0

Czy Rekiny pożrą Królów na Wawelu?

Warsaw Eagles - zdjęcie z meczu z Kozłami
Warsaw Eagles – zdjęcie z meczu z Kozłami
fot. Jakub Jastrzębski

W Krakowie na stadionie WKS Wawel Kings Kraków podejmą Warsaw Sharks w meczu o mistrzostwo ligi amerykańskiej.

W sobotę o godzinie 13:00 rozpocznie się mecz, który wyłoni nowego mistrza Polskiej Ligi Futbolu Amerykańskiego I.

  • Gospodarz: Kraków Kings (9-0)
  • Gość: Warsaw Sharks (9-0)
  • Data i godzina: 17 czerwca, godz. 13:00
  • Stadion: Wojskowy Klub Sportowy WAWEL, ul. Podchorążych 3, Kraków
  • Liga: PLFA I
  • Bilety: 10 zł (dzieci i młodzież do 16 roku życia wstęp bezpłatny)

To nie jest przypadek, że w pierwszoligowym finale spotykają się dwie najbardziej doświadczone drużyny na tym poziomie rozgrywkowym. W składzie jednych i drugich znajdziemy wielu graczy, którzy w swojej karierze zwyciężali PLFA I, a do tego sporo szlifów zbierali na topligowych boiskach.

Kings i Sharks to dwa zasłużone programy powstałe po fuzjach utytułowanych klubów. Królowie zostali stworzeni przed niemal pięcioma laty po połączeniu Tigers oraz Knights. Niewiele później na futbolowej mapie kraju pojawiły się Rekiny, za sprawą kooperacji Spartans i Królewskich. Dzisiaj obydwie ekipy mają za sobą perfekcyjne rozgrywki, w których dominowały odpowiednio na południu oraz północy. Jedni i drudzy jak burza przeszli przez sezon zasadniczy, a następnie za sprawą półfinałowego triumfu zapewnili sobie awans do Topligi. Teraz przed nimi ostatni test. Wygrana gwarantuje upragnione mistrzostwo PLFA I i zerowe konto porażek w tym roku. Podobne osiągnięcie daje wielki zastrzyk rozwojowej motywacji, czego najlepszym przykładem są Tychy Falcons. Królowie oraz Rekiny zrobią wszystko, aby podążyć ścieżką wytyczoną przez ubiegłorocznych mistrzów.

Gospodarze mają za sobą znakomite osiągi.
Imponowali szczególnie skutecznością defensywy. Rozpoczęli sezon od wyraźnej wygranej nad zawsze groźnymi Rebels, a następnie na wyjeździe pokonali faworyzowanych Dukes. W kolejnych trzech spotkaniach nie pozwolili rywalom na zdobycie jakichkolwiek punktów i dali tym samym lidze wyraźny znak, że walczą o najwyższe cele. Po doskonałym otwarciu przytrafiła im się mała zadyszka w rewanżach z Dukes oraz Wilkami. Szybko jednak o niej zapomnieli, zaliczając dwie kolejne wysokie wygrane. Poza twardą obroną, która pozwala rywalom na zdobycie średnio zaledwie jednego przyłożenia w meczu, Królowie imponują spokojem w ataku. Doświadczenie i wszechstronność Filipa Mościckiego to atut, jakiego pozazdrościć może większość rywali. Reprezentacyjny rozgrywający zalicza właśnie swój jubileuszowy, dziesiąty sezon w lidze i bardzo chciałby go uczcić zdobyciem kolejnego trofeum. Kings mają finałową przewagę własnego boiska za sprawą mniejszej liczby straconych punktów. W półfinałowym starciu z Olsztyn Lakers udowodnili, że są drużyną kompletną. Czując za plecami wsparcie głośnych kibiców zamierzają drugi raz w swojej historii pozbawić mistrzostwa rywala prowadzonego przez Luke’a Zetazate.

