Młodziutki 24-letni zawodnik Fangi Warszawa w swoim trzecim zawodowym pojedynku okazał się lepszy od 39 letniego weterana reprezentującego barwy Herkulesa Łęczna – Grzegorza Lipskiego, dla którego była to ostatnia walka w karierze.
Ta walka jak i wszystkie inne podczas lubelskiej gali, odbyły na pełnym wymiarze trzech rund po 5 minut. Ani przez moment licznie zgromadzona publiczność, telewidzowie, a tym bardziej sędziowie nie mieli problemu ze wskazaniem triumfatora. Ku uciesze stołecznych miłośników sportów walki, był nim młodszy o 15 lat od gospodarza zawodów – Emil Różewicz.
Zdecydowanie starszy od Warszawiaka Grzegorz Lipski był podwójnie zmotywowany, by dobrze się zaprezentować. Po pierwsze, to że startował przed własną publicznością (na co dzień trenuje w klubie Herkules Łęczna – kilkadziesiąt km od Lublina), a po drugie – według zapowiedzi był to jego ostatni pojedynek. Jeśli wierzyć temu oświadczeniu, oraz jeśli w późniejszej przyszłości 'Lipkowi” nic się nagle nie zmieni, (jak np. słynnemu Michaelowi Jordanowi, który kilkukrotnie wracał na koszykarskie parkiety) byłaby to niezwykła strata dla tej widowiskowej dyscypliny. Mimo swych 39 wiosen Grzegorz Lipski pokazał, że spokojnie mógłby startować jeszcze kilka sezonów, a siły, szybkości i techniki mógłby pozazdrościć mu nie jeden junior.
Dobrze przewidujący Emil Różewski rozegrał ten pojedynek do perfekcji taktycznie, praktycznie nie dopuszczając bardzo doświadczonego rywala do zadawania ciosów. Za wszelką cenę dążył on do powalenia zawodnika Herkulesa Łęczna na matę, co udawało się praktycznie od połowy każdej rundy, dalej tocząc bój w parterze. W pierwszej odsłonie obydwaj zawodnicy znajdowali się w parterze przez 3 minuty, a w pozostałych dwóch przez kolejnych 120 sekund. „Róża” nie zawiódł się na swojej taktyce, nieźle męcząc swojego rywala, który będąc dłuższą chwilę na samym dole, co chwilę okładany ciosami, nie miał praktycznie na nic sił.
Gdy starcie toczyło się w stójce, Różewicz co jakiś czas zachwycał kibiców efektownymi kopnięciami i uderzeniami oraz udanymi padami, co dawało mu przewagę punktową po każdej z rund. Walka mimo, że nie skończyła się nokautem, to werdykt sędziów był jednogłośny. Zakończyła się wynikiem 30:0 na korzyść zawodnika Fangi Warszawa, który tym samym poprawił swój rekord zwycięstw na 3:0, dając sobie tym samym przepustkę do zaproszeń na kolejne znacznie bardziej prestiżowe gale.
Występ na gali „ProMMAc” (Professional MMA Challenge) odbywającej się w Lublinie, powinien być nie lada satysfakcją dla młodego Warszawiaka, ponieważ inicjatorem tej nowej odsłony na mapie polskiego MMA jest nie byle kto. To jeden z prekursorów rodzimego MMA – Tomasz Drwal. W zawodowej karierze stoczył on 25 walk (w tym tylko 4 porażki!) oraz gościł na arenach słynnego UFC, w którym występował przez trzy sezony. Zasłynął on tym, że miał nieprzerwaną serię 13 wygranych z rzędu, po czym zaproszono go do wspomnianego UFC. W związku z tym, powinien być to jeszcze większy powód do dumy dla Różewicza, co dodatkowo powinno skłonić go do intensywnych treningów i widowiskowych walk.