Car Samozwaniec

Car Samozwaniec
fot. Andrzej

W ramach Warszawskich Spotkań Teatralnych szumnie zapowiadany spektakl Teatru Modrzejewskiej w Legnicy „Car Samozwaniec”.

Reżyser Jacek Głomb z pomocą Roberta Urbańskiego porwali się na adaptację ponad 100-letniego już dramatu Adolfa Nowaczyńskiego. Tematem wydarzenia z 1605 roku, gdy z wydatną pomocą polskiej szlachty na tronie w Moskwie zasiadł, na kilka miesięcy, Dymitr Samozwaniec.
Przedstawienie Głomba miało w zamiarze być studium szybkiego upadku władzy, ścieżki od sukcesu do spektakularnej klęski. Ukazaniem klasycznego historycznego procesu (tyle że w tym przypadku błyskawicznego) upadku pewnego siebie władcy. Ten zamiar spalił na panewce, co można trochę niesprawiedliwie rzutuje na negatywnej ocenie tego przedsięwzięcia.

Legnicki „Car Samozwaniec” zaczyna się imponująco: ostra gitarowa muzyka, lejąca się czerwona ciecz po ścianach, płonące ogniska. Na scenę wpadają świetnie ucharakteryzowani „zdobywcy” Moskwy. Niestety ten dynamiczny początek szybko ginie w mieliźnie braku pomysłów i złego poprowadzenia historii. Na scenie pojawia się tytułowy bohater i tutaj pojawia się pierwszy problem. Trudno mieć pretensje, że wybrano tak mało charyzmatycznego aktora do grania tej postać, bo sam Car właśnie taki był. Niestety na scenie wygląda to o tyle źle, że historia kręci się wokół aktora wzbudzającego najmniej emocji. W efekcie w pierwszej godzinie, po tym dynamicznym początku, grzęźniemy wraz z aktorami w szereg niepotrzebnych scen, z koszmarnie zwalniającymi dialogami Dymitra z kobietami.
Widać co prawda w tle niezwykle ciekawe postacie, ale dopiero w końcówce – już trochę na „zmęczonego” widza – wychodzą na pierwszy plan. Szczególnie dotyczy to świetnego Szujskiego (następcy Dymitra) w wykonaniu Pawła Wolaka.

Nie sposób nie odbierać tego spektaklu – napisanego 100 lat temu, a odnoszącego się do wydarzeń sprzed 400 lat – do współczesności. To niestety dominowało również w po spektaklowej dyskusji. Nie brakowało również utyskiwań odnośnie trudności adaptacji dramatu Nowaczyńskiego (ilość postaci, język itp.). Tylko, że jak ktoś się podjął zadania to powinien mieć pomysł na realizację.
A w efekcie legnicki „Car Samozwaniec” jest trochę, jak hitowy mecz w polskiej ekstraklasie piłkarskiej: szumne zapowiedzi, imponująca oprawa i emocjonująca końcówka, ale poziom i gra – mocno przeciętne.
Adaptacja – Robert Urbański
Reżyseria – Jacek Głomb
Scenografia i kostiumy – Małgorzata Bulanda
Muzyka – Kormorany: Jacek „Tuńczyk” Fedorowicz, Piotr „Blusmen ”Jankowski, Krzysztof Konik Konieczny, Artur Gaja Krawczyk
Ruch sceniczny – Witold Jurewicz
Asystent reżysera – Joanna Brylowska

Car DYMITR Joannowicz – Albert Pyśk
Carica MARINA Mniszkówna – Małgorzata Patryn
PAN WOJEWODA Gierzy Mniszek – Bogdan Grzeszczak
Stanisław Bonifacjusz MNISZEK, starosta sanocki, jego syn – Mateusz Krzyk
Adam Korybutowic książę WISZNIOWIECKI – Bogdan Grzeszczak
Wodzisław SZCZUKA, pułkownik Petyhorców Tatarów – Hubert Kułacz
Stanisław BUCZYŃSKI, consillarius i secretarius cara – Paweł Placat

Kniaziowie wielkoradcy około cara:
Fiodor Joannowicz MŚCISŁAWSKI – Bartosz Turzyński/Grzegorz Wojdon
Wasil Joannowicz SZUJSKI – Paweł Wolak
Wasil Wasiliewicz GOLICYN – Rafał Cieluch
Piotr Fiodorowicz BASSMANOW, wszech rot hetman wielki – Bartosz Bulanda
MATKA PRAKSEDIA, przełożona Monastyru Nowodziewiczego – Anita Poddębniak

Bojary dumne:
Michał Piotrowicz TATISZCZEW – Robert Gulaczyk
XENIA Borisowna, sirotka po carze Godunowie – Magda Skiba

Kniahinie:
Ewdochia Nicetowa TRUBECKA – Małgorzata Urbańska
Maria ROSTOWSKA-SZUJSKA, niewiasta Wasyla Szujskiego – Magda Drab
Bodo von KNULTSEN, oberszter kurlandzkich arcerzy Gwardyi – Hubert Kułacz
Czerniec WARŁAAM z Czudowskiego Monastyru  – Filip Gurłacz
PIETRUSZKA-Piotrowski, służka książąt Wiszniowieckich – Mariusz Sikorski

25 kwietnia 2016 14:54