Kadrowicze Jerzego Enegla spotkali się po latach

Mecz Fundacji Kibica 2014 r.
Mecz Fundacji Kibica – 2014 r - Stadion Wojska Polskiego
fot. Jakub Szymczak

Wczoraj na Stadionie Wojska Polskiego im. Marszałka Józefa Piłsudskiego przy ul. Łazienkowskiej odbył się kolejny mecz charytatywny, który miał na celu zgromadzenie środków na wakacyjny wyjazd dzieci jednego z warszawskich domów dziecka.

Tym razem spotkali się ze sobą byli reprezentanci Polski występujący na Mistrzostwach Świata w 2002 r, oraz najlepsi gracze zaplecza ekstraklasy. Lepsi okazali się Ci pierwsi, którzy jednak wynik ustalili dopiero w rzutach karnych.

Główne role w niedzielnym meczu odgrywali ex-legioniści, na których to stadionie odbył się ten nietypowy pojedynek. Obiekt aktualnych mistrzów kraju z br. i ub.r. mimo słonecznej pogody i niskich cen biletów przyciągnął jednak znikomą ilość kibiców, którymi były głównie rodziny z dziećmi. Podczas meczu można było cały czas, za pomocą sms-ów, licytować koszulki i piłki z podpisami reprezentacji Jerzego Engela, który to awansował razem z naszą kadrą pierwszy raz na Mundial po ponad dekadzie.
Zagraliśmy tam dopiero z początkiem nowego milenium.

Mimo nieubłaganie mijających lat, byli reprezentanci „Biało-Czerwonych” nic nie stracili na szybkości oraz technice, raz za razem zachwycając zgromadzoną publiczność ładnymi zagraniami technicznymi, jak i kilkudziesięciometrowymi przerzutami na drugi koniec boiska. Pierwszą bramkę spotkania zdobyła dwójka byłych „Wojskowych”, którzy jednak z racji gry w zupełnie innym okresie i nigdy nie mieli okazji grać ze sobą w jednym zespole. Grali za to przeciwko sobie niejednokrotnie w derbach Warszawy, kiedy jeden grał jeszcze w barwach Polonii Warszawa. Podawał Michał Żewłakow, a strzelał Marcin Mięciel.

Chwilę później wydawało się (asysta Kamila Kosowskiego do byłego gracza Legii Warszawa, Piotra Włodarczyka, i w efekcie podwyższenie wyniku na 2:0), że wynik został już rozstrzygnięty, jednak by tak się stało potrzebne były dopiero rzuty karne. Nim jednak do tego doszło, wynik zmieniał się jak w kalejdoskopie i gdyby nie liczne skuteczne pułapki ofsajdowe kadrowiczów trenera Engela, kiedy to gracze I ligi znajdowali się na spalonych, prawdopodobnie wygrana, i to pewna, przypadłaby ligowcom.

W tym czasie Radosław Majdan, grający całkiem niedawno w Polonii Warszawa, nie raz popisywał się swym nieprzeciętnym talentem, ciesząc kibiców swoimi słynnymi już „robinsonadami”, skutecznie interweniując w sytuacjach sam na sam, jak i broniąc kąśliwe strzały z dystansu. Na te strzały ligowcy niejednokrotnie się decydowali, i piłka minimalnie przechodziła koło bramki strzeżonej przez wychowanka Pogoni Szczecin.

Gracze reprezentujący rozgrywki I ligi, których prowadził w tym meczu były trener Legii, Jan Urban (mistrzostwo, dwa Pucharu Polski i Superpuchar Ekstraklasy, jako trener „Wojskowych”), mniej więcej w połowie pierwszej części meczu strzelili bramkę kontaktową po bardzo ładnym zagraniu z prawego skrzydła, kończąc akcję efektownym strzałem głową.

Tuż po zmianie stron, za sprawą innego byłego legionisty, Sebastiana Szałachowskiego, piłkarze występujący na co dzień w drugiej klasie rozgrywkowej, najpierw wyrównali, a później wyszli na prowadzenie po pewnie wykonanym karnym przez popularnego „Szałacha„.

