Zakrytą kartę z historii praskiej ulicy odkrywa przed nami Janusz Dziano. To historia naszego miasta.
Szanowanie Ferajnie!
Jest taka uliczka na naszej kochanej Pradze, o której mało kto słyszał a swoje historyczne karte smutkiem zapisała. Smutkiem i zwyczajną ludzką tragiedią. Historia ta miała miejsce 12 września 1943 roku. W czwartem roku ślifowania naszych bruków, przez żołdactwo tego obesrańca z geometrycznem wąsikiem.
Dzień jak co dzień w okupowanej stolycy.
Ulicą Targową, zaiwania obcy element, z wrednem wyrazem pysków, w sile sztuk trzech. Odpicowane w garniturki koloru feldgrau, żelazne blachy na piersiach i karabiny przewieszone przez ramie. Znudzone mocno i pewne siebie. Rasa panów … psia ich w te i nazad.
Dochodziły akuratnie od Brukowej (red.: dziś ul. Okrzei) do Kępnej, jak z okien narożnej kamienicy zagrały karabinowe wystrzały. Zamęt powstał jak przy biblijnem stworzeniu świata. Z okna i balkonu naparzali do fryców, fryce poczuły nagłe miłość do naszych trotuarów i leżąc grzmocili za swych karabinów. Ferajna sie rozsypała po Targowej i Kępnej, byle tylko cztery litery wynieść z tej nagłej okolyczności. Dwóch szkopów padło leguralnie na amen. Jednak od strony Jagiellońskiej i bazaru, nadbiegły pomagiery z odsieczy. Rozpętała się draka jak jasny gwint i korek po winie. Po kilku chwilach, nasze chłopaki naparzające do nich z góry, zaczeły ponosić straty. Niemce z impetem wpadły w bramę. Łomocząc buciorami po schodach, dobiegły do mieszkania z okien którego cała ta chryja się powstała. Kilka serii z rozpylacza i … zaległa cisza jak w kościole przed tacą. Po kilkunastu minutach dwóch rodaków wynieśli a jednego, z rękami na karku splecionemi, wypchnęli kolbami mauzerów. W tak zwanem międzyczasie, rozległy się znienawidzone odgłosy szwabskich syren.
Plany okolicy z 1942 r. i 2017 r.
- Plan Warszawy z 1942 r.
- Plan Warszawy z 2017 r.
Pod narożne kamienice podjechały budy z żołdactwem. Te z okolycznej ferajny, co uciekły dalej od całego wydarzenia, były wygrane. Szkopy ścisłym kordonem w trymiga obstawiły Kępną, od Targowej aż po Jagiellońską (Red.: obowiązywała nazwa Königsbergerstrasse) . Ludzi z bram i podwórek na ulice wypychać brutalnie zaczęły, legularne łapankie nam zafundowały. Wszystkich zatrzymanych pod lufami w kierunku Wrzesińskiej przepychać zamiarowały. Między pojmanemi był młody wyrostek, o jasnej i bujnej plerezie. Jego przerażone oczy i dziecięcy buziak, choć fest zacięty, nie robiły na oprawcach większego wrażenia. Jak Polak to bandyta , takiemu to kulka w łeb i do piachu, bez względu na to ile wiosen przeżyć zdołał. Cały ten nieszczęsny, ludzki orszak ruszył poganiany opustoszałą Kępną. Wszelakie znaki na niebie i ziemi wskazywały, że dzień ten nieszczególnie przyjdzie zakończyć.
Szwabska obstawa czujnie łby do góry zadzierała, wypatrywała ciekawskich oczu w oknach mijanych kamienic. Gdy ktoś nierozważnie głowę wychylił , to padał strzał a rozbita szyba z brzękiem bryzgała po ulicznem bruku.
Na skrzyżowanie z Jagiellońską podjechało kilka motorów z koszami.
Z jednego wysiadł w czarne skóre odziany esesman, z trupczachom na czapce. Wyciągnął zza pazuchy fotoaparat i jak wytrawny kolekcjoner podobnych obrazów, robił nadchodzącym zdjęcia. Co Ci ludzie musieli przeżywać, możemy się tylko domyślać. Strach i trwoga w codzienność naszych ulic wpisane przez szkopów zostały. Ale co inszego widzieć z daleka czy usłyszeć od znajomka, a insza para w ten smutny scenariusz być wpisanem.
