0

Sensacje na Bemowie

Legia Warszawa - Arka Gdynia – 9 maja 2019

Koszykarze stołecznej Legii dwukrotnie pokonali faworyzowaną Arkę i losy rywalizacji ćwierćfinałowej rozstrzygną się w niedzielę w Gdyni.

Po wtorkowej przegranej goście z Gdyni przystąpili do meczu skoncentrowani. Dominowali na parkiecie do połowy drugiej kwarty osiągając nawet 16 punktów przewagi. Legia jednak błyskawicznie odrobiła straty i już na przerwę schodziła przy wyniku remisowym.

W drugiej połowie Zieloni Kosynierzy jeszcze poprawili skuteczność, a katem dla Gdynian okazał się Jakub Karolak, który trafiał na niespotykanej skuteczności ponad 70%. Jeszcze w końcówce Arka próbowała odrabiać straty, ale rozsądna gra gospodarzy pozwoliła utrzymać przewagę i cieszyć się z niespodziewanego wyrównania serii na 2:2.

Legia Warszawa – Arka Gdynia

100:94
(20-33, 27-14, 22-17, 31-30)

Stan rywalizacji
2:2

Fotoreportaż:

Opis meczu:

Czwarty mecz ćwierćfinału Energa Basket Ligi pomiędzy Legią Warszawa a Arką Gdynia tylko początkowo należał do faworyzowanych gości. Liczna warszawska publiczność była świadkiem wielkiego triumfu stołecznej drużyny. Legia pokonała Arkę 100:94 czym doprowadziła do stanu 2:2 w serii ćwierćfinałowej. O tym, która drużyna zagra w półfinale mistrzostw Polski zadecyduje piąte spotkanie obu ekip.

Od początku rywalizacja była wyrównana aczkolwiek to Arka łatwiej dochodziła do klarownych sytuacji do zdobycia punktów, Po celnym rzucie za trzy Sebastiana Kowalczyka, legioniści wyszli na prowadzenie 9:8, ale błyskawicznie dwukrotnie tym samym odpowiedzieli rywale. Skuteczni, silni rywale warszawian nie pozwalali stołecznym na zbyt wiele, co znalazło odzwierciedlenie w rezultacie pierwszej kwarty, którą Arka wygrała 33:20.

Kolejne minuty to dobra dyspozycja Josha Bostica, któremu starał się odpowiadać Filip Matczak. Przewaga gości topniała z każdą chwilą, dodatkowo zespół trenera Przemysława Frasunkiewicza często uciekał się do przewinień. Po faulu niesportowym Bartłomieja Wołoszyna Legia zbliżyła się na pięć punktów i jak się okazało to był impuls do dalszej walki, bowiem po trafieniach Mariusza Konopatzkiego i Sebastiana Kowalczyka było blisko remisu. Kompletnym zaskoczeniem dla rywala były dwa trafienia z dystansu Adama Linowskiego. Udany wjazd pod kosz zaliczył Filip Matczak czym ustalił wynik pierwszej połowy – 47:47.

Trzecią kwartę od dwóch celnych trójek rozpoczęli goście. To był jednak tylko niemrawy początek gospodarzy – w miarę upływu czasu legioniści wrócili na dobre tory i po trzech skutecznych akcjach Kuby Karolaka wyszła na prowadzenie 60:58. Prowadzenie swojego zespołu powiększył Keanu Pinder po tym jak, nietypowo dla niego, trafił za trzy punkty. Warszawianie złapali wiatr w żagle i nie zamierzali poprzestawać na skromnym prowadzeniu. Po 30 minutach gry stołeczni koszykarze cieszyli się z rezultatu 69:64.

To nie wszystko na co stać było tego dnia zawodników trenera Tane Spaseva. Heroiczną walkę warszawian doceniali kibice, którzy bardzo głośnym dopingiem próbowali pomóc swoim ulubieńcom. Przynosiło to skutek – Legia wciąż prowadziła grając jeszcze lepiej niż dotychczas. Po „trójce” Sebastiana Kowalczyka i punktach spod kosza Mariusza Konopatzkiego było już 82:72 dla gospodarzy. Gdynianie bardzo pragnęli szybko odrobić stratę, ale przez kilka chwil byli w niemałym szoku, jakby zastanawiając się jak doszło do sytuacji w której się znaleźli. Nie zważali na to legioniści, którzy byli jak w transie. Niesamowitą pracę wykonywał Jakub Karolak raz za razem dziurawiąc kosz rywali. Gdynianie dali radę zbliżyć się na 6 punktów, co nastąpiło po rzutach Deivydasa Dulkysa i Jamesa Florenca, ale Legia była zbyt silna. Ostatnie sekundy to już wielka radość na trybunach, bowiem koszykarze Legii, skazywani na porażkę, pokazali serce do walki i raz jeszcze zaskoczyli Arkę zwyciężając 100:94.

Jakub Karolak:

Graliśmy u siebie, niósł nas doping kibiców. Mało kto się spodziewał, że aż tak przeciwstawimy się Arce.

9 maja 2019 21:45
[fbcomments]