O mareckich cegielniach dostarczających budulec do Warszawy opowiada Tomasz Paciorek z Towarzystwa Miłośników Historii.
106. felieton pod wspólną nazwą: Stolica historii. Przedstawiają członkowie Towarzystwa Miłośników Historii w Warszawie, które są już od trzech lat emitowane w każdą sobotę, w nieco skróconej wersji, w Radiu Kolor.
Podcast Radia Kolor jest pod tekstem.
Z cyklu:
Stolica historii.
Przedstawiają członkowie
Towarzystwa Miłośników Historii w Warszawie.
Odcinek CVI:
Mareckie cegielnie
Opowiada Tomasz Paciorek
Dziś opowiem Państwu o procesie produkcji cegły i cegielniach, które prężnie funkcjonowały na przełomie XIX i XX wieku na terenie dzisiejszych Marek i ich najbliższych okolic.
Początki przemysłowego pozyskiwania glinianego surowca na terenie Marek rozpoczęło się na dobre w II połowie XIX wieku. Wtedy to cegielnie przeżywały swój największy rozkwit, gdyż bardzo mocno rozpowszechniło się budownictwo z cegły jako materiału trwalszego, a przede wszystkim bezpieczniejszego w przypadku zagrożenia pożarem niż tradycyjne drewno.
Pod koniec XIX wieku na terenie Marek funkcjonowało 5 cegielni. Natomiast w okresie 20-lecia między wojennego było ich aż 30. Do największych z nich należały cegielnie: Maksymiliana Małachowskiego, Menzla, Stypińskiego, Doktorowicza, Halbera, Mańka, Trębeckiego, Goldberga, Rościszewskiego i wielu innych. Do dzisiaj niektóre części Marek noszą nazwę Henryków – właśnie od miejsca, gdzie funkcjonowała cegielnia Henryka Doktorowicza czy np. Rościszewo, gdzie swoją cegielnie miał Jan Rościszewski.

Bogate pokłady gliny zalegające tereny Marek, wykorzystywano nie tylko do wyrobu cegieł, ale również do wyrobu dachówek czy rur drenażowych.
A jak wyglądał sam proces produkcji cegły i kto tu pracował – już spieszę Państwu opowiedzieć.
Otóż, proces produkcji cegły rozpoczynał się od kopania gliny. Pokłady tego surowca występowały już niekiedy kilkadziesiąt cm od powierzchni ziemi. Najpierw robotnicy wykonywali tzw. „odkrywkę” czyli zdejmowali warstwę ziemi ażeby się dostać do pokładów gliny. Miąższość pokładów sięgała niekiedy kilkunastu metrów. Według niektórych „strycharzy”, bo tak nazywali się pracownicy wydobywający urobek, najwłaściwszą porą na kopanie gliny był początek zimy – listopad i grudzień. Wydobyta wtenczas glina leżakowania aż do wiosny. Niekiedy, przy dużym popycie na cegłę, przerabiano glinę prosto ze złoża.
Leżakującą glinę mieszano z piaskiem i trocinami, a mieszadłem obracały zaprzęgnięte konie. Tak wymieszana glina była prawie gotowa do formowania. Tym zajmowali się już formiarze. Nadawali masie odpowiedni kształt w specjalnie do tego celu przystosowanych drewnianych formach. Wyjętą z formy cegłę pomocnik formiarza woził lub przenosił na plac strycharski i układał na ziemi na płask. Wówczas do pracy przystępował „stemplownik”, który specjalnie do tego przygotowanym metalowym stemplem odciskał na świeżej surówce inicjały właściciela cegielni. Uformowane cegły suszono pod wiatami przez kolejne dni, a nawet tygodnie – w zależności od pogody. Z wiat cegłę transportowano do pieca.

Wypalanie cegły stanowiło końcowy i najważniejszy etap w całym procesie jej produkcji. Decydowało m.in. o jej jakości i wyglądzie, a więc i o cenie. Dlatego też palacz, który odpowiadał za wypalenie cegły był najlepiej zarabiającym strycharzem. Przeciętny piec mieścił około 50 tys. cegieł i rocznie można było wypalić w nim około 250 – 300 tys. sztuk.gielni wynosiła średnio na początku lat trzydziestych XX wieku około 5 zł i można było za nią kupić 10 kg chleba. Najwięcej zarabiali majstrowie. Pracowano zwykle 10 -12 godzin dziennie. Koniec cyklu produkcyjnego w cegielni przypadał zazwyczaj na św. Michała, tj. 29 września.

Dniówka w cegielni wynosiła średnio na początku lat trzydziestych XX wieku około 5 zł i można było za nią kupić 10 kg chleba. Najwięcej zarabiali majstrowie. Pracowano zwykle 10 -12 godzin dziennie. Koniec cyklu produkcyjnego w cegielni przypadał zazwyczaj na św. Michała, tj. 29 września.
Dziś cegielni już nie ma. Zostały po nich tylko wspomnienia, choć czasami zdarza się, że gdzieniegdzie natkniemy się na lica cegieł, na których jeszcze dumnie widnieją stemple dawnych mareckich cegielni. I tak oto na warszawskim Mariensztacie, na jednej z kamienic, pod brakującym kawałkiem tynku można odczytać napis Rościszewo. Spacerując między starymi kamienicami warszawskiej Pragi można na ceglanych murach dostrzec stempel Halber Marki. Zdarza się też, że przy rozbiórkach starych domów, najczęściej do kontenerów na gróz, trafiają cegły z logo cegielni Pustelnik.
No, cóż nowe wypiera, a może zastępuje stare…
Signum temporis.
Tomasz Paciorek
Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego oraz studiów doktoranckich w zakresie ekonomii w Instytucie Pracy i Spraw Socjalnych w Warszawie.
Pracownik w administracji państwowej.
Pasjonat lokalnej historii, autor licznych opracowań na temat Marek, członek Stowarzyszenia Marki-Pustelnik-Struga.
Od 2010 r. radny miasta Marki.
Członkiem TMH jest od końca 2022 roku.
Podcast Radia Kolor
4:15 minuty
(kliknij logo)
Zobacz też inne odcinki cyklu:
- Lista odcinków: [LINK]