0

27. dzień Powstania Warszawskiego

"Ziu" niemiecki moździerz dużego kalibru typu Karl używany do ostrzału Starego Miasta z Parku Sowińskiego na Woli.
"Ziu" – niemiecki moździerz dużego kalibru typu Karl używany do ostrzału Starego Miasta z Parku Sowińskiego na Woli.
fot. Leher (Bundesarchiv Wiki)

27 VIII 1944 niedziela. Wschód słońca 5:54, zachód 19:52, średnia temperatura powietrza 20 °C, słonecznie.

W nocy 26/27 VIII kompanie K-1 i B-3 z pułku AK „Baszta”, po parogodzinnej walce opanowały klasztor Nazaretanek przy Czerniakowskiej, z którego ewakuowano zakonnice i będących pod ich opieką rannych oraz ludność cywilną.

Następuje reorganizacja obrony Starego Miasta.
Płk „Wachnowski” odcinek północny powierza „Radosławowi”, wschodni kpt. „Trzasce”, południowy mjr „Rogowi” zaś zachodni mjr „Sośnie”.

Naczelny Wódz, gen. broni Kazimierz Sosnkowski nadaje Virtuti Militari IV klasy dowódcy obrony Starego Miasta, plk dypl. Karolowi Ziemskiemu „Wachnowskiemu”.

Oddziały rtm. „Bończy” udaremniają próbę wysadzenia w powietrze Katedry zdobywając przy tym ok. 100 kg materiałów wybuchowych i biorąc do niewoli jeńców z brygady Dirlewangera.
Ostatecznie Katedra przechodzi jednak w ręce niemieckie a rtm. „Bończa” jest ciężko ranny.

Utrzymane zostają barykady na Piwnej i Podwalu.
Walki toczą się także wewnątrz pomieszczeń PWPW.

Przez cały dzień Stare Miasto jest bombardowane przez lotnictwo, któremu towarzyszy ciężka artyleria.
Oddziały AK są dziesiątkowane na kwaterach.

W Śródmieściu-Południe odparto nocne wypady załogi Urzędu Telekomunikacyjnego na rogu Nowogrodzkiej i Poznańskiej oraz próby ataku z gmachu Ministerstwa Komunikacji przy Chałubińskiego.

Na linii ulic Ceglana – Łucka zatrzymano uderzenie idące wzdłuż Walicowa i pl. Żelaznej Bramy.
Niemcom udało się jednak obsadzić ul. Grzybowską od Waliców po Towarową i dawne koszary policji na Ciepłej róg Grzybowskiej

Wojtek

Wczoraj w rejonie Chłodna – Grzybowska zginął 11-letni łącznik Wojtek w chwili, gdy z wysuniętej placówki biegł z meldunkiem.
Pełnił służbę od pierwszego dnia Powstania w pewnym plutonie szturmowym.
Wojtek ma za sobą szereg wyczynów.

Kiedyś przedarł się na dworzec główny i po 3 – godzinnym pobycie wśród Niemców wrócił z meldunkiem o siłach i ilości bron npla.

W dn. 15 bm. Wojtek wyprowadził z odciętej pIacówki 5 ludzi przez teren mocno obsadzony i ostrzeliwany przez Niemców.

Biuletyn Informacyjny”, 27 VIII

Anna Swirszczyńska

Szczeniak

Kiedy zaczął rano ustawiać w bramie
butelki z benzyną,
stróż klął jak wściekły.

Szczeniak
wywalił mu język do pasa.

Wieczorem przynieśli go żołnierze,
podpalił czołg.

Stróż klął już ciszej kopiąc
na podwórzu
mały dołek dla szczeniaka.

Łączniczka.
(dedykowany Jance Jaworskiej)

Ścigana seriami karabinów maszynowych
biega, czołga się, pełza
pod kulami, pod bombami przenosi rozkazy i meldunki.

Oduczyła się jeść i spać.
Jej ciało
to tylko oczy.

1944 sierpień 27, Warszawa (Śródmieście Północne).

