W sobotę pod PKiNem śpiewał Maestro Zbigniew Wodecki. Ech, co to był za śpiew! Śpiew przez deszcz!
Podobno są regiony, w których po weselach dość długo celebruje się tak zwane poprawiny. Niektórym to już tak wchodzi w krew, że poprawiają do emerytury. Nie mielibyśmy nic przeciwko temu, by urząd miasta urządzał urodzinowe poprawiny PKiNu do następnych urodzin i tak w koło Macieju.
Musiałby oczywiście przewidzieć, że autobusy, które mają dworzec na Placu Defilad, będą chciały rozjechać widzów (a ich kierowcy, np. z Modlin BUS, wyskoczą bić widzów), podobnie jak taksówki i samochody osobowe (jak miało to miejsce w piątek w trakcie pokazów laserowych).
W sobotni wieczór, na scenie ustawionej na schodach wiodących od głównego pałacowego wejścia, wystąpił czarodziej piosenki z Krakowa czyli Zbigniew Wodecki ze wspaniałymi muzykami z formacji Mitch & Mitch Orchestra and Choir.
Artyści dali taki przejmująco piękny koncert, że już po pierwszych taktach niebo się wzruszyło i płakało rzewnie przez cały koncert. Pompa słodkich łez jakie spłynęły na spragnionych kultury uczestników urodzin za bardzo ich nie spłoszyła i przed sceną rozkwitły różnokolorowe parasolki.
Warszawiaków nie jest tak łatwo spławić, ostatecznie jak za coś płacą to wymagają.
Kto to jest Zbigniew Wodecki to nawet dzieci u nas wiedzą, ale ta orkiestra Micz i Micz i Chór?
W 2002 roku pracownik fizyczny, niejaki Macio Moretti, w porozumieniu z druciarzem Magneto postanowili założyć spółdzielnię produkcyjną.
Czyli mówiąc trochę prostszym językiem, perkusista Maciej Moruś i gitarzysta Bartek Tyciński założyli zespół muzyczny.
Nazwali go Mitch i Mitch.
Ale właściwie wszyscy w tym zespole to Mitche.
Występują tam takie osobowości jak:
Mitch, Mitch, Serious Mitch, Mrs. Mitch, Reverend James Boned Mitch, Mad Mitch, Mitch The Kid, Spiral Mitch, Crackin’ Mitch.
A gościnnie:
Big Boned Mitch, Crazy Mitch, Pablito Mitch, Cannibal Mitch, M. Itch, Shoeshkee Mitch, Stork Mitch, Sparrow Mitch, Andrzej Mitch, We’ve Got A New Mitch On Board, Gustav Klimtch, Gan-O-Mitch, Med Mitch, Hoe Mitch, Dr. Mitch, Man-O-Mitch, MIDItchella, Mitch Carpenter, Japan Mitch, Mitchella The Kid, Andrew Mitchbauer, Tradutor Mitch, Mysterious Mitch, Ghost Mitch, Funny Mitch,
a także hybrydy: Half-Mitch Half-Ape i Half-Ape Half-Mitch.
No i co by tu nie pisać, Zbigniew Wodecki z Mitchami, spisali się na medal.
Ale nie należało spodziewać się jakiejś obsuwy, bo promowali przecież swą obecnością płytę, jaką byli nagrali wespół w zespół i występowali po to by sprzedaży moc móc wzmóc.
A płyta ta ma na imię „1976: A Space Odyssey” i jest XXI-wiecznym spojrzeniem na 20-wieczne śpiewanie, czyli wspólnym odkurzeniem płyty Zbigniewa W. z roku 1976 nagranej wtedy z zespołem Wojciecha Trzcińskiego.
Mimo deszczu zabawa była przednia.
Zdjęcia: Dominik Kotowski
Fotograficzne wsparcie sprzętowe: