O tym co zdarzyło się w budynkach Uniwersytetu Warszawskiego w marcu 1945 roku opowiada dr. hab. Robert Gawkowski, prezes Towarzystwa Miłośników Historii
Kolejny felieton pod wspólną nazwą: Stolica historii. Przedstawiają członkowie Towarzystwa Miłośników Historii w Warszawie, które są emitowane w każdą sobotę o 15:15, w nieco skróconej wersji, w Radiu Kolor.
Podcast Radia Kolor jest pod tekstem.
Z cyklu:
Stolica historii. Przedstawiają członkowie
Towarzystwa Miłośników Historii w Warszawie.
Odcinek XXIV:
Wiosna a.d.1945
na Uniwersytecie Warszawskim.
Opowiada dr hab. Robert Gawkowski
Dziś rzecz będzie o kampusie mojej Alma Mater i o tym co zdarzyło się w budynkach Uniwersytetu Warszawskiego w marcu 1945 roku.
Wtedy to wojna jeszcze trwała, choć wojska radzieckie zbliżały się nieuchronnie do Berlina. Do zrujnowanej i pustej Warszawy z wolna wracali jej mieszkańcy. W stolicy nie było prądu, ogrzewania i wody. Nie funkcjonowała komunikacja i nie działały urzędy. Dodajmy, że mróz był dużo większy niż w obecnym marcu.
W takich oto okolicznościach do zniszczonego Uniwersytetu wróciło kilku pierwszych pracowników: dwóch-trzech profesorów, woźny i dwóch bibliotekarzy. Razem próbowali zabezpieczyć uniwersyteckie zbiory i budynki, lub raczej to, co z nich zostało. Ta, nazwijmy ich „uniwersytecka ekipa ratunkowa” na kampusie przy Krakowskim Przedmieściu nie była sama. W budynku Wydziału Historycznego znalazło nocleg kilkunastu żołnierzy Armii Czerwonej, którzy zapewne należeli do kompanii radzieckich saperów. Obie grupy tj. polskich pracowników Uniwersytetu i sowieckich czerwonoarmistów wykonywały swoje obowiązki, na wszelki wypadek nie wchodząc sobie w drogę.
Aż w połowie marca, bibliotekarza prof. Wacława Borowego, zaalarmował woźny:
Panie profesorze Ruscy wdarli się do Szkoły Głównej i nie wiadomo co tam robią!
Zaniepokojony profesor i woźny czym prędzej pobiegli do sąsiedniego budynku, który należał do Wydziału Biologii. Budynek ten, jeden z nielicznie ocalałych, był zamknięty i urzędową pieczęcią strzeżony przed intruzami.
A tu czerwonoarmiejcy w najlepsze sobie buszowali.
Z klepek podłogowych urządzili wojskowe ognisko, a na patyki powbijali mątwy i ośmiornice pochodzące z zakonserwowanych formaliną uniwersyteckich zbiorów. Profesor Borowy, przerażony był nie tyle czystym wandalizmem żołnierzy, ile tym, że formalinę wlewali do manierek popijając pieczone ośmiornice i mątwy.
Sołdaty! Szto Wy dziełatie, przecież to formalina – trucizna!
– krzyczał profesor.
Żołnierze przegonili profesora strasząc bronią i rzucając mu na odchodne, że co jak co, ale na spirytusie to się znają.
Nazajutrz jeden z sowieckich sołdatów zmarł, inny ponoć wylądował w polowym lazarecie. Nieszczęsnego zmarłego pochowano na uniwersyteckim dziedzińcu przed biblioteką. Kilka dni później czerwonoarmiści opuścili uczelniany kampus, zostawiając grób swego towarzysza.
Na grobie obok czerwonej gwiazdy widniał rosyjski napis:
poległ za ojczyznę.
No to cześć jego pamięci!

Dr hab. Robert Gawkowski.
Historyk i archiwista publikujący głównie o dziejach sportu w II RP.
Jest też znawcą historii Warszawy.
W 2014 roku za książkę „Krybar. Uniwersytet w cieniu powstańczych walk” otrzymał nagrodę KLIO.
W 2014-17 był członkiem Rektorskiego Komitetu Obchodów 200-lecia Uniwersytetu Warszawskiego.
Od 8 lat zasiada w jury konkursu varsavianów im. Hanny Szwankowskiej.
Członkiem Towarzystwa jest od 15 lat.
Od kwietnia 2022 jest prezesem TMH.
Podcast Radia Kolor
2:45 minuty
(kliknij logo)
Zobacz też inne odcinki cyklu:
- Lista odcinków: [LINK]