Pismo dowódcy PAL Grupy „Centrum”, płk Józefa Pieńkosia („Skały”) do dowódcy Okręgu Warszawskiego AK, płk Antoniego Chruściela („Montera”) w sprawie oszczerczych pogłosek pomawiających PAL o przygotowywanie zamachu stanu

Warszawa, dnia 27.8.1944 r.
ściśle tajne
do rąk własnych

Dowództwo
Grupy „Centrum”
Polskiej Armii Ludowej

Do
Dowództwa Obrony Warszawy
Komendant Monter

Wywiad mój zameldował mi, że w Delegaturze Rządu i Komendzie AK są pogłoski, że PAL ma zamiar zrobić zamach stanu.

Stwierdzam, że moje stanowisko jest niezmienne, jakie zadeklarowałem Panu.

Proszę Pana Komendanta, aby Oddział II Pana zwrócił uwagę na rzeczy istotne, a nie inspirować rzeczy, które w tych groźnych dla nas chwilach nie mogą mieć miejsca. Tylko wspólnym ramieniem możemy odeprzeć wroga i zwyciężyć.

Dla uniknięcia na przyszłość, aby pewne osobniki nie łowiły ryb w mętnej wodzie, zawsze jestem gotów zameldować się u pana i dać potrzebne wyjaśnienia.

Dowódca Grupy „Centrum” PAL
Skała

Oryginał, maszynopis
AWIH, 111/42/48-48

1944 sierpień 27, Warszawa (Śródmieście Północne).

Pismo płk Leona Korzewnikianca, p.o. komendanta głównego KB, do płk Antoniego Chruściela („Montera”), stwierdzające fakt taktycznego podporządkowania się oddziałów KB dowództwu AK i przeciwstawiające się nagonce prasy obozu londyńskiego na KB

M. p., dnia 27.8.44 r.
Komenda Główna KB
L. dz. 81

Meldunek

Do pana Komendanta
Warszawskiego Okręgu AK
w/m

Panie Komendancie!

Na podstawie rozmów z dnia 9 i 10 bm. 44 r. z Panem Komendantem – Oddziały KB w Warszawie zostały podporządkowane pod względem taktycznym Panu jako Komendantowi Okręgu AK na Miasto Warszawę.

Rozkazem nr 15 pkt 1/1 Pan Komendant podał powyższe do ogólnej wiadomości. Od tej chwili nie zaistniał ani jeden fakt, który byłby w kolizji z rozkazami Pana Komendanta, przeciwnie, z Oddziałów KB walczących na barykadach padło śmiercią żołnierską 67 a rannych jest 238.

Jako p.o. Komendanta Oddziałów KB biorących udział w obronie Warszawy na poszczególnych odcinkach pod dowództwem AK proszę o podanie tego faktu do wiadomości, gdyż rozsiewanie różnych pogłosek przez nie zorientowaną co do tego prasę obniża zdolność bojową naszych oddziałów stojących na linii ognia.

Stwierdzam w imieniu dowódców i żołnierzy walczących w Oddziałach KB, że aż do zwycięskiego zakończenia obrony Warszawy spełnimy nasz żołnierski obowiązek

P.o. Komendanta
Leon, płk

Oryginał, maszynopis
AWIH, 111/42/48-49

1944 sierpień 27, Warszawa (Śródmieście Północne).

Artykuł z „Głosu Warszawy” oceniający na przykładzie jednolitego frontu walki w powstańczej Warszawie politykę obozu londyńskiego

W obliczu rzeczywistości

Od czterech tygodni życie Warszawy skupia się wokół jednego tylko zagadnienia – walki. Rozbujałe w ostatnich szczególnie czasach namiętności polityczne na tematy związane z obliczem przyszłej, wyzwolonej Polski ustąpić musiały miejsca wymowie karabinów i granatów. Polityczne spory zbladły w obliczu twardego faktu, iż pierwej, zanim będziemy się kłócić, jaka ma być Polska, należy ją wywalczyć, trzeba ją wyrwać z krwawej paszczy hitlerowsko-niemieckiego zaborcy.

Jedność, jakiej przykładem jest walcząca Warszawa, ma swój głęboki sens. Potwierdza ona jeszcze raz słuszność hasła, jakie wysuwaliśmy od’ początku, że szeroki narodowy front walki z okupantem objąć powinien wszystkie kierunki polityczne i obozy, objąć powinien wszystkich Polaków. Niestety, nazbyt często partykularne interesy poszczególnych obozów brały górę nad podstawowym interesem całej Ojczyzny, nazbyt często wysiłek poszczególnych grup szedł w kierunku wznoszenia wewnętrznych barier, dzielenia sił, które należało zjednoczyć.

