Żegnaj Wiktorze.
Pozwól, że opowiem, jak zostałeś (wspaniałym) dziennikarzem…
Jesienią 1986 roku chodziłam do warszawskiego kina Skarpa na Konfrontacje, przegląd najlepszych filmów minionego sezonu.
Niełatwo było na nie dostać bilety…
W tym samym, trzecim rzędzie siadywał młody, krótko ostrzyżony, niewysoki chłopak. Przychodził zawsze z kolegą.
Po najostatniejszym z seansów jak zwykle poszłam na przystanek autobusowy na Nowym Świecie, żeby pojechać do domu na Ochocie.
I tam właśnie podszedł do mnie.
Bez kolegi.
Niby nieśmiały, ale jednak się odważył.
Sporo później dowiedziałam się, że właśnie skończył 20 lat. Ja miałam 24.
W tym wieku to wciąż spora różnica, ale nam od razu zaczęło się dobrze gadać.
Od słowa do słowa, Wiktor zaproponował, żebyśmy wpadli gdzieś na wino.
Ja miałam lepszy (?) pomysł i powiodłam niewinnego (?) młodzieńca do Ścieku na Trębacką, do mekki filmowców, dziennikarzy i innych popaprańców, którzy wieczorem ściągali z całego miasta jak pszczoły do miodu, albo raczej jak muchy do g…
Najwyraźniej bardzo tym Wiktorowi zaimponowałam.
Prowadzaliśmy się przez jakiś czas tu i tam. Wiedział, że pracuję w Polskim Radiu i to też mu imponowało. On był dopiero studentem pierwszego roku rusycystyki. Potem wyjechał do Berlina Zachodniego, gdzie mieszkała jego matka. Kontynuował studia. Odwiedziłam go tam na początku listopada 1989, wyjechałam na 5 dni przed upadkiem Muru, really bad timing.
W 1992 odezwał się. Był znów w Warszawie i potrzebował zajęcia.
On miał perfect timing, bo akurat w Polskim Radiu tworzył się newsroom z prawdziwego zdarzenia. Ja wskoczyłam do niego miękkim ruchem z właśnie zlikwidowanej redakcji szwedzkiej Radia Polonia, ale na reporterów przyjmowano praktycznie każdego, kto się zgłosił i miał odwagę wyjść z mikrofonem na miasto.
Warsztat przychodził z czasem.
U Wiktora przyszedł błyskawicznie!
W ciągu kilku miesięcy został jedną z najjaśniej błyszczących redakcyjnych gwiazd. Okazał się urodzonym reporterem, z tym czymś, o co dziś trudno nawet wśród ludzi z odpowiednim wykształceniem.
Gdy pojawił się wakat na stanowisku korespondenta w Moskwie, było jasne, że Wiktor sprawdzi się także tam. No i tak się oczywiście stało.
Zaczęła się jego błyskotliwa kariera dziennikarska.
Żegnaj Wiktorze, do zobaczenia na lepszym ze światów!