0

Wywiad z Mistrzem Wing Tsun Kung Fu

Dwaj mistrzowie. Z lewej Sikung Norbert Maday, z prawej Sifu Marek Mikulski
Dwaj mistrzowie – z lewej Sikung Norbert Maday, z prawej Sifu Marek Mikulski
fot. Wing Tsung Polska

Rozmawiamy z Sifu Markiem Mikulskim z Polskiego Stowarzyszenia Wing Tsun, 6. stopień mistrzowski.

Marek Mikulski jest prywatnym uczniem i jedynym polskim „To Dai” – synem kung fu – Sikunga  Norberta Madaya (9. stopień mistrzowski IWTA).
Jako pierwsza osoba w Polsce w lutym 1999 roku otrzymał stopień mistrzowski  Wing Tsun, a w 2018 roku uzyskał 6. stopień mistrzowski

Michał Pawlik:
Panie Marku, na pierwszy rzut oka nie wygląda Pan na mistrza kung fu. Raczej na przystojnego młodego warszawiaka. Tymczasem na mieście mówią żeby z Panem nie zadzierać, bo lepszy to już tylko jeden i to dopiero na Węgrzech. Prawda li to?

Marek Mikulski: 

Sifu Marek Mikulski w trakcie treningu
Sifu Marek Mikulski – w trakcie treningu
fot. Wong Trsun Polska

Można powiedzieć że jestem po prostu osobistym uczniem bardzo dobrego Mistrza Wing Tsun. Jest nas w Polsce kilku, ale tej wiedzy nie da się zauważyć na zewnątrz w pierwszej chwili.

Jak to się stało, że pokochał Pan właśnie ten sztuki walk i szczególnie styl?  Dostawał Pan manto w przedszkolu od łobuziaków?

W wieku 15 lat mój Tata zaprowadził mnie do jednego z klubów Wing Tsun i tak już zostało. Wiedziałem że to styl dla mnie. Byłem pod wrażeniem logiki i prostoty, ale także brutalności rozwiązań. No i w latach 80 tych sztuki walki były bardzo popularne, a umiejętności często potrzebne… 

Czy w związku z tym, że uprawia Pan sztuki walki i przekazuje swą wiedzę uczniom i studiował Pan na AWFie?

Nie do końca. Jestem historykiem i politologiem, ale Wing Tsun jest codziennym elementem mojego życia już od lat i bardzo sobie to cenię. 

Dziś prowadzi pan Stowarzyszenie, które rozbudowało sieć szkół. Może Pan coś o nim więcej powiedzieć?

Naszym Stowarzyszeniem kieruje mój Mistrz Sikung Norbert Maday oraz grupa najstarszych uczniów w Polsce, do której także mam zaszczyt należeć. Staramy się trzymać razem i wspierać organizując wspólne treningi i obozy, zgodnie z chińską zasadą że społeczność w sztukach walki buduje się na zasadzie „rodziny kung fu”. Każdy zna swoje miejsce i wie jak ma działać. 

Instruktorzy Polskiego Stowarzyszenia Wing Tsun z Sikungiem Norbertem Madayem - Zakopane 2016
Instruktorzy Polskiego Stowarzyszenia Wing Tsun – z Sikungiem Norbertem Madayem – Zakopane 2016
fot. Wing Tsung Polska

Mistrz Kung Fu Wing Tsun. Co to oznacza? Ma pan na kimonie jakieś belki, gwiazdki? Kim jest mistrz dla swych uczniów i do czego to zobowiązuje?

Oczywiście mamy stroje i system stopni połączony z programem nauczania.
4 stopnie uczniowskie dla początkujących, 4 stopnie dla średnio zaawansowanych i 4 stopnie dla zaawansowanych. Jeżeli chodzi o stopnie mistrzowskie to jest ich 10 w podziale na stopnie techniczne (1-4) praktyczne (5-8) oraz stopnie tzw. Wielkich Mistrzów (9-10). Najwyższy stopień mistrzowski w Polsce to obecnie 6 stopień mistrzowski, mój węgierski mistrz Sikung Norbert Maday ma 9 stopień, a nasz główny mistrz z HongKongu Leung Ting 10 stopień mistrzowski. Decydująca jest także relacja mistrz-uczeń czyli współpraca razem przez wiele lat, oparta na szacunku i wzajemnym zaufaniu. Wiedza przekazywana jest etapami i zależy od rozwoju ucznia, a także jego charakteru. Jest w tym coś wyjątkowego i elitarnego. 

