0

„Śpiewająca” rola Meryl Streep

Meryl Streep – Boska Florence
fot. Materiały dystrybutora

Multikino oferuje swoim widzów najnowszy film Stephena Frearsa w gwiazdorskiej obsadzie o najgorszej śpiewaczce świata.

Florence Foster Jenkins odziedziczyła wystarczające środki po śmierci ojca w 1909 roku, żeby sfinansować swoją karierę śpiewaczki operowej. Nie wiadomo dlaczego nikt zawczasu nie uświadomił jej o zupełnym braku talentu. Pomimo tego występy Jenkins gromadziły pełne sale operowe w latach 40-tych w Nowym Jorku. Co prawda publiczność była selekcjonowana, ale nawet głosy krytyczne nie przeszkadzały Jenkins utrzymywać wysokiego mniemania o sobie. Szczytowym osiągnięciem był występ w ekskluzywnej Carnegie Hall. Kilka miesięcy później Florence zmarła. Jej nagrania cieszyły się jednak nieustającym zainteresowaniem. Do historii przeszło także jej powiedzenie:

„mogą mówić, że nie potrafię śpiewać, ale nikt nie może nigdy powiedzieć, że nie śpiewałam”.

Florence Foster Jenkins

Postać Jenkins zainspirowała twórców sztuki teatralnej i filmowej. Komedia „Boska!” Petera Quiltera wykorzystała w Warszawie Krystyna Janda. Niedawno na polskich ekranach zagościł praktycznie niezauważany film „Niesamowita Marguerite”.

Największe oczekiwania jednak wywoływał film Stephena Fearsa („Strategia Mistrza„, „Królowa„) w gwiazdorskiej obsadzie z Meryl Streep w roli głównej i Hugh Grant. Wbrew pozorom przedstawienie tej historii  nie jest łatwe, wymaga bowiem odpowiednie rozłożenia akcentów komediowych i dramatycznych, a także uprawdopodobnienia wydarzeń, które wydają się co najmniej dziwaczne. No bo jak Florence przez tak długi okres nie zorientowała się, że jest obiektem kpin, a nie zachwytu publiczności?

Fears, zdając sobie sprawę z trudności, umiejętnie podzielił film na kilka faz. Początkowo poznajemy bohaterów, żeby przejść do fazy komediowej. Kilka scen budzi śmiech praktycznie całej widowni: pierwsza próba Florence z nowym akompaniatorem, nagrywanie w studiu, czy też świętowanie przez zespół „sukcesu” estradowego. Z czasem jednak zwraca uwagę widza na tragizm tytułowej postaci. Po tych scenach komediowych ta zmiana optyki nie razi, bo widz i tak już został usatysfakcjonowany groteską, niczym nowojorska publiczność z 1944 roku.

Jednak sukces filmu to przede wszystkim idealny dobór aktorów. Rola Meryl Streep wymyka się jakimkolwiek ocenom. Umiejętność zagrania fałszowanego śpiewu, a także zbudowanie tak trudnej postaci wymagało od aktorki nie tylko tytanicznej pracy, ale wrodzonego wybitnego talentu aktorskiego. Nie jest to jednak film jednego aktora. Bo w tle Street rewelacyjnie wprost prezentuje się Simon Helberg, jako akompaniator. Jego mimika to prawdziwy majstersztyk.

Fears zadbał również szczegółowo o wiernie odwzorowanie Nowego Jorku lat 40-tych ubiegłego roku. Scenografia, kostiumy, muzyka nie pozostawiają żadnych wątpliwości w jakim okresie dzieje się akcja i kariera Florence.

Może znajdą się malkontenci, którzy wychwycą w filmie Fearsa defekty: przestoje, zmienne tempo, niekonsekwencje scenariuszowe, zbyt statyczna rola Hugh Granta. Ale każdą kolejną sceną komiczną reżyser kupuje sympatię widza.

Ocena filmu Fearsa „Boska Florence” 6/10.

Boska Florence, reżyseria Stephen Frears – polski zwiastun

24 sierpnia 2016 00:03
[fbcomments]