0

Jak pisałem powieść kryminalną
(w tym biednym kraju)

Z okładki książki Krzysztof Jaworskiego - "Jak pisałem powieść kryminalną". Fot. mat. prasowy
Z okładki książki – Krzysztof Jaworskiego - "Jak pisałem powieść kryminalną".
fot. mat. prasowy

Po lekturze tej książki spacer po ulicach Stolicy już nie będzie taki sam jak wcześniej.

Krzysztof Jaworski na warszawskim bruku albo realizm magiczny.

Jak pisałem powieść kryminalną (w tym biednym kraju)
– to książka o procesie twórczym.
Gdy palce Jaworskiego rozpoczęły taniec po klawiaturze komputera to Noc była ciemna jak mgła smoleńska, jak sumienie marksisty…

To książka o komercjalizacji sztuki.
Jaworski uważnie słuchał kolegów i notował:

Czy ma pan świadomość, że po moje pisarstwo sięga elita, a tej jest w tym biednym kraju może jakieś półtora procent. A tamto obok, to jakaś pseudoliteratura dla idiotów.

Ta książka to w końcu studium rezygnacji i porzucenia:

Pierwsze zaczęły rezygnować ze mnie używki.
Najpierw nikotyna, alkohol – wiadomo nadciśnienie, potem kolumbijska kokaina (serial Narcos mnie znudził).

Krzysztof Jaworski zaprasza czytelników do żeglugi po niezbadanych morzach świadomości i podświadomości. Od homeryckiej Odysei poczynając – „O jakież to słowa wyszły z twych zębów zagrody”. Rzecz nie jest łatwa, wymagająca odwagi, wyobraźni i erudycji. Ale dla tych argonautów wytrwałych i dzielnych – satysfakcja gwarantowana.

Po lekturze tej książki

zdziwicie się, że tyle jest na niebie gwiazd, których żaden wam przedtem nie odkrył Kopernik

– jak pisał Jasieński.

A gdy przy Jasieńskim jesteśmy, to warto przytoczyć tu fragment poematu „Pieśni o głodzie” jako jednym z możliwych tropów interpretacyjnych. Pamiętajmy, że Jaworski jako naukowiec to niestrudzony badacz meandrów biografii autora „Palę Paryż”:

Poeci, jesteście niepotrzebni!
Ja nie czytam Strindberga ani Norwida
Nie przyznaje się do żadnego spadku
Czytam świeże, pachnące farba dzienniki
Z bijącym sercem przeglądam rubryki wypadków…
Jaka ogromna kryje się w was tajemnica.
Nieprzetłumaczalna.
Tajemnica pulsujących miast.
Krzyczy w was ukrzyżowana ulica,
Żywe odpreparowane od naskórka mięso…

Jaworski pochyla się nad tym mięsem.
Autentyczne cytaty z rubryk wypadków przedwojennego „Kuriera Warszawskiego” są bardziej przerażające niż najbardziej wyszukane intrygi i opisy morderstw zrodzone w głowach poczytnych pisarzy kryminałów. Bo jak mawiał klasyk: Jedynie prawda jest ciekawa!

Oto wyimek z menu serwowanego czytelnikom przez Jaworskiego:

15 letnia Leokadia Zasuńska (Młocińska 5), była wychowanką zakładu opieki Najświętszej Marii Panny („Magdalenki”), już dwukrotnie usiłowała odebrać sobie życie, raz napiła się jodyny, a drugi raz sublimatu i kokainy. Po drugim zamachu na życie młodocianą desperatkę umieszczono w szpitalu św. Ducha. Gdy po 8 dniach Zasuńska była bliska ukończenia leczenia, udała się do ubikacji… i otruła się kwasem karbolowym. Po przepłukaniu żołądka upartą desperatkę przeniesiono na salę, gdzie wkrótce zmarła. Podobno butelka z karbolem, służącym do dezynfekcji, stale znajdowała się w ubikacji.

Każdy z tych dziesiątków wycinków prasowych, którymi posługuje się Jaworski stanowi zaczyn do powieści kryminalnej. Choć finał jest już znany, to na pytanie o drogę do niego prowadzącą nie znajdziemy prostej odpowiedzi. A może i z drogi owej w sprzyjających warunkach bohater prasowych doniesień mógłby zboczyć na manowce życia?