Dlaczego tak było – odpowiedź jest prosta. Dlatego, że tylko nieznaczna część sił społecznych użyta była właściwie do walki z okupantem. Olbrzymia większość zorganizowanych w podziemiach sił używana byłą do politycznych rozgrywek, stanowiła odwody dalekosiężnych planów politycznych.

Wszak do ostatniej chwili aktywnie walczące oddziały partyzanckie stanowiły znikomy odsetek tego, czym Polska rozporządzała. Zrozumiałe, że dla tej reszty należało znaleźć jakieś zajęcie – tym zajęciem było budowanie „frontu wewnętrznego”.

Historia pokazała, że zetknięcie się twarzą w twarz z niemieckim wrogiem, przejście od deklamacji do walki obaliło z miejsca sztucznie wzniesione przegrody, rozwiało wyhodowane przesądy.

Na barykadach stanęli żołnierze AK, AL czy PAL, godnym bohaterskim wysiłkiem odpierali wściekłe ataki wroga, na tej samej barykadzie przelewali krew, składali w ofierze swe życie. Czyż wobec groźby zagłady ze strony niemieckich morderców, wobec wielkości wspólnego zadania, stojącego przed całym Narodem, mogły ostać się nastroje wzajemnej niechęci czy wrogości?

Z perspektywy czterech tygodni warszawskiego powstania stwierdzić trzeba, iż prasa podziemna wielu obozów świadomie pomniejszała niemieckie niebezpieczeństwo, świadomie fałszowała rzeczywistość, twierdząc; iż wróg nasz został już właściwie pokonany, podsuwając zarazem, iż główną uwagę należy zwrócić na wschód. Tymczasem krwawe dzieje pięcioletniej okupacji, doświadczenia toczącej się obecnie walki mówią, iż podstawowym wrogiem Polski są Niemcy, że pozostaną nim również i po swojej klęsce, której początku jesteśmy świadkami.

Przeciwko temu wrogowi naród Polski musi zjednoczyć się sam na zewnątrz, musi znaleźć sobie sprzymierzeńców. Od kilku już lat stoimy w obliczu rzeczywistości, która wielkim głosem woła, iż głównym naszym sprzymierzeńcem w naszej obecnej walce i przyszłym zabezpieczeniu się przed nową katastrofą jest Związek Sowiecki. Tego głosu rzeczywistości nie zagłuszy żadne krętactwo polityczne. Każda próba zamknięcia oczu na ten oczywisty fakt pociąga za sobą skutki ujemne dla losów i interesów Narodu Polskiego.

Warszawa, jeśli idzie o podstawową masę społeczeństwa stolicy, przestała politykować. Obserwując opinię publiczną, można stwierdzić, iż niechętnie przyjmuje ona wszelkie wewnętrzne wycieczki, słusznie widząc w nich osłabienie jednolitego frontu, odciąganie uwagi od’ głównego zadania, jakim jest pokonanie wroga. Nie znaczy to jednak, aby ustało życie polityczne. Niepostrzeżenie dokonują się w społeczeństwie głębokie przemiany. Wszystkie propagowane koncepcje polityczne przechodzą życiową próbę. W obliczu twardej rzeczywistości krystalizują się nowe nastroje, zwycięża świadomość zgodności działania w odbudowie niepodległej, demokratycznej Polski i współdziałania z tymi siłami, które wspólnie z nami włożyły gigantyczny wysiłek w dzieło pokonania Niemiec.

W umysłach całego społeczeństwa stolicy dojrzało już przekonanie, że siłą, która przyniesie nam wyzwolenie, jest armia sowiecka, że jedynie przez współdziałania z nią możemy w pełni wyzyskać nasz bojowy wkład w dzieło wyzwolenia Polski i Europy.

„Glos Warszawy” 1944 nr 167, s. 1

1944 sierpień 27, Otwock.

Notatka oficera AL ppor. Józefa Kuśmierka („Arnolda”) dla kierownictwa PPR w Lublinie o przygotowaniach AL do wyzwolenia Warszawy przez Armię Radziecką oraz o pierwszych walkach oddziałów powstańczych AK na Żoliborzu

PPR a powstanie warszawskie

Warszawskie władze partyjne i wojskowe KRN były zaskoczone nagłymi wypadkami na froncie i w polityce. (Przytaczam zdanie dowódcy Warszawy „Ryszarda” (1): „o cztery dni za wcześnie, za cztery dni bylibyśmy gotowi”, wypowiedziane w niedzielę, to .jest na trzy dni przede wybuchem).