Porozmawiajmy o Wing Tsun. Czym ten styl się właściwie charakteryzuje i czy ma na niego wpływ słynny Bruc Lee i Mistrz Yip Man? 

Styl jest bardzo prosty i skuteczny, i jako sztuka walki jest łatwy do opanowania – działa niezależnie od wzrostu czy siły fizycznej. Najpierw mamy trening form, który naucza koncentracji oraz precyzyjnej mechaniki ciała. Następnym krokiem jest trening wzmacniający. Zwiększa on możliwości fizyczne i siłę funkcjonalną a także specyficzny trening refleksu, który zwiększa wyczucie dystansu w walce, koordynację oraz prędkość. No i oczywiście jest też słynne chi-sao czyli specjalne ćwiczenia refleksu oraz wyczuwania ruchu przeciwnika rękoma i nogami. To „zaprogramowanie” instynktownych technik, działających po nawiązaniu kontaktu z przeciwnikiem, w pamięci mięśniowej. Dla bardziej zaawansowanych mamy ćwiczenia pracy nóg oraz kopnięć. To właśnie one zwiększają umiejętności poruszania się w walce oraz wykształcają dynamikę kopnięć. Wszystko prowadzi w szybkim czasie do umiejętności samoobrony w każdym dystansie. Mamy kopnięcia, ciosy, uderzenia łokciem, zwarcie, proste rzuty i bardzo funkcjonalny parter. Uzupełnieniem jest tradycyjny trening wolnej walki czyli lat sao. Jest to ćwiczenie, w którym każdy jest wolny w wyborze ataku i w swobodny sposób pozwala nam sprawdzić czy tylko opanowaliśmy dane ćwiczenie, czy także umiemy faktycznie zastosować Wing Tsun. 

Mówiąc o kung fu często wyobrażamy sobie mnichów Shaolin wykonujących akrobatyczne techniki. Czy to właśnie tak wygląda? 

Wing Tsun różni się bardzo od „tradycyjnego” chińskiego kung fu. Nie ma ruchów imitujących zwierzęta, nie stosuje skomplikowanych baletowych układów. Tu bardziej nacisk kładzie się na praktyczne i skuteczne zastosowanie prostych technik. Ciekawe jest to, że zostały one opracowane na podstawie praw fizyki i mechaniki w oparciu o znajomość ludzkiej anatomii. Czyli nie będzie tu wyskoków i akrobacji. W prawdziwej walce te techniki są trudne do wykonania, a czasem nawet nielogiczne i niepraktyczne. Wielki Mistrz Yip Man miał takie powiedzenie „bigger movements – more simple guy”, i zawsze przestrzegał swoich uczniów przed przesadzonymi ruchami, uczył prostoty i ekonomii ruchu po najkrótszych liniach do celu.
(Red. „Big movement…” to daleki odpowiednik polskiego powiedzenia „Krowa, która dużo ryczy daje mało mleka”). 

Obecnie istnieje wiele klubów sportów walki w Warszawie. Dlaczego tyle lat poświęcił się Pan właśnie na ten styl, i co zdecydowało o wyborze tej właśnie odmiany?

