O przedstawieniu Jana Szurmieja w Teatrze Żydowskim opowiada Rafał Dajbor.
Dzieje powstania tego dzieła literackiego to jedna z najbardziej niesamowitych historii w dziejach literatury.
Oto bowiem w 1964 roku, podczas Zimowych Igrzysk Olimpijskich w Innsbrucku, czeski dziennikarz i komentator sportowy Ota Pavel poczuł się bardzo źle. Niezbędna okazała się pomoc medyczna. Psychiatrzy stwierdzili cyklofrenię, czyli chorobę afektywną dwubiegunową. Opiekujący się chorym lekarz zalecił – jako formę terapii – pisanie. Tak powstał zbiór opowiadań „Śmierć pięknych saren” (tytuł oryginalny: „Smrt krásných srnců”).
„Śmierć pięknych saren” ma charakter ściśle autobiograficzny i opowiada o dziejach rodzinnych swego twórcy, który tak naprawdę nazywał się Otto Popper i był czeskim Żydem, synem komiwojażera. Opowieść zaczyna się w czasach, gdy jego ojciec był doskonale prosperującym przedstawicielem szwedzkiej firmy „Elektrolux” produkującej sprzęt AGD (to właśnie dlatego, że większość obecnych na rynku odkurzaczy pochodziła swego czasu z fabryk tej firmy, do dziś wielu ludzi, zwłaszcza starszego pokolenia, nazywa odkurzacz elektroluksem), następnie poznajemy dramatyczne dzieje rodziny Popperów podczas wojny, by wreszcie znaleźć się w czasach budowy w Czechosłowacji państwa komunistycznego ze wszystkimi wiążącymi się z tym dramatami i rozczarowaniami.
Jan Szurmiej, przenosząc „Śmierć pięknych saren” na deski Małej Sceny Teatru Żydowskiego (w adaptacji scenicznej Pawła Szumca) pozostał wierny duchowi pisarza. I to właśnie w znacznym stopniu decyduje o tym, że mamy do czynienia z przedstawieniem znakomitym, w którym komizm i tragizm przeplatają się w idealnych proporcjach tworząc wiarygodny, przejmujący, ale i po prostu zabawny portret dwudziestego stulecia.
Przedstawienie zachowuje to, co zadecydowało o tak wielkim powodzeniu na całym świecie czeskiej literatury, czyli charakterystyczny klimat, swoistą filozofię życiową, wizję rzeczywistości, w której króluje śmiech przez łzy. Każdy widz ceniący dobry, tradycyjny, ale nie tradycjonalistyczny i nie skostniały teatr będzie „Śmiercią pięknych saren” w Teatrze Żydowskim zachwycony, jednak w specjalny sposób warto polecić przedstawienie Jana Szurmieja miłośnikom Hrabala, Kundery, Haska, Havla i innych pisarzy znad Wełtawy. Dla nich bez wątpienia będzie to wyrafinowana literacko-teatralna uczta. Dodatkowym „smaczkiem” są wplecione w przedstawienie ballady Jaromira Nohavicy. Wplecione tak umiejętnie i w takiej ilości, że nie dominują przedstawienia, nie zmieniają go w musical, ale mądrze i przejmująco puentują dziejące się na scenie zdarzenia.
Drugim czynnikiem przesądzającym o znakomitym odbiorze przedstawienia jest aktorstwo. Sezon teatralny 2014/2015 okazał się być wielkim sukcesem artystów Teatru Żydowskiego. Dwa przedstawienia – „Dybuk” w reżyserii Mai Kleczewskiej i „Aktorzy żydowscy” w reżyserii Anny Smolar sprawiły, że o aktorach warszawskiej sceny żydowskiej zaczęło być głośno.
Przedstawienie Szurmieja pod względem aktorskim bez wątpienia przedłuża tę dobrą passę. Piotr Sierecki jako narrator, Henryk Rajfer jako ojciec oraz Ewa Tucholska w roli matki tworzą znakomite, na długo zostające w pamięci kreacje. Reszta zespołu aktorskiego – Piotr Chomik, Monika Chrząstowska, Monika Soszka, Dawid Szurmiej i Marek Węglarski, ze swadą i bezbłędnym wyczuciem konwencji wcielają się w rozmaite postacie zaludniające śmieszno-straszny świat, w którym przyszło żyć bohaterowi przedstawienia.
Na koniec oddajmy głos reżyserowi przedstawienia, Janowi Szurmiejowi:
„Pewne wątki, które pojawiają się w spektaklu powinny być dla widza uogólnieniem – motywem, który się powtarza we współczesnym świecie, a człowiek nie wyciągnął wniosków z minionej historii. Że jutro możemy, nie daj Boże, zbudzić się w innej rzeczywistości, która przypomina nam jak mantra czasy pogardy, ksenofobii, brutalnego antysemityzmu. Teatr zawsze stawia pytania w stosunku do publiczności, na które widz musi sobie sam odpowiedzieć. Jeżeli tak się nie dzieje to znaczy, że teatr jest zły i jałowy”.
„Śmierć pięknych saren” w Teatrze Żydowskim to bez wątpienia teatr dobry oraz skłaniający do refleksji. I pod każdym względem godny polecenia.