KWŚ (Kryzys Wieku Średniego) trwa i ma się dobrze. Stare polskie porzekadło prawi iż apetyt rośnie w miarę jedzenia. No i coś w tym jest.
Zachciało mi się więcej. Co gorsza nowy nałóg zaciągnął mnie w stronę w którą normalnie nawet nie spoglądałem. To jest w stronę przecinaków. W oko wpadły mi dwa modele (jest więcej ale o tym przy następnej okazji) Honda CBR 125 (test zamówiony czekam na info o dostępności motocykla) i wspomniana w tytule Yamaha.
Yamaha odmówiła udostępnienia maszynki do „testu”. Przykre.
Postanowiłem więc przetestować motocykl normalnym trybem tj. jako potencjalny klient wypożyczyć na jazdę testową. Pobiegłem więc do naczelnego po pieniądze na kaucję. Tradycyjnie pomachał rachunkami i też odmówił. No cóż. Tyle, że z nałogami to już jest tak, że się im ulega bez względu na wszystko. Wiem gdzie RedNacz trzyma skarpety z oszczędnościami. Skorzystałem zatem z chwili nieuwagi, wpadłem do biura otworzyłem szufladę… się okazało że szef przewidujący jest. Węże trzyma nie tylko po kieszeniach. Nie wpadł na to jednak że będę wyposażony w rękawice motocyklowe. Pogardliwie odtrąciłem gadziny, wyciąłem dziurę w skarpecie redakcyjnej i z brzęczącą mamoną pognałem do salonu.
Po krótkich formalnościach dostałem kluczyki do „malucha”.
„Masz trzy godziny” usłyszałem.
Nie da się ukryć, że YZF ma świetny wygląd (taki Mini R1) . Obiecuje nim wiele. I wiecie co mili państwo? Dotrzymuje słowa. Choć nie ukrywam pierwsze wrażenia nie są specjalnie pozytywne. Gdy na niego wsiadłem to… hm… CIASNO! Wiem, idiotycznie to brzmi w wypadku motocykla ale naprawdę tak jest. Potem jest tylko gorzej. Swojego czasu miałem okazję popracować młotkiem pneumatycznym. Przypomniał mi się gdy dotknąłem rozrusznika. Trzęsie. Nawet nie wibruje, zwyczajnie telepie.

Ale to wszystko mija jak sen jaki złoty gdy tylko ruszymy. Zamiar miałem szczery trochę pojeździć po mieście, popstrykać zdjęć w jakich malowniczych okolicznościach przyrody stołecznej i solidnie obsmarować YZF-a (w końcu nie chcieli mi dać sprzętu na dłużej! czyż nie?) Niestety plan spalił na panewce. Bo ruszyłem „w miasto”. Po trzech godzinach wróciłem do salonu. Handlowcy siłą odgięli mi (nadal trzęsące się notabene) palce i odebrali kluczyki.
Zdjęć zrobiłem … jedno. Dwa zdążyła cyknąć córa i to w biegu.
Mówiąc zaś serio. Trudno jest oceniać sprzęt po trzech godzinach użytkowania. Nie ma to sensu zwyczajnie. Dane techniczne pojazdu zamieszczam poniżej. Też sensu nie mają jako że nijak nie oddają charakteru i możliwości tego małego „motorka”.
Jak go opisać? Dostałem kiedyś pitbula, szczeniaka. Wypisz wymaluj jak ta yamaszka. Wiecznie rozpierała go energia, zawsze w nastroju do zabawy i gonitwy, zawsze szczęśliwy gdy tylko kogoś do niej nakłonił. Innymi słowy męczący jak diabli. Uwielbiałem go. (Niestety został skradziony)
I tak też jest z YZF 125. Jest „ciasno”, niewygodnie, kolano boleśnie obijało mi się o lewą owiewkę (Dlaczego tylko lewą? Nie mam pojęcia). Mocny wycisk dostają też mięśnie rąk i brzucha gdyż prowadząc albo opieramy się na dłoniach, albo – co jest na dłuższą metę wygodniejsze (tylko trzeba sobie zapuścić przysłowiowy kaloryfer) – używając mięśnia piwnego.
Autentycznym felerem jest też nie za duża zwrotność. Tu zdecydowanie mogłoby być lepiej. Za to, sama jazda, zestrojenie 6-stopniowej skrzyni biegów GENIALNE! Do setki malec rozpędza się w 14 sek. Niby długo. Tyle ze w warunkach miejskich najistotniejszym elementem (dla mnie przynajmniej) jest przyspieszenie od zera do 50-60 km by jak najżwawiej odjechać spod świateł. I dalej od wkurzonych przemykaniem między samochodami kierowców. A do tego YZF jest wręcz stworzony.
Całości dopełniają dźwięki jakie z siebie wydaje. Ryk silnika godny co najmniej 500-ki. Co ma swoje dobre strony. W połączeniu z wyglądem budzi respekt i coś na kształt sympatii. Nie musiałem „przepychać” się miedzy samochodami, najczęściej kierowcy sami robili mi przejazd zapewne sugerując się właśnie rasowym wyglądem motocykla.
Po trzech godzinach zsiadłem z niego piekielnie zmęczony. Nie wyobrażam sobie by mógłby stać się, jak testowany wcześniej (i nadal zresztą) Junak, codziennym środkiem transportu.
Ale wiecie co Mili Państwo? zacytuję Osła ze Szreka: JA CHCĘ JESZCZE RAZ!!
Typ silnika | Jednocylindrowy, 4-suwowy, Chłodzony cieczą, SOHC, 4-zaworowy |
Pojemność | 124,7 cm3 |
Średnica x skok tłoka | 52,0 mm x 58,6 mm |
Stopień sprężania | 11,2 : 1 |
Moc maksymalna | 11,0 kW (15,0KM) @ 9 000 obr./min |
Limited power version | kW (KM) @ obr./min |
Maksymalny moment obrotowy | 12,4 Nm (1,25 kg-m) @ 8 000 obr./min |
Układ smarowania | Mokra miska olejowa |
Typ sprzęgła | Mokre, wielotarczowe, ze sprężyną śrubową |
Gaźnik | Układ elektronicznego wtrysku paliwa |
Układ zapłonu | TCI (cyfrowy) |
Układ rozrusznika | Elektryczny |
Skrzynia biegów | Z kołami w stałym zazębieniu, 6-biegowa |
Napęd końcowy | Łańcuch |