W Multikinie propozycja animowana, ale zdecydowanie jedynie dla osób dorosłych, a i …
oni mogą być momentami zdegustowani poziomem poczucia humoru twórców „Sausage Party”.
Przechodząc alejkami supermarketu zapewne nikt z nas nie wie, że pozornie nieruchome produkty mają swoje uczucia, marzenia, charaktery. Parówki ściśnięte w paczce wyśmiewają najmniejszą i pożądliwie spoglądają na leżącą na półce obok paczuszkę bułeczek. Miodowa musztarda irytuje cały zespół ketchupów. A woda ognista prowadzi swoją własną politykę na zapleczu.
Codziennie wszystkie produkty budzą się i śpiewają wesołą piosenkę, określającą sens ich istnienia. Szczytem marzeń jest wybór do koszyka przez konsumenta i przekroczenie magicznego progu supermarketu. Za nim czeka według wierzeń prawdziwy raj: Cud Nieznany.
To co ich finalnie czeka w naszych kuchniach jest wielkim rozczarowaniem: piekło zamiast nieba. Spadające marchewki ze stołu kuchennego to nie złośliwość rzeczy martwych, a dramatyczna próba ratunku. Czyż nie jest nam w tym momencie przynajmniej odrobinę przykro?
Pomysł ożywienia przedmiotów nie jest nowy. Został znakomicie zastosowany przez twórców Toy Story. Tam pomysłów wystarczyło na kilka filmów. W „Sausage Party” niestety brakuje ich już tak w okolicy 20 minuty. Ileż można bawić się erotycznymi żartami z pożądania bułki przez parówkę?
Twórcy „Sausage Party” nie bardzo mając pomysły na scenariusz próbują za wszelką cenę zniesmaczyć i zaszokować. Oprócz erotycznych nawiązań pojawiają się również żarty narodowościowe i odnoszące się do historii. Wszystko to jednak jakby „na siłę” i tylko dla osób posiadających wyjątkowo specyficzne poczucie humoru.
Najlepszy pomysł „Sausage party” to zdecydowanie ostatnia scena, więc jak ktoś wytrwa to dostanie małą nagrodę. Cały film zasługuje jedynie na 4 w skali 10-punktowej. A oczekiwania – po dynamicznym zwiastunie – były zdecydowanie większe.
Sausage Party – polski zwiastun