W ciągu ostatnich dni poprzedzających powstanie dało ,się zauważyć zdenerwowanie i naprężenie. Do niej chwili zachowywaliśmy konspirację, co w tych warunkach było już niemożliwe (brak telefonu, komunikacji, zamykanie ulic dla ruchu wojsk). Dopiero w sobotę został ogłoszony rozkaz dekonspiracji, co, było za późno, gdyż część ludzi już straciła kontakty. Dowództwo Główne i Władze Centralne Partii nie podlegały temu rozkazowi, co było przyczyną zerwania łączności wielu grup z dowództwem. Jeśli chodzi o technikę (2), ta zawiodła kompletnie. W ostatnich dniach był zupełny brak aktualnych ulotek i bibuły (3), w czym nas uprzedziła wspaniale AK. Przez to straciliśmy ważny moment, który można było świetnie wykorzystać. Działania Armii Ludowej były przez te wszystkie wyniki mocno sparaliżowane i przez krańcowo sprzeczne rozkazy. Brak było amunicji, materiałów wybuchowych. Broń była rozmieszczona w złych punktach, niektóre dzielnice nie miały jej wcale (Mokotów, Żoliborz, Marymont). Te oddziały, które jeszcze utrzymały się, były zajmowane do akcji drugorzędnych (opanowanie ewidencji bloków „Żeromskiego” na Kole na 18 godzin przed powstaniem).

Dzień wybuchu powstania był dniem pewnego odprężenia w Warszawie.

Dało się to odczuć nawet po nastrojach ulicy. Ostatnie spotkanie z kierownictwem partyjnym Woli w poniedziałek o godz. 18 (Stalski (4), Szymon (5), Witek (6), Karol (7), Krystyna (8), Ryszard (9), Głowacki, Manin, Cienki (10) i inni) dało rozkaz ostrego pogotowia z poniedziałku na wtorek. (Z powodu późnej pory pogotowie to prawie zupełnie zostało niewykonane). Natomiast Ryszard we wtorek o godz. 11, powołując się na pertraktacje z AK, kazał dalszego przygotowania zaniechać (na razie). W dalszej rozmowie skarżył się na brak organizacji oddziałów drobniejszych oraz mówił o oddziale AL, który miał przyjść z pomocą Warszawie (11); jaki to oddział i gdzie był, tego nie wiem.

Teraz przytoczę kilka znanych faktów z AK:

Dekonspiracja i ostre pogotowie zostało zarządzone już na dwa tygodnie przed powstaniem. Duża część oddziałów AK opuściła Warszawę na rozkaz „Bora”. Pogotowie bojowe było zarządzone w niedzielę, wzmocnione w poniedziałek; we wtorek rano część oddziałów została zdemobilizowana. Oddziały te nie miały rozdzielonej broni, a uzbrajały się z własnych [zasobów], nie miały też żadnych rozkazów, co do obiektów, które miały atakować. Dowództwo AK wezwało (plakaty, ulotki) do podporządkowania się Delegaturze, niedwuznacznie mówiąc o powstaniu, oraz napominało, by oddziały i ludność współpracowały z Wojskiem Sowieckim.

Powstanie

Powstanie wybuchło we wtorek, kilka minut po czwartej. Ulice były pełne ludzi dążących do domów, ostatnie tramwaje (które stały się trumnami setek istot) były przepełnione, po ulicach jeździły patrole aut pancernych. Atak rozpoczął się o godz. 16 m. 30 na most Kierbedzia od strony Starego Miasta. Przyczółki mostowe nie zostały opanowane przez AK. Następnie powstanie objęło większą część Warszawy. Niemcy wycofali się, by rano, ściągnąwszy siły pancerne, opanować główne arterie Warszawy oraz zaczęli ostrzeliwać z artylerii i bombardować miasto, które zaczęło płonąć.

Komunikaty o sytuacji podawał gen. „Bór”, który też dał rozkaz powstania.

