O pojedynku biegowym Janusza Kusocińskiego ze Stanisławem Petkiewiczem opowiada Michał Hasik z Towarzystwa Miłośników Historii.
129. felieton pod wspólną nazwą: Stolica historii. Przedstawiają członkowie Towarzystwa Miłośników Historii w Warszawie, które są już od trzech lat emitowane w każdą sobotę, w nieco skróconej wersji, w Radiu Kolor.
Podcast Radia Kolor jest pod tekstem.
Z cyklu:
Stolica historii. Przedstawiają członkowie
Towarzystwa Miłośników Historii w Warszawie.
Odcinek CXXIX:
Kusociński kontra Petkiewicz,
czyli losy najsłynniejszej
przedwojennej rywalizacji biegowej
Opowiada Michał Hasik
Przedwojenna, rozkochana w sporcie Warszawa miała wielu idoli,
ale mało która z rywalizacji wywoływała tyle skrajnych emocji co pojedynki biegowe Janusza Kusocińskiego ze Stanisławem Petkiewiczem.
O ile postaci tego pierwszego, mistrza olimpijskiego w biegu na 10000 metrów z Los Angeles nie trzeba nikomu bliżej przedstawiać, o tyle osoba jego przeciwnika jest dla większości kibiców anonimowa. Łotewski emigrant po igrzyskach w Amsterdamie w 1928 roku zmienił narodowe barwy na biało-czerwone, a już rok później w Plebiscycie „Przeglądu Sportowego” wywalczył tytuł najlepszego sportowca Polski.
Kusocińskiego i Petkiewicza łączyły ambicja oraz talent do biegania i na tym właściwie ich podobieństwa się kończyły. Ten drugi, urodzony w Rydze zawodnik był przystojny, wysoki, posiadał salonowe obycie, naturalną ogładę oraz gruntowne wykształcenie, co czyniło z niego idealnego kandydata na ulubieńca publiki. Lubił popularność i łatwo nawiązywał kontakty.

Kusociński był inny.
Nie lubił się uczyć, cierpiał na chorobliwą nieśmiałość i w początkowym okresie kariery zamiast spotkań towarzyskich cenił sobie samotność.
Obaj trenowali w jednym klubie – Warszawiance, ale o przyjaźni między nimi nie mogło być mowy. Jeden i drugi lubili dominować na bieżni, więc ochłodzenie relacji było jedynie kwestią czasu. W pierwszym wspólnym starcie Petkiewicz zszedł z bieżni przed ostatnią prostą. Kilka tygodni później na warszawskim Grochowie kolejna kropla przelała czarę goryczy. Petkiewicz tuż przed startem wyłamał się z rzekomych, wcześniejszych ustaleń między zawodnikami. Obaj mieli biec wolno i dopiero na finałowej prostej rozstrzygnąć między sobą kwestię zwycięstwa.
Zmęczony długim sezonem Kusociński miał do rywala pretensje o to, że ten nie dotrzymał danego mu słowa.
Gdy kilka miesięcy później Kusy nabawił się kontuzji, jego rywal nie odwiedził go w szpitalu, a co gorsza – unikał z nim kontaktu.
Gdy mijali się na korytarzu Centralnego Instytutu Wychowania Fizycznego w Warszawie, gdzie Kusociński przechodził rehabilitację, Petkiewicz odwrócił wzrok w innym kierunku, udając, że nie dostrzega starszego kolegi.
Nie uchyliwszy nawet rąbka kapelusza, pośpiesznie udał się do sali masażu.
To wydarzenie było gwoździem do trumny w ich relacjach oraz iskrą, która rozpaliła ogień nienawiści. Ich rywalizacja zaczęła wykraczać poza ramy zwykłych biegowych zmagań. Gra toczona była o najwyższą stawkę, a do oczernienia przeciwnika używano szerokiego arsenału dostępnych środków – począwszy od plotek i pomówień, przez szpalty dziennikarskie, na przepisach krajowego związku kończąc.

Panowie za sobą nie przepadali, a dodatkowa kością niezgody był…
sławny biegacz z Finlandii Paavo Nurmi.
Petkiewicz jako pierwszy i jedyny biegacz w kraju pokonał w oficjalnym pojedynku wielkiego fińskiego długodystansowca, co nigdy nie udało się Kusocińskiemu.
Skandynawski multimedalista olimpijski i multirekordzista świata był żywą ikoną bieżni oraz idolem i sportową obsesją Kusego.

W kolejnych sezonach pojedynki Petkiewicza z Kusocińskim wciąż rozpalały serca i umysły tysięcy kibiców nad Wisłą, zapełniając sportowe areny
do ostatnich miejsc.
Rywalizację dwóch wielkich mistrzów przerwał wniosek Warszawianki
o dożywotnią dyskwalifikację Petkiewicza z powodu oskarżeń o złamanie przez niego status amatora.
Przypomnijmy, że w latach 20 i 30-tych XX wieku sportowcy nie mogli pobierać wynagrodzeń za starty. W toku długotrwałego śledztwa zebrano mnóstwo materiału dowodowego obciążającego Petkiewicza, by ostateczne skazać go na dożywotnią sportową banicję.
Okryty hańbą zawodnik wyjechał do Argentyny, a Kusociński dla odmiany, kilka miesięcy później sięgnął po złoty medal olimpijski.

Kilka lat później ich sportowe drogi ponownie się zeszły.
Petkiewicz wrócił do kraju i objął stery nad lekkoatletyczną kadrą „biało-czerwonych”, w której występował Kusociński.
Był również trenerem i sportowym mentorem Józefa Nojiego, który nazywany był „nowym Kusocińskim”.

Wzajemne animozje na nowo odżyły, a ich rywalizacja trwała dalej – między innymi na edukacyjnym polu. Kusy nie chciał być gorszy od Petkiewicza i podobnie jak jego wielki rywal ukończył studia na Centralnym Instytucie Wychowania Fizycznego, zaczynając nowy, trenerski rozdział w swojej karierze.
Plany i marzenia obu sportowców przerwał wybuch II wojny światowej.
Kusy poświęcił swoje życie w walce o niepodległość – został zastrzelony przez Niemców w podwarszawskich Palmirach.
Petkiewicz wyemigrował do Argentyny, ale kula przeznaczenia dotknęła także jego. Dwie dekady później został zamordowany. Jego oprawcą okazał się zwolniony przez niego pracownik.
Życie dwóch wirtuozów bieżni zamknęło się jedną, tragiczną klamrą.

Od redakcji
Więcej informacji o pojedynkach biegowych Kusocińskiego z Petkiewiczem można znaleźć w wydanej nakładem Biblioteki Przeglądu Sportowego książce Michała Hasika pt. Wrogowie.
Michał Hasik
dziennikarz, historyk sportu,
współpracownik Przeglądu Sportowego Historia,
wydawca serii książek „Igrzyska Lekkoatletów”
oraz członek Towarzystwa Miłośników Historii.
Organizator biegów ulicznych i przeszkodowych, wiceprezes Fundacji na rzecz Rozwoju Polskiego Sportu.
Pasjonat kina, dwudziestolecia międzywojennego oraz biegów, skoków i rzutów w wydaniu stadionowym.
Członkiem TMH jest od 2025 roku.
Podcast Radia Kolor
3:57 min.
Zobacz też inne odcinki cyklu:
- Lista odcinków: [LINK]