółce, będę stać za nią murem.

Tekst pojawił się pierwotnie na stronie FB:

  • Cezary Pyszny Spamblog [LINK]

Śródtytuły pochodzą od redakcji.

29 sierpnia 2019 20:25
[fbcomments]