Powstanie zaskoczyło mnie ma ul. Potockiej o godz. 17 m: 30, tam też przyłączyłem się do powstania do oddziałów AK (wiedząc, że w razie powstania mamy współpracować z AK), (uzbrojonych oddziałów AL na Marymoncie nie było). Do godz. 18 na ulicach Żoliborza nie było już Niemców, trzymali oni tylko wiadukt nad Dworcem Gdańskim, który był podobno atakowany od strony Warszawy.

Oddziały AK nie były zorganizowane w jedną całość, ale działały przeważnie na własną rękę i niektóre zupełnie pozbawione były odpowiedniego dowództwa. Żaden żołnierz nie miał pojęcia o sytuacji wojskowej. Rano w środę musieliśmy opuścić ulice, po których jeździły patrole czołgów, z nimi nie przyjmowaliśmy walki. Następnej nocy komunikat „Bora” donosił o zwycięstwach na Żoliborzu, co wywołało rozgoryczenie i było powodem dezercji wielu ludzi (wszyscy wiedzieliśmy już jasno, że sprawa przegrana). Następnego dnia Niemcy zaczęli palić i ostrzeliwać ludzi w okolicach placu Inwalidów. Staraliśmy się przyjść im z pomocą, co było bezcelowe, wycofaliśmy się pod morderczym ogniem niemieckiej broni maszynowej, zastawiając więcej niż połowę zabitych; po tym ataku W szelka obrona tej części Żoliborza ustała, reszta wycofała się ma Marymont, tam uległa rozsypce.

Zachowanie się ludności po pierwszych godzinach walk było wspaniałe, wszystkich ogarnął entuzjazm zwycięstwa, lecz gdy szala zwycięstwa przechyliła się gwałtownie na stronę Niemców, spotykaliśmy się coraz częściej z ohydnym egoizmem. Mimo to niektóre jednostki społeczeństwa trwały do końca. Zdarzały się wypadki, że dla ratowania całej dzielnicy potrzebowaliśmy zająć jeden dom, ludność przybrała postawę obronną, nie było czasu na łamanie oporu snobów; lecz były wypadki, kiedy dwie kobiety wyniosły z ognia niemieckiej „flak artylerii” bojowca, przy tym jedna z kobiet została ciężko ranna.

Widząc beznadziejność sytuacji, opuściłem Warszawę z czwartku na piątek, przedzierając się przez front.

Otwock, 27. VIII.1944 r.
Arnold

Odpis, maszynopis
AZHP, III-F-II, t. 1 poz. 32.

Przypisy.

  1. (1) Mjr Bolesław Kowalski – dowódca Warszawskiego Okręgu AL.
  2. (2) Chodzi o aparat wydawniczy PPR i AL.
  3. (3) Mowa o prasie konspiracyjnej PPR t AL.
  4. (4) Kazimierz Przybył – przewodniczący konspiracyjnej Warszawskiej Stołecznej Rady Narodowej.
  5. (5) Jan Szatek – sekretarz Komitetu Dzielnicowego PPR Wola.
  6. (6) Ppor. Wacław Pałatyński – dowódca dzielnicy AL-ZWM Wola.
  7. (7) Ppor. Karol Grabski – oficer sztabu Okręgu Warszawskiego AL.
  8. (8) Izolda Kowalska – sekretarz Komitetu Warszawskiego PPR.
  9. (9) Mjr Bolesław Kowalski.
  10. (10) Ppor. Leon Wrzosek – oficer zaopatrzeniowy Okręgu Warszawskiego AL.
  11. (11) Chodziło o pluton 1 kompanii AL z batalionu „Czwartaków”, który kilka dni wcześniej został wysłany pod dowództwem por. Tadeusza Pietrzaka w okolice Dęblina po radziecka broń zrzutową, przeznaczoną dla warszawskich oddziałów AL. Pluton ten nie zdołał powrócić do Warszawy przed wybuchem powstania warszawskiego.

Źródła:

  • Maciej Kledzik, „Królewska 16”, Instytut Wydawniczy PAX, Warszawa 1984.
  • Antoni Przygoński, „Udział PPR i AL w Powstaniu Warszawskim”, Książka i Wiedza, Warszawa 1970
  • Almanach Powstańczy 1944 z kalendarzem na rok 2004, Miasto Stołeczne Warszawa, Warszawa 2003
  • Witryna Internetowa: http://www.whatfor.prv.pl

Powrót do kalendarium PW
1944

27 sierpnia 2014 00:05
[fbcomments]