100. felieton cyklu „Stolica Historii” o kacie warszawskim, dziś w wykonaniu samego prezesa TMH dr hab. Roberta Gawkowskiego.
100. felieton pod wspólną nazwą: Stolica historii. Przedstawiają członkowie Towarzystwa Miłośników Historii w Warszawie, które są już od trzech lat emitowane w każdą sobotę, w nieco skróconej wersji, w Radiu Kolor.
Podcast Radia Kolor jest pod tekstem.
Z cyklu:
Stolica historii.
Przedstawiają członkowie
Towarzystwa Miłośników Historii w Warszawie.
Odcinek C:
Dole i niedole
kata dawnej Warszawy
Opowiada dr hab. Robert Gawkowski

Każdy wie, że zawód kata do przyjemnych nie należał i powszechnie unikano znajomości z tym – jak byśmy dziś powiedzieli – pracownikiem administracji miejskiej. Niby każdy wiedział, że taki zawód istnieć musiał, ale aby z „mistrzem małodobrym” fraternizować się i przyjaźnić? Co to, to nie! Dlatego właśnie kat najczęściej, chciał pozostawać nierozpoznany i w dokumentach miejskich nie podawano jego imienia i nazwiska.

Przy egzekucji nosił nawet maskę albo kaptur zasłaniający twarz. Od XVI-XVIII wieku mieszkał w miejscu na ogół z dala od centrum miasta. Jego domem była często wieża wybudowana w ciągu murów okalających miasto. W Warszawie, choć historycy nie są pewni, Domem Kata wskazywana niewielka kamienica na Szerokim Dunaju 13. Rzecz jasna kamienicę tą w ciągu kilku stuleci przebudowywano i remontowano, więc „kaci dom” zmieniał się mocno. Ostatecznie 1962 roku kamienicę rozebrano aż do piwnic i postawiono ją na nowo, nadal jednak nazywając ją zgodnie z tradycją „domkiem kata”.
W Polsce szlacheckiej zawód kata mimo, że niesławny miał jednak sporo plusów. Po pierwsze zarobki. W XVIII w. podstawowa pensja wynosiła ok. 300 zł, ale do tego dochodziły rozliczne dopłaty: za ścięcie głowy (w Poznaniu tylko 16 zł!), za odczytywanie wyroku w miejscu publicznym (niespełna złotówkę), za tortury (tylko grosze). Po drugie kat i jego rodzina miał liczne przywileje. W Warszawie na przykład dbał o wywóz nieczystości, był hyclem i sprzątał ulice. A za wszystko otrzymywał przepisowe dodatkowe uposażenie!
Po trzecie, kat (najczęściej żona kata) mogła prowadzić na terenie miasta dom publiczny, czyli jak nazywano ten przybytek nierządnic -zamtuz. I właśnie taki przybytek istniał najpewniej przy domu na Szerokim Dunaju 13. Zaufanym klientom kat miał możliwość sprzedaży specyficznego suwenira – sznur wisielca, który według dawnych wierzeń miał przynosić szczęście.

Czasami „Mistrz małodobry” miał jeszcze coś do zaoferowania, a mianowicie …usługi lekarskie. Oczywiście kat nie kończył żadnych szkół dla felczerów, ale anatomię człowieka znał z praktyki. Zdarzało się, że podczas przeprowadzonego badania podejrzanego czyli po prostu tortur, podejrzany uparcie nie przyznawał się do winy, a na dodatek złapano faktycznego sprawcę występku. Torturowany okazał się być niewinny! Wtedy to kat na koszt miasta miał „poskładać” niewinnie torturowanego. Zaczynał więc nastawiać połamane wcześniej kości, a wyłamane ze stawów ręce i nogi wracały na swoje miejsce.

Usługi lekarskie kata były nieformalne, choć dużo tańsze niż autentycznego doktora.
W drugiej RP czyli w Polsce międzywojennej obowiązki kata przejął urzędnik Ministerstwa Sprawiedliwości. W odróżnieniu od okresu staropolskiego, znamy jego imię i nazwisko- Stefan Maciejowski, który był nawet opiewany w popularnej przedwojennej balladzie „Bal na Gnojnej”.
Kat odrodzonej Polski, tak jak jego poprzednicy zarabiał dobrze, tj. 400 zł pensji podstawowej. Za powieszenie skazanego dorzucano mu 100 zł. premii. Na początku swej kaciej kariery mieszkał w nędznej kamienicy w śródmieściu, a po kilku latach w ładnym modernistycznym mieszkaniu na przedmieściach stolicy.
Szczęśliwy jednak nie był.
Zwolniono go z pracy w 1933 r. za alkoholizm.
Trzy lata później chciał popełnić samobójstwo.
W Parku na Sielcach powiesił się, ale bezskutecznie. Dobrzy ludzie go odratowali. Maciejowski podczas swej 6 letniej pracy wykonał ponad 100 wyroków śmierci.
Powiadają, że ta ostatnia, była jedyną egzekucją, która mu się nie udała.
Dr hab. Robert Gawkowski
Historyk i archiwista publikujący głównie o dziejach sportu w II RP. Jest też znawcą historii Warszawy.
W 2014 roku za książkę „Krybar. Uniwersytet w cieniu powstańczych walk” otrzymał nagrodę KLIO.
W 2014-17 był członkiem Rektorskiego Komitetu Obchodów 200-lecia Uniwersytetu Warszawskiego.
Od 8 lat zasiada w jury konkursu varsavianów im. Hanny Szwankowskiej.
Od stycznia 2023 r. kieruje oddziałem naukowo-wystawienniczym Muzeum Sportu i Turystyki
Od kwietnia 2022 jest prezesem TMH.
Członkiem Towarzystwa jest od 15 lat.
Podcast Radia Kolor
4:36 min.
Zobacz też inne odcinki cyklu:
-
- Lista odcinków: [LINK]