0

„Miasto 44”

projekcja filmu "Miasto 44"
fot. A. Sheybal-Rostek

Film Jana Komasy „Miasto 44” jest epicki, w pełnym, tradycyjnym znaczeniu tego słowa. Zrealizowany został z rozmachem. Jest kompletny dramaturgicznie, konsekwentny, dobrze zagrany i niezwykle realistyczny. Może stawać w szranki z istniejącymi już obrazami o wojnie i okupacji oraz o Powstaniu Warszawskim.

Oczywiście, można mu zarzucić zbyt współczesny sposób narracji, szczególnie, iż przyzwyczajono nas do obrazów bardzo tradycyjnych. Ta formuła jest jednak jego zaletą a nie wadą. Bo ma przemawiać do odbiorcy, który o wojnie słyszał wyłącznie na lekcjach historii. I który – bardzo często niestety – o Powstaniu Warszawskim myśli w kategoriach fantasy. Romantycznie, wzniośle i kompletnie nierealistycznie.

Obraz „Miasto 44” pokazuje powstanie prosto i brutalnie korzystając z możliwości współczesnego kina. Prowadzi widza przez Warszawę pełną ognia, dymu i wybuchających granatów. Jest pełen okrucieństwa, krwi i zmasakrowanych ciał. Przemawia dosłownością nie siląc się jednocześnie na głębokie analizy psychologiczne. Nie ma w nim nudnych wewnętrznych dramatów głównych bohaterów – ich historie pokazane są bardzo dosłownie i minimalistycznie a rozpacz nie ulega wątpliwości. Widz nie jest jednak tym zamęczany. Kolejne obrazy mówią same za siebie.

Są w tym filmie elementy zbędne a wręcz rażące – takie sceny „a la Matrix” czy też „ a la Tarantino”. Można by się zastanowić nad usunięciem lekko irytujących i żenujących fragmentów. Szczęśliwie, jednak, została zachowana równowaga. Film nie bazuje na formie a na treści. I dzięki temu się broni.

Jeszcze na etapie montażu trwały dyskusje czy młodzi bohaterowie nie są przedstawieni zbyt realistycznie co odziera ich z nimbu bohaterstwa. Faktycznie, są pokazani jak zwyczajni ludzie, którzy się bawią, kłócą i kochają (również fizycznie). Ale przecież tak wówczas było – trudno oczekiwać od dwudziestolatków oderwania od życia. A ono, pomimo wojny (a może właśnie dlatego, iż trwała wojna) takie właśnie było. Głośne, żywiołowe, z alkoholem i papierosami – udawanie, iż oni żyli i walczyli jak rycerze niepokalani byłoby przekłamaniem. Im było bardziej niebezpiecznie i okrutnie, tym mocniej młodzi powstańcy afirmowali życie. Tym bardziej odreagowywali. Brali garściami to, co im wojna zabierała. Potrafili wymienić kromkę chleba na papierosa. Aby móc walczyć przez kilka dni pod rząd – pomagali sobie substancjami psychoaktywnymi. Funkcjonowali na krawędzi fizycznie i psychicznie – choć tego w filmie J. Komasy nie ma. A w każdym razie zostało to pokazane niezwykle taktownie.

Film J. Komasy odbrązowił powstanie. I obym nie miała racji – będzie powodem wielkiej patriotycznej dyskusji. A może, wręcz awantury. Bo po jego obejrzeniu trudno nie zadać sobie pytania o sens tego wielkiego zrywu. Nie odmawiając powstańcom heroizmu i nie dyskutując z przyczynami wybuchu – ostatecznie przecież Warszawa została zrównana z ziemią a życie straciły tysiące mieszkańców miasta. I to nie tylko ci walczący, ale dzieci, kobiety i starcy. Dorobek wielu pokoleń poszedł z dymem a ludzie potracili rodziny i cały swój majątek.

Hasłem przewodnim filmu jest zdanie „warto mieć zasady”. Nie jestem pewna czy trafnie. Bo, co prawda, Powstanie Warszawskie wybuchło, bo ludzie nie chcieli biernie czekać i pozwalać okupantowi na okrucieństwa i znęcanie się nad miastem. Ale ostatecznie jedyną zasadą była konsekwentna walka do ostatniej kropli krwi. Innych zasad, jak to na wojnie, nie było.

Obraz J. Komasy jest dobry. Przykuwa uwagę widza od pierwszej do ostatniej minuty. Młodzi aktorzy są przekonujący. A główny bohater, grany przez Józefa Pawłowskiego, jest prawdziwy do szpiku kości. Ten młody aktor przemawia do widza. Nie jest ani zbyt ckliwy, ani zbyt romantyczny, ani nadmiernie bohaterski. Mówiąc współczesnym językiem – kupiłam go.

Zachęcam do pójścia na film „Miasto 44”. Jest to jedna z najlepszych polskich produkcji ostatnich lat. Warto jednak pamiętać, że nie jest to cukierkowy obrazek a bardzo realistyczne kino. Nie jest to kino familijne i na pewno  ten obraz nie nadaje się dla dzieci.

31 lipca 2014 02:35
[fbcomments]