Była to tzw. „miłość od pierwszej chwili”, najbardziej zafascynowało mnie to, że Wing Tsun postrzega walkę z realnego punktu widzenia, podkreśla umiejętności przetrwania w niej. Mój Mistrz, Sikung Norbert Maday szczególny nacisk kładzie podczas treningu na realizm, aby przygotować ucznia do walki na ulicy, oraz na to, żeby ataki były wykonywane naprawdę. Drugim punkt to coś unikalnego czego nie znalazłem nigdzie indziej. Dla mnie prawdopodobnie najbardziej widowiskowym elementem Wing Tsun jest jedyny w swoim rodzaju trening chi sau, demonstrowany przez zaawansowanych Mistrzów Wing Tsun. Najważniejszą regułą dotyczącą chi sau jest motto: „zostań w miejscu, gdy ręka się zbliża, podążaj za nią, gdy się wycofuje, uderzaj, gdy twoja ręka jest wolna”. Ręka człowieka jest tutaj porównywana do wiklinowej witki, która ugina się pod wpływem nacisku, wyprostowuje się, gdy nacisk się zmniejsza i odskakuje do przodu, gdy nacisk znika. Gdy taka witka się wyśliźnie, nagromadzona w niej energia sprawi, że odskoczy ona do przodu, jak sprężyna. To właśnie oznacza uderzaj, gdy twoja ręka jest wolna. Kto przestrzega tych zasad, trenuje luźno, ale z pełną koncentracją, nabywa umiejętności chi sau, które są w walce wyjątkowo skuteczne. Wyczucie intencji przeciwnika i pozostawanie z nim w ciągłym kontakcie to główne zalety chi sau. Na tym właśnie polega prywatny trening z moim Mistrzem i od lat staram się wypracować z nim te ruchy w jak najlepszy sposób. W Hong Kongu na chi sau używa się odpowiedniejszego terminu – „przylegające ręce” (arms clinging), co odpowiada kolokwialnemu, amerykańskiemu wyrażeniu – „lepkie ręce” (sticky hands). To ćwiczenie przylegających rąk pozwala broniącemu się zachować kontakt z przeciwnikiem, czuć i natychmiast reagować na jego agresywne ruchy, tracąc przy tym minimum energii. Również pozwala to wyczuć słabe punkty w postawie obronnej przeciwnika. To tak, jakby zespolić się z układem nerwowym przeciwnika, albo znaleźć się w jego centrum dowodzenia. Dla mnie to nadal najbardziej fascynująca część tego systemu walki, i zachęcam każdego aby sam spróbował swoich sił w tej ciekawej odmianie kung fu.

Jest wiele osób, które nieśmiało spozierają w stronę sztuk walk. Co by Pan powiedział takim niezdecydowanym aczkolwiek potencjalnym uczniom?

Sztuki walki to świetne zajęcie, polecam każdemu aby wybrał się do najbliższej szkoły i sprawdził swoje siły. Szczególnie w Wing Tsun spotkamy się z prostym i logicznym podejściem oraz  skutecznością w  walce, a to przekłada się na inne obszary w życiu i wzmacnia nas fizycznie i duchowo. 

I na koniec pytanie, które nurtuje, chyba każdego nieśmiałego człowieka. Czy treningi dają takie umiejętności, że można skutecznie obronić się przed jednym, lub kilkoma napastnikami? A może jeszcze nieźle im przylać? Czy zastosowanie technik Wing Tsun w samoobronie może skutkować kłopotami z paragrafu o przekroczeniu granic obrony koniecznej?

Tak oczywiście, ale to zależy kto, ile i u kogo ćwiczy oraz jakie ma podejście. Generalnie w Wing Tsun obowiązuje zasada praktyczności technik – to co dziś ćwiczysz możesz już dziś zastosować. Oczywiście musimy pamiętać o przestrzeganiu prawa i znać także sposoby na unikanie walki. Nie każdą walkę trzeba zakończyć ciężkim uszkodzeniem przeciwnika, można użyć technik kontroli i dozować siłę dostosowując się do sytuacji. Są na to metody i można je odpowiednio dopracować na treningu.

Czego się życzy mistrzom Kung Fu?

Mistrzom Wing Tsun najlepiej życzyć połamania rąk i nóg drewnianego manekina Mok Yan Chong, na którym ćwiczymy codziennie nasze techniki….

Dziękując za rozmowę tego właśnie życzymy Panu i członkom Stowarzyszenia.

Strona Stowarzyszenia: [LINK]

Sifu Marek Mikulski `walczy z manekinem Mok Yan Chong
Sifu Marek Mikulski – walczy z manekinem Mok Yan Chong
fot. Wing Tsung Polska

 

11 stycznia 2019 07:14
[fbcomments]