Czy Marszałkowska ma zakręt śmierci? Warszawiacy nie słyszeli, ale staramy się to sprawdzić.
14 grudnia 2015 roku (sądząc po komentarzach) w dziale Film portalu Wirtualna Polska pojawił się artykuł o Krystynie Chimanienko, aktorce, która zmarłą tragicznie w wypadku jaki przydarzył jej się na ulicy Marszałkowskiej. Sensacyjny, przyciągający wzrok tytuł „Padła ofiarą warszawskiego „zakrętu śmierci”” zwraca uwagę. [LINK]
Cytujemy za WP:
– Jest w centrum Warszawy ulica, gdzie co parę lat giną ludzie, wypadając samochodami na pobocze. To fragment Marszałkowskiej prowadzącej zygzakiem przez dawny Ogród Saski – czytamy w Życiu Warszawy o niesławnym „zakręcie śmierci”. Właśnie tam życie straciła Krystyna Chimanienko, zaledwie 37-letnia aktorka. […]
Do tragedii doszło 27 marca 1972 roku. Prowadzony przez Krystynę Chimanienko samochód wpadł na tory i roztrzaskał się o słup trakcyjny; potem uderzył w mur pałacu Saskiego. [LINK]
– Powiedziano, że jechała za szybko – czytamy w Życiu Warszawy. Ale czy naprawdę tym razem zawiniła brawura kierowcy?
– W następnych latach miało tam miejsce wiele podobnych nieszczęść: auta wynoszone siłą odśrodkową z asfaltu zjeżdżały na tory tramwajowe – dodaje dziennikarz Życia Warszawy, twierdząc, że „to po prostu źle zaprojektowana jezdnia”. – Wszystko wskazuje na to, że podcięcie zakrętu powstało w 1948 roku, gdy układano tory tramwajowe i nie mieściły się one między pałacem Błękitnym w Ogrodzie Saskim a jezdnią, więc zacieśniono ulicę. Na nieszczęście warszawiaków.
Szybka ankieta wśród znajomych warszawiaków potwierdziła brak w Warszawie miejsca, które by warszawiacy nazywali „zakrętem śmierci”, a już na pewno nie esowatą Marszałkowską. Zresztą Życie Warszawy, na które powołuje się autor wspomnienia o aktorce, też nie używa takiego określenia. Pisze, że co parę lat giną tam ludzie. Szkoda, że autor z WP nie podał konkretnego źródła, bo można by sprawdzić co Życie Warszawy miało na myśli pisząc „co parę lat”. Czy co 2 czy co kilka.
Większą ciekawostką było, że aktorka miała uderzyć w mur Pałacu Saskiego. W odnalezionym artykule, który napisał pan Rafał Jabłoński, zatytułował „Zakręt śmierci” i opublikował 10 czerwca 2010 roku, czyli stosunkowo niedawno, pałac Saski nie występuje bo i wystąpić nie może. Autora z WP poniosła ułańska fantazja. [LINK]
W kwestii wypadkowości na tym odcinku ul. Marszałkowskiej postanowiliśmy poprosić o pomoc Komendę Stołeczną Policji.
St. aspirant Robert Opas z Zespołu Prasowego KSP, warszawiak, także był zaskoczony informacją o zakręcie śmierci.
Niestety nie ma łatwego dostępu do danych z lat 70 i 80. Być może już nie istnieją.
Napisał:
Tak jak mówiliśmy – Ciężko mówić, że ten rejon jest szczególnie „wypadkowym”.
Na całym odcinku od ul. Senatorskiej do ul. Królewskiej w latach 2006-2015 odnotowano 27 wypadków, w których zginęła 1 osoba a 30 zostało rannych.
Większość tych zdarzeń (19) miało miejsce przy ul. Królewskiej – więc w obszarze obszernego skrzyżowania.
I to chyba tyle na temat legendarnego, warszawskiego „zakrętu śmierci”. Autor z Życia Warszawy również trochę „doprawił” swój artykuł by mu nadać smaku i przyciągnąć wzrok.

A jak już jesteśmy przy tym odcinku ulicy Marszałkowskiej, to warto przypomnieć, że już przed wojną w 1939 r. W 1935 rozpoczęto przygotowania. Marszałkowską przedłużono do placu za Żelazną Bramą. Żelazna Brama była wejściem na teren Parku Saskiego, który w ówczesnych czasach był ogrodzony i zamykany na noc. Brama stała w miejscu gdzie biegnie ta część Marszałkowskiej w centrum Osi Stanisławowskiej.
Od bramy tej wziął swą popularną nazwę plac, na którym było targowisko pod chmurką, nieopodal stanęła hala targowa „Gościnny Dwór” oraz bazar Janasza. W latach 1899-1901 wybudowano w pobliżu targowe hale Mirowskie.
Żelazna Brama stała dokładnie w tym miejscu gdzie teraz biegnie „nowa” Marszałkowska. Przedłużenie do Pl. Bankowego zrealizowano podczas okupacji niemieckiej około roku 1940. Wylano asfalt i ułożono chodniki.