Czas mijał a szkopy trzymały naszych na muszkach karabinów i na cuś jeszcze czekały. Esesman w obstawce kilku niższych rangą, oddalił się w kierunku samochodów i tam ożywione dyskusje, przeplataną głośnym śmiechem prowadził. Nagle od strony motorów, do stojącego w grupie chłopca, podszedł starszy już fryc i z pewnym zaciekawieniem zaczął mu się przyglądać. Przemaszerował kilka razy wzdłuż całej grupy i w końcu podszedł do młokosa.
– Co ty tu robisz ? – zapytał po polsku z twardem, śląskiem akcentem.
Chłopak nie był w stanie wydobyć z siebie głosu.
– Odpowiadaj jak pytam! – warknął i zmarszczył czoło.
– Ja szedłem do domu … do matki – zełgał młody.
Po usłyszeniu strzałów to zwykła ciekawość przygnała go na tę stronę Targowej.
Szkop w mundurze Wehrmachtu, pochylił się nieco w kierunku młodzika, przez kilka chwil przyglądał mu się uważnie i nagle wyciągnął go z grupy stłoczonych pod murem ludzi.
To jazda mi stąd do domu … do matki … raaaus!!!, rozdziawił się w okrzyku i wymierzając potężnego kopniaka wojskowem butem, wygonił przerażonego chłopaka z tłumu zatrzymanych.
Początkowo nieufnie, lecz z każdą chwilą coraz szybciej, dzieciak oddalił się w kierunku Targowej. Niemiec z daleka pokazał ręką swojem kameradom, że mają go przepuścić. Esesman stojący przy samochodach łypnął faszystoskiem okiem na całe sytuacje, ale nawet nie przerwał rozmowy.
Dopiero po drugiej stronie Targowej, pod bramą kamienicy gdzie mieszkał, do chłopca dotarło, że wymknął się śmierci. Gdyby nie przypadek mógł to być ostatni dzień w jego życiu. Matka już wiedziała o całej sytuacji. Wraz z sąsiadami, stojąc na schodach, czekała bezradna. Na widok syna wydała tylko ciche westchnienie ulgi. Przycisnęła płową głowę do piersi, uścisnęła i … siarczyście strzeliła go w ucho. Po wejściu do mieszkania na poddaszu, usiadła przy kuchni na zydelku i w milczeniu trwała tak do późna wieczór.
Inne z zatrzymanych nie miały tyle szczęścia.
Nazajutrz do mieszkania moich bliskich, Ojca i Babci bo o nich tu mowa, przyszedł znajomy dozorca z Wrzesińskiej. Opowiedział jaki los spotkał pozostałych, schwytanych na Kępnej w łapance, oraz dowiezioną grupę więźniów z Pawiaka. Wyciągnięty za bety z mieszkania, do wieczora musiał zmywać krew z chodnika pod murem rzeźni na Wrzesińskiej. Ciał rozstrzelanych już nie widział. Pewnie zabrano je „budami” i wywieziono gdzieś w nieznane miejsce.
Takich tragicznych wydarzeń, przez długie lata okupacji, rozegrało się mnóstwo. Dziś tylko tablice pamiątkowe krzyczą o tamtych dniach.
Kocham to miasto i jego niezwykłą historię.
Fakt, że opisałem tu powyższe opowiadanie, to moje pragnienie by pamięć o tamtych dniach i ludziach, przetrwały jak najdłużej.
Opowiadanie jest ściśle oparte na relacji mojego Ojca.
Od Redakcji.
Dziś na ul. Kępnej, pomiędzy ulicami Jagiellońską i Wrzesińską, zachował się wycinek przedwojennego muru stojącego na tle nowoczesnej kamienicy o adresie ul. Jagiellońska 5a. Na tym murze zamontowano pamiątkową tablicę autorstwa Karola Tchorka, polskiego rzeźbiarza, marszanda i kolekcjonera sztuki (1904-1985).
Na tablicy umieszczono napis:
Tu 12 listopada 1943 r. hitlerowcy dokonali egzekucji na 60 więźniach z Pawiaka.
Jak wynika z rodzinnego przekazu opisanego przez Janusza Dziano opis jest błędny, bo nie wspomina o okolicznych mieszkańcach rozstrzelanych z zemsty za strzelaninę z żandarmami.
Mamy nadzieję, że historycy z Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa dostrzegą ten błąd, urząd Wojewody Mazowieckiego zadba o prawidłowy wpis na tablicy, a młodzież z pobliskiego zespołu szkół (po drugiej stronie ulicy) w ramach zajęć z historii zadba o odpowiedni wygląd i otoczenie tablicy.
Miejsce pamięci
i jego okolica
- Tablica pamiątkowa Tchorka
- Tablica pamiątkowa Tchorka
- Ulica Kępna
- Ulica Kępna
- Ulica Kępna
- Ulica Kępna