Tuż przed końcem regulaminowego czasu gry, przypomniał o sobie wielokrotny król strzelców ekstraklasy, zawodnik m.in Wisły Kraków i Jagiellonii Białystok, Tomasz Frankowski, pokonując Macieja Szczęsnego (grał w Legii w latach 90, zdobywając z nią dwa mistrzostwa i trzy krajowe puchary, jak i tez odbył liczne występy w europejskich pucharach, w tym m.in w 1/4 finału Ligi Mistrzów w sezonie 95/96), w dokładnie takim samym stylu, jak czynił to za czasów swojej długiej kariery. Czyli techniczną podcinką, przerzucając leciutko futbolówkę nad „Szczęśniakiem„, który nie miał nic do powiedzenia.

Jak już powiedziano wyżej, w konkursie „jedenastek” lepsi okazali się podopieczni Jerzego Engela, wygrywając tę nadprogramową część meczu w stosunku 5:4. Co ciekawe, wszyscy zawodnicy strzelający karne, strzelali je na przemian w prawy lub też lewy dolny róg bramki, wykazując zimną krew. Wyjątkiem był asystent przy pierwszej bramce, „Żewłak”, który umieścił piłkę w samym okienku bramki.

Prócz niego do strzelania z 11. m. do bramki reprezentacji I ligi, zostali wytypowani:  wspomniany wyżej „Franek„,Michał Żewłakow (pamiętający czasy z gry zarówno w Polonii Warszawa jak i Legii Warszawa), Tomasz Kiełbowicz, jak też Jacek Krzynówek (miewający piękne dni nie tylko w reprezentacji Polski, ale też Lidze Mistrzów w barwach niemieckiego Bayeru Leverkusen). Starsi kibice powinni pamiętać nie tylko jego świetne występy podczas eliminacji do Mistrzostw Świata w 2002 r, ale też np. potyczki ze słynnym rekordzistą pod względem wywalczonych Pucharów Mistrzów, Realem Madryt, któremu to strzelił bramkę po soczystym strzale z dalszej odległości.

Maciej Szczęsny i Tomasz Kiełbowicz świętowali tytuły Mistrza Polski i Pucharu Polski oraz Superpucharu Polski w barwach obydwu stołecznych klubów. Maciej pamięta też i wspólne występy z „Żewłakiem„w Polonii, z którym w 1998 r. wywalczył tytuł wicemistrza kraju. Pamiętają też bardzo dobre występy w letnim, nieistniejącym już od dawna, Pucharze Intertoto, w którym to poloniści, dzięki zaskakująco dobrej grze, doszli w tych rozgrywkach aż do półfinału, odpadając dopiero z wymagającym francuskim FC Metz.

Katem zespołu z Konwiktorskiej okazał się wówczas późniejszy gwiazdor takich klubów jak m.in angielskie zespoły Fulham, Manchesteru United, Everton, Louis Saha. Na ponad 300 gier, więcej niż 100 razy Saha wpisywał się na listę strzelców. We wspomnianych spotkaniach z Polonią jeszcze w ub. wieku, zdobył 5 z 6 bramek, gromiąc ekipę Jerzego Engela w pierwszym spotkaniu aż 5:1, gdzie rewanż był już tylko niestety formalnością, na niekorzyść jego podopiecznych.

Jerzy Engel prowadził Polonię od 1997 r. do jesieni 1999 r, kiedy to zimą został trenerem reprezentacji Polski. Świętował z reprezentacją upragniony awans do Mistrzostw Świata po 16. latach przerwy.

W momencie obejmowania funkcji selekcjonera reprezentacji, prowadzona przez Jerzego Engela Polonia była wiceliderem, a wiosną 2000 r. wywalczyła pierwszy raz po 54 latach mistrzostwo Polski, a także Puchar Ligi i Superpuchar Polski. W przeszłości prócz Polonii, której trenerem był dwukrotnie, szkolił też piłkarzy Hutnika Warszawy (również dwukrotnie), jak i Legii, zdobywając z nią dwa razy srebrny medal mistrzostw Polski, co miało miejsce na początku drugiej połowy lat 80.

Zobacz fotorelację Jakuba Szymczaka

9 czerwca 2014 17:34