Czy ponad 120-letni spektakl może odnieść się do współczesności? Roman Soroczyński twierdzi, że tak.
Podczas oglądania spektaklu Wiśniowy sad w warszawskim Teatrze Powszechnym po raz kolejny przekonałem się, jak ważna jest scenografia widowiska. Po wejściu na widownię zobaczyłem na scenie surowe wnętrze z szafką i kilkoma skrzynkami. Mimowolnie przypomniałem sobie piękną dekorację, która służyła za tło spektaklu o tym samym tytule w innym teatrze [Teatrze Polskim w Warszawie – przyp. RS]. Również pierwsza scena, rozbijania talerzyka, trochę mnie przygnębiła. Oto bowiem obserwujemy degradację środowiska, coraz większą degrengoladę dotychczasowego świata. Zamiast pięknego dworku widzimy gołe betonowe ściany.
W programie spektaklu napisano:
Niczym u Becketta, w „Wiśniowym sadzie” doświadczamy nieubłaganego upływu czasu, mierzymy się z monumentalną stagnacją, a znany porządek świata ulega degradacji i zmierza ku ostatecznemu kresowi.
Dlaczego przywołano Samuela Becketta? Okazuje się, że reżyser spektaklu, Paweł Łysak, ostatnio realizował dramat Czekając na Godota, którego autorem był właśnie ten irlandzki dramaturg i chyba pragnął wykorzystać swoje doświadczenia z poprzedniej realizacji. Bardzo ciekawa perspektywa: świat doświadczony katastrofą. Jak to u Czechowa, spektakl daje nadzieję, że świat odrodzi się po katastrofie, a jednocześnie wyraża iście beckettowskie pytanie, czy w ogóle uda się przełamać impas, czy możliwe jest wyobrażenie jakiejkolwiek przyszłości.
Bohaterowie widowiska co pewien czas rzucają tęskne i melancholijne (a jeden z nich zachłanne) spojrzenia na tyły widowni, zatem wiemy, że sad jest gdzieś za nami. Na tym tle szczególnie rzuca się w oczy postać starego lokaja, Firsa. W tę rolę wciela się pochodzący z Donbasu Artem Manuilov, co całkowicie przewartościowuje wypowiadane przez – nie tak starego – wiarusa wspomnienia o grozie wojny. W jednej ze scen aktu pierwszego przywołuje on dawne dobre dni – czasy świetności wiśniowego sadu:
FIRS: Kiedyś wiśnie suszyliśmy, kwasili, marynowali, smażyli konfitury, to zdarzało się, że…
LEON: Cicho, Firs.
FIRS: Pieniędzy było! A suszone wiśnie były wtedy miękkie, soczyste, słodkie, pachnące… Znali wtedy sposoby…
LUBA: A teraz?
FIRS: Zapomnieli. Nikt nie pamięta.
Przyznam, że słuchając tych słów, wypowiadanych ze wschodnim akcentem, od razu pomyślałem o wojnie w Ukrainie. Ten kontekst świadczy o nieprzemijającej wartości dramatów Antoniego Czechowa. Jak napisał Andrzej Wanat [w: „Z notatek o Czechowie” – przyp. RS]:
W dramatach Czechowa nie ma historycznych zdarzeń i rzadko się o nich wspomina, ale czas który w nich upływa jest czasem historycznym. Historia wywiera swoje piętna na ludzkich losach, reakcjach, kostiumach, sprzętach i naturze. Tu wszystko jest ważne: rodzaj gry w karty, zmieniona pora posiłku, wiek szafy i wiek bohatera, biel kamizelki Łopachina, kolor jego butów i szarość liberii Firsa. Dopiero dzięki podobnym realiom można w pełni dostrzec historię wpisaną w teraźniejszość.
W ślad za bohaterami spektaklu przenosimy się z jednego pomieszczenia do drugiego, co jest możliwe dzięki obrotowej scenie. Jak zwykle w Wiśniowym sadzie, denerwuje mnie beztroska dotychczasowych właścicieli dworku i sadu. A to liczyli na pożyczkę od ciotuni, a to na jakieś inne formy wsparcia. Z całą pewnością ich postawa przyczyniała się do niszczenia sadu. Czyż dzisiaj wielu z nas, poprzez swoją obojętność czy niedbałość, nie przyczynia się do degradacji środowiska?
Zastanawia mnie, dlaczego Antoni Czechow zaliczył Wiśniowy sad do komedii. Wszak to dramat! Ale ten dylemat istniał od początku. Utwór został napisany w 1903 roku i już w styczniu 1904 roku został zaprezentowany przez Moskiewski Teatr Artystyczny. Jego reżyser, wielki Konstantin Stanisławski, dążył do pokazania sztuki w tonacji tragicznej, podczas gdy autor uważał, że jest to komedia. Doszło wręcz do tego, że Czechow dotarł dopiero na drugi akt prapremierowego przedstawienia. Być może w ten sposób autor przewrotnie bawił się z reżyserem i z widzami?
Polska prapremiera, która miała miejsce 3 listopada 1906 roku w Teatrze Miejskim w Krakowie, nie miała tak dramatycznego przebiegu, jak moskiewska. Ciekawostką jest to, że rolę starego lokaja, Firsa, grał sam Ludwik Solski! Od tamtej pory na polskich scenach pokazano niemal siedemdziesiąt inscenizacji, a reżyserem jednej z nich [Teatr Polski im. Hieronima Konieczki w Bydgoszczy, 2 lutego 2013 r. – przyp. RS] był nie kto inny, jak Paweł Łysak.
Niezależnie od sporów czy dyskusji wokół prapremiery, ponad 120-letni Wiśniowy sad nie zestrzał się: nadeszły i nadchodzą przemiany, których chyba nikt nie oczekiwał. Obyśmy nie stracili… naszego wiśniowego sadu.
Antoni Czechow, Wiśniowy sad
premiera: 8 lutego 2025 roku,
Teatr Powszechny im. Zygmunta Hübnera w Warszawie
- Tłumaczenie: Agnieszka Lubomira Piotrowska
- Reżyseria: Paweł Łysak
- Tekst i dramaturgia: Łukasz Chotkowski, Paweł Sztarbowski
- Scenografia: Robert Rumas
- Kostiumy: Mateusz Stępniak
- Muzyka: Dominik Strycharski
- Reżyseria światła i projekcje: Artur Sienicki
- Asystentka reżysera: Ewa Platt
- Inspicjentka: Sandra Milošević
- Obsada:
Klara Bielawka – Ania
Michał Czachor – Leon
Grzegorz Falkowski – Szymon
Mamadou Góo Bâ – Jean
Andrzej Kłak – Piszczyk
Aleksandra Konieczna – Szarlotta
Natalia Lange – Dusia
Mateusz Łasowski – Jeremi
Artem Manuilov – Firs
Ewa Skibińska – Luba
Jan Sałasiński (gościnnie) – Piotr
Agnieszka Rajda (gościnnie) – Barbara.
W scenariuszu wykorzystano niewielkie cytaty ze sztuki „Końcówka” Samuela Becketta oraz ze scenariusza „Powolne ciemnienie malowideł” Jerzego Grzegorzewskiego.