0

Legion samobójców

Legion samobójców – Margot Robbie i Will Smith
fot. Materiały dystrybutora

W sieci kin Multikino jedna z najbardziej oczekiwany premier wakacji: „Legion Samobójców”.

W ramach poszukiwania nowych pomysłów na ciekawe przedstawienie komiksowych superbohaterów zaangażowano Davida Ayera – reżysera i scenarzystę (znanego do tej pory bardziej z dramatów sensacyjnych: Bogowie ulicy, Dzień próby), który stworzył – trzeba to przyznać – oryginalną i całkiem interesującą fabułę.

W zapomnienie odchodzi Supermen (czy umiera to trudno powiedzieć, bo podstawową radą dla widza jest „nie wierz w niczyją śmierć”). Władze obawiają się pojawienia nowego superbohatera o porównywalnych mocach, ale dużo gorszym nastawieniu do władzy. Aby ochronić się na taką ewentualność rekrutują zespół składający z najgorszych opryszków: a więc płatnego mordercy – strzelca wyborowego (Will Smith), demoniczną dawną panią psycholog (Margot Robbie), australijskiego złodziejaszka (Jai Courtney), człowieka zapalniczkę (Jay Hernández), osobnika o wyglądzie potwora (Adewale Akinnuoye-Agbaje) i drugą kobietę – tym razem Azjatkę (Karen Fukuhara).

Takie skonstruowanie scenariusza powoduje, że zanim widz polubi nowych bohaterów musi poznać ich historię i genezę nadludzkich zdolności. To zajmuje znaczną część filmu, ale jest po części uzasadnione. Bo jak już wiemy kto jest kto może przystąpić do właściwej akcji. Czyli do ratowania świata, którą to czynność odpowiednio zmotywowany zespół jest zmuszony podjąć.

Nie da się ukryć, że twórcom nie udało się równomiernie rozłożyć akcentów. Zdecydowanie na pierwszy plan wysuwa się postać Harley Quinn rewelacyjnie zagrana (ale także idealnie dopracowana pod względem doboru strojów) przez Margot Robbie.

Kroku jej przez większość filmu próbuje dorównać Will Smith, ale jego postać nie ma takiego uroku. A poza tym jest mocno niedopracowana scenariuszowo: niby bezbłędny płatny zabójca, a najważniejsza jest dla niego córka. Chyba jak się zarabia 2 mln dolarów w 20 sekund to można już spokojnie zająć się edukacją swojej dorastającej pociechy, a nie kontynuować swój zbrodniczy proceder?

Pozostałe postacie są dużo gorzej zaakcentowane, chociaż pod względem charakteryzacji – potwór grany przez Adewale Akinnuoye-Agbaje robi wrażenie.

Oprócz bohaterskiej szóstki mamy jeszcze dołożone postacie drugo-, i trzecioplanowe. Są: organizatorka całego pomysłu (nieszczególnie pasująca do tej roli Viola Davis), dowódca (Joel Kinnaman), czarny charakter (Jared Keto), a nawet pojawia się Batman. Trochę tego jednak za dużo.

Film, pomimo długich momentów przedstawiania bohaterów, usatysfakcjonuje amatorów kina sensacyjnego. Strzelania, pogoni, bijatyk, skoków i tego typu zabiegów jest tutaj cała masa.

Ale David Ayer nie poprzestaje tylko na sensacji. Próbuje przede wszystkim dodać dużą dozę humoru, co mu się w wielu momentach filmu udaje. Ale także całkiem dobrze wychodzi rysowanie charakterów członków tytułowego legionu (poza szkopułem, że chyba jest ich za dużo). Najlepsza scena w tym filmie to zwykła rozmowa bohaterów w barze.

Jest jeszcze jeden element, który pozwala rekomendować ten film. Bardzo pomysłowo wykorzystano w odpowiednich momentach różnorodne motywy muzyczne. Swoje kawałki znajdą tutaj fani Rolling Stones, Black Sabbath, Queen, a nawet Eminema.

Legion samobójców – zwiastun

Film jest grany w wersji dubbingowanej oraz z napisami. Trzeba uprzedzić, że część tekstu pada bardzo szybko, więc dla osób nie lubiących szybko czytać ta pierwsza wersja może być lepsza. Aczkolwiek film w takiej wersji traci dużo ze swojego uroku – bo jest amerykański jak mało który.

„Salon  Samobójców” jest oczywiście w repertuarze wszystkich czterech warszawskich kin Multikino.

5 sierpnia 2016 23:22
[fbcomments]