Żeby nie być gołosłownym:

Wczoraj o godz. 7 wieczorem w bibliotece publicznej im. Kierbedzia przy ul. Koszykowej nr 26 zjawił się pewien młodzieniec i po uiszczeniu opłaty wejściowej zażądał książki „Dzieje literatury polskiej” Łyszkowskiego. Młodzieniec nie wziął jednak zamówionej książki, usiadł przy stole i zaczął pisać list ołówkiem. O godz. 7 m. 45 młodzieniec skierował się do wyjścia. W chwilę potem na schodach rozległ się wystrzał. Gdy wszyscy wybiegli na frontową klatkę schodową, znaleźli wspomnianego młodzieńca, leżącego w kałuży krwi, z rana w prawej skroni, już dogorywającego.

(A tyle razy piszący te słowa schodził po schodach tej biblioteki zupełnie beznamiętnie. Od dzisiaj będzie jeździł windą).

Można przecież tę relację rozważać na różne sposoby.
Gdyby jednak ów młodzieniec przeczytał choć fragment wzmiankowanych „Dziejów literatury polskiej” to może nerwy by ukoił? Warto przecież czytać. A literaturę rodzimą to już w szczególności. A może wtedy nieżyjący już od pięćdziesięciu lat Mieczysław Łyszkowski (1811-1873) ocaliłby życie 19-letniego Joska Dona z ul. Nowolipie 63? To pole uprawne dla wyobraźni czytelnika.
Z takich to właśnie cytatów utkana jest ta intrygująca książka.

Realizm magiczny bijący między oczy!
A w epilogu, gdy napięcie sięga zenitu, pisarz Jaworski mierzy się Antonim Jaworskim, posępnym młodzieńcem, który z siekierą w ręku wyłania się z kolejnej relacji prasowej. Tak więc autor słynnego „Hiperrealizmu świętokrzyskiego” stworzył opowieść samokryminalną, którą jego ręką napisała codzienność dwudziestolecia międzywojennego. Książka obowiązkowa dla autorów powieści kryminalnych, bo jest ze wszech miar edukacyjna.

Jaworski wylicza:

Możesz wyprowadzić cios bagnetem w szyję, lub nożem w gardło, możesz pociąć się brzytwą lub jakimkolwiek ostrym narzędziem, rozpruć sobie dwukrotnie brzuch i przeciąć żyły u obu rąk….

Jaworski oczywiście przestrzega:

korzystaj mądrze z pomysłów, które napisało życie.

A dla malkontentów, którym narracja autora się nie spodoba (choć prywatnie nie wierzę, że tacy się znajdą), dedykuję sentencjonalną przestrogę bohatera tej książki p. Władysława:

Kto wybrzydza ten nie rucha.

Uderzmy się w piersi – czy nie ma w tym głębi filozoficznej!
Zresztą co tu wybrzydzać. Czapki z głów!
To jest Jaworski w najlepszym wydaniu, dla którego język jest żywiołem, a misterna kompozycja rytmem i oddechem. Kiedy groteskę łączy z realizmem, a żart lingwistyczny zanurza w krwi i bebechach, osiąga efekt mistrzowski. Szanowni Państwo z jury konkursu „Wielkiego Kalibru” nie przegapcie tej książki!

Nie można pominąć również jej walorów topograficznych tak istotnych dla varsavianistów. Setki komunikatów prasowych ze wspomnianego już „Kuriera Warszawskiego” z nazwiskami ofiar (ujętych w indeksie alfabetycznym!) i z adresami miejsc tragedii.
Po tej lekturze spacer po ulicach Stolicy już nie będzie taki sam jak wcześniej.

Dosięgną was wspomnienia i niewypowiedziane głosy bohaterów tej mrocznej opowieści, które szukają medium do wyśpiewania swojej gwałtownie przerwanej pieśni. A może pragną tylko modlitwy za spokój duszy? A może życzą tylko dobrej lektury?

Jak pisałem powieść kryminalną
(w tym biednym kraju)

  • Krzysztof Jaworski
  • Stron. 136
  • Wydawnictwo „Biuro Literackie
  • Kołobrzeg 2024.
Okładka książki Krzysztof Jaworskiego - "Jak pisałem powieść kryminalną". Fot. mat. prasowy
Okładka książki – Krzysztof Jaworskiego – „Jak pisałem powieść kryminalną”.
fot. mat. prasowy
9 stycznia 2025 07:00
[fbcomments]