Jarosław Satkowski, gracz trzeciej linii defensywy oraz kapitan Kraków Kings, powiedział:

Jesteśmy świadomi pracy wykonanej przez naszą drużynę w ostatnich miesiącach i tego jak blisko jest cel, który postawiliśmy sobie przed sezonem. Każdy zaciska zęby na tej ostatniej prostej i stara się podkręcić tempo pomimo sporego zmęczenia intensywnymi rozgrywkami. Obecna sytuacja przypomina tę sprzed dwóch lat. Wtedy wygraliśmy z Sehawks Sopot, ponieważ zaskoczyliśmy ich naszą grą po obu stronach piłki. To już jednak przeszłość i w tym roku spotkają się o wiele mocniejsze drużyny. Czy mamy sposób na Luke’a? Nie sądzę, że można to nazwać sposobem. Po prostu wychodzimy na każdy pojedynek ze świadomością jak ciężko pracujemy i czego możemy po sobie oczekiwać. Ufamy sobie i wspieramy się. Obchodzi nas tylko wykonanie swojej roboty. Wynik jest produktem ubocznym. Ciężkie przeprawy z Dukes, czy Wilkami zahartowały drużynę. Idziemy dobrą drogą i z niecierpliwością czekamy na ostatni test w tym roku.

Rekiny mają za sobą równie efektowny sezon, co Królowie.
Po trzech trudnych latach w Toplidze odrodzili się na pierwszoligowym poziomie. W sobotę mają szanse na wywalczenie jedenastego zwycięstwa z rzędu, co stanowi wielki kontrast do wcześniejszych osiągnięć klubu. Importowym strzałem w dziesiątkę okazał się Luke Zetazate. Doświadczony rozgrywający ma za sobą historię wzlotów i upadków w PLFA. Zasilił skład Rekinów po średnio udanym roku w Green Ducks Radom i od razu udowodnił swoją wielką wartość. Prowadzony przez niego atak imponuje szczególnie grą podaniową, co bardzo rozciąga defensywne plany rywali. W drugiej części sezonu regularnego Sharks zaliczyli serię aż pięciu meczów, w których wbijali przeciwnikom średnio powyżej pięćdziesięciu punktów. Statystyczne zdobycze ofensywne w półfinałowym starciu zdołała zaniżyć nieco zdeterminowana obrona Dukes. Rekiny nie były tak skuteczne jak zwykle, ale z drugiej strony z sukcesem zaliczyły bojowe przetarcie przeciwko solidnej obronie i ważny test przed wyjazdem do Krakowa. Reprezentanci Warszawy doskonale pamiętają intensywność gry w Toplidze i w finale zamierzają wrzucić Królów w bardzo głęboką wodę.

Osman Sulkiewicz, prezes Warsaw Sharks:

Nie możemy pozwolić sobie na planowanie wszystkiego na ostatni moment, więc podróż do Krakowa została przygotowana jeszcze przed półfinałowym spotkaniem z Dukes. Na południe wyjeżdżamy już w piątek, a cały proces zintegruje drużynę, pozwoli się skupić i zrealizować plany naszego sztabu szkoleniowego. Finał na własnym terenie to wielki prestiż, ale też mnóstwo energii poświęconej na organizację. Występując w Krakowie będziemy w 100% skoncentrowani na samym meczu. Tak jak Kings wygraliśmy w bieżącej edycji wszystko, co się dało. Dlatego nasze starcie będzie bardzo interesujące dla kibiców. Luke Zetazate ma z Królami rachunki do wyrównania, co jest dla niego dodatkową motywacją. Do tego ma szansę na przekroczenie liczby 200 zdobytych przyłożeń w PLFA (ma ich 199 – przyp. red.) Z przyjemnością mu w tym pomożemy. Rekiny zdołały odbudować się psychicznie i zamierzamy zdobyć Kraków! 

Obydwaj finaliści PLFA I mają już pewny awans do Topligi, więc zagrają bez presji podcinającej często skrzydła. To gwarantuje wspaniałe widowisko, a także wielkie emocje. Starcie najlepszej defensywy z najskuteczniejszym atakiem otrzyma również oprawę godną meczu o mistrzostwo. Organizatorzy zapewniają, że kibice zobaczą w akcji zespół cheerleaders, a także będą świadkami występu Orkiestry Reprezentacyjnej AGH, która pozwoli poczuć się jak na meczu amerykańskiej ligi akademickiej. Nie zabraknie gadżetów Kings, grilla, konkursów, a także niespodzianek dla najmłodszych. Finał PLFA I zapowiada się znakomicie i wszystko wskazuje na to, że idealnie zbuduje atmosferę przed przyszłotygodniowym XII SuperFinałem Topligi.

PZLA

16 czerwca 2017 09:23
[fbcomments]