Astronauci na Torwarze

James Blunt - Festival de Cornouaille 2011
James Blunt – Festival de Cornouaille 2011
fot. Thesupermat (Wiki)

Nie dość, że gwiazda wieczoru zaimponowała swoją charyzmą, to występujący w roli supportu członkowie zespołu GypsyFingers zaskoczyli widzów swoją wszechstronnością.

Victoria Coghlan i Luke Oldfield grają na prawie wszystkich instrumentach, tworząc nowoczesną orkiestrę instrumentów akustycznych i elektrycznych.

Muzycy spotkali się po raz pierwszy w 2011 roku.
Victoria wróciła wówczas z podróży, w trakcie której, między innymi na paryskiej scenie muzycznej, odkrywała różne trendy muzyczne, mieszając je ze swoim klasycznym i chóralnym doświadczeniem. Luke od najmłodszych lat występował na scenie i rozwijał swoje umiejętności jako producent w należącej do jego ojca, słynnego Mike’a Oldfielda, wytwórni Tilehouse Studios. Właśnie w tej wytwórni w sierpniu 2014 roku wydano „Circus Life” – debiutancki album zespołu.

W rzadkich, niestety, recenzjach dotyczących zespołu GypsyFingers można znaleźć sugestie, czyja twórczość inspiruje ich. Osobiście porównałbym ich styl do prezentowanego przez Katie Melua. Głos Victorii zbliżał się, w mojej ocenie, do doskonałości prezentowanej przez Loreenę McKennitt. A piosenka „Eating Me” zupełnie powaliła mnie na kolana. Nie słyszałem ich wcześniej, ale zaraz po koncercie zacząłem – na razie bezskuteczne – poszukiwania ich płyty.

GipsyFingers - marzec 2014 r.
GipsyFingers – marzec 2014 r.
fot. GipsyFingers (Facebok)

Wracajmy jednak do koncertu.
Punktualnie o godzinie dwudziestej pierwszej zabrzmiała muzyka z filmu „Odyseja kosmiczna 2001”, a na ekranie pojawiły się „kosmiczne” obrazy. Na scenę weszli artyści odziani w stroje przypominające lżejszą wersję ubrań astronautów lub załóg wojskowych samolotów. Instrumenty rozstawiono na podwyższeniach przypominających księżycowe łaziki. Nie bez kozery: wszak koncert odbył się w ramach kolejnej światowej trasy koncertowej, której celem jest promocja wydanej w ubiegłym roku płyty „Moon Landing”. Pierwsze piosenki pochodziły z tej właśnie płyty. James Blunt od razu wciągnął publiczność do udziału w widowisku. Okazało się, że wielu fanów zna słowa piosenek z najnowszej płyty: kiedy Artysta przerywał śpiew i „dyrygował” publicznością, podejmowała ona wyzwanie.

Jednak największą euforię widowni wywołał utwór „You’re  Beautiful”, pochodzący z debiutanckiej płyty „Back to Bedlam”. Nie bez kozery ta piosenka – wkrótce po premierze  w Stanach Zjednoczonych – znalazła się na szczycie prestiżowej listy Bilboard Hot 100, co rzadko zdarza się brytyjskim utworom.  Artysta dostosował się do stanu ekscytacji publiczności, zszedł ze sceny i… wylądował na ramionach widzów. Następnie przetoczył się na rękach fanów wzdłuż sceny.  Często zdarza się, że znamy ze słyszenia jakąś piosenkę, ale nie kojarzymy jej tytułu czy wykonawcy. O kompozytorze danej melodii i autorze słów nie wspomnę, gdyż – niestety – interesuje się tym niewielu słuchaczy. Sądzę jednak, że ktoś, kto usłyszał wzmiankowany utwór, powinien skojarzyć z nim nazwisko Jamesa Blunta.

Następne piosenki – to również pokaz umiejętności wokalnych, instrumentalnych i… sprawności fizycznej Artysty. Nic dziwnego zatem, że kiedy James Blunt i towarzyszący mu sześcioosobowy zespół zeszli ze sceny, publiczność domagała się bisu. Muzycy nie dali się długo prosić, wyszli na scenę i zaczęli grać. Gwiazda wieczoru wyszła w trakcie intro, mając na głowie – a jakże! – hełm pilota odrzutowca.

Już wcześniej słuchałem piosenek w wykonaniu Jamesa Blunta. Dopiero jednak po wysłuchaniu i obejrzeniu występu na żywo zrozumiałem, dlaczego koncerty byłego oficera armii brytyjskiej na całym świecie zawsze oznaczały komplet wyprzedanych biletów. Cztery single znalazły się na pierwszych miejscach list przebojów. Artysta, który nie tylko śpiewa, ale i gra na kilku instrumentach, otrzymał mnóstwo nagród. W tym czasie wydał cztery albumy. Ich sprzedaż osiągnęła, nieosiągalną dla artystów z wielu krajów, liczbę 17 milionów.

Podczas każdego koncertu staram się obserwować zachowanie publiczności. Podobnie było na Torwarze. Początkowo większość widzów zajmowała miejsca siedzące. Kiedy jednak James Blunt stopniowo wciągał publiczność do zabawy, coraz więcej osób przeskakiwało barierki i podążało na płytę. Rzadko widuję takie zjawisko. Zatem byłem trochę zdziwiony, kiedy po pewnym czasie pojawili się ochroniarze, którzy zablokowali taką możliwość. Nie wiem, być może względy bezpieczeństwa decydowały o tym. Sądzę jednak, że artystom jest miło, kiedy publiczność chce być jak najbliżej sceny.

Już dawno stwierdziłem, że Właścicielka Agencji Artystycznej PARADAM, pani Agnieszka Kloryga, ma świetny gust muzyczny. Opisany powyżej koncert Jamesa Blunta był tego kolejnym dowodem. Był to trzeci występ Artysty w Polsce. Jeśli dojdzie do następnych, bardzo chętnie wybiorę się na nie.

Warto zajrzeć na stronę GypsyFingers by posłuchać ich muzyki: LINK

Do zobaczenia Polska!

5 października 2014 18:33