Dawniejsza Warszawa była miastem, w którym życie Polaków i Żydów mocno przeplatały się.
Teatr Żydowski im. Estery Rachel i Idy Kamińskich, który niedawno obchodził 65-lecie istnienia (powstał w 1950 roku), od początku swej działalności przypomina tę tradycję. Na jego deskach prezentowane są spektakle, które traktują historię w sposób bardzo poważny, ale i są przedstawienia pokazujące ją z dużym przymrużeniem oka, za pomocą nieocenionego humoru żydowskiego.
Jednym z takich widowisk jest „Kamienica na Nalewkach”, która 15 stycznia 2016 roku została zaprezentowana po raz dwusetny. Jej premiera miała miejsce ponad piętnaście lat temu: 16 grudnia 2000 roku. Była to wspólna podróż do miejsc, których już nie ma, a które wracają echem melodii i tekstów. Wiele z zaprezentowanych piosenek pamiętam z dzieciństwa i – o dziwo! – nie wiązałem ich ze światem żydowskim. Czyż nie jest to dowód, że nie tylko w Warszawie kultury narodów mieszały się? Spektakl przeniósł nas do jedynego w swoim rodzaju świata, ukazującego życie codzienne Żydów z warszawskich Nalewek. Znalazło się w nim wiele elementów: kłótnie plotkarek, spiski swatek, porady lekarskie, wieczory szabasowe, schadzki kochanków i podwórkowe kapele. Codzienne problemy ludzkie tj. choroby, starość, znużenie małżeństwem, bieda – sprowadzane są do żartu tak lekkiego i przyjemnego, że od razu poprawia widzowi humor. Takie Nalewki były symbolem żydowskiego świata – tętniącego życiem od świtu do nocy, pełnego gwaru, humoru i specyficznego podejścia do życia. Szczególnie we współczesnej Warszawie – mieście pośpiechu, pogoni za pieniądzem, łatwej rozrywki – przypomnienie tak prostolinijnego podejścia jest odżywczym przeżyciem dla widowni. Przyznam, że rzadko zdarza się w moim skromnym życiorysie teatralnego widza, aby warstwa poznawcza była w aż tak dobrej symbiozie z warstwą emocjonalną.
Jubileuszowy spektakl stał się pretekstem do zaproszenia znakomitego aktora, Mariana Opani. Pan Marian zaprezentował między innymi znakomity monolog „Brydż” oraz wykonał kilka innych utworów, a głównym przesłaniem jego monologów była wieloletnia wierność małżeńska (nawet wtedy, gdy żona zmusza do gry w karty). Siedzący obok mnie wzdychali: – cóż za dykcja! – Co mogę dodać? Raczej nic! Klasa sama w sobie! I jeszcze to specyficzne poczucie humoru! Nic dziwnego, że taka osobowość aktorska została zaproszona na jubileuszowy spektakl. Jednak moją uwagę zwrócił również inny aktor, Marek Węglarski. Wygibasy jego ciała i to, co wyprawiały jego nogi, przechodzi ludzkie pojęcie! Kiedy poruszał się na scenie, miałem chęć, by podejść bliżej i poprosić o stosowne nauki. Z wielkim zainteresowaniem słuchałem piosenek w wykonaniu rudowłosej Izabelli Rzeszowskiej.

Rzadko zdarza mi się oglądać spektakle jubileuszowe. Jeśli już to nastąpi, to na ogół widzę, że w ich trakcie aktorzy sprawiają psikusy swoim koleżankom czy kolegom. Zazwyczaj po ich zakończeniu widzowie są podejmowani jakimś, choćby drobnym, poczęstunkiem. Zabrakło mi i jednego, i drugiego. Po dwusetnym przedstawieniu „Kamienicy na Nalewkach” Dyrektor Teatru Żydowskiego, pani Gołda Tencer, przypomniała, że w widowisku wziął udział rewelacyjny Marian Opania i poinformowała, iż jedna z aktorek właśnie w tym dniu została babcią. Do wyjścia ostatniego widza Pani Dyrektor siedziała blisko szatni, prawdopodobnie gotowa do ewentualnej dyskusji o jubileuszowym spektaklu. Jak widać, popularyzacja ma różne odmiany i można obchodzić jubileusze bez wielkiego fetowania. Najważniejsze, że widzowie opuszczali teatr w dobrych nastrojach, mając w głowach liczne żarty i pamięć o świetnym przedstawieniu.

„Kamienica na Nalewkach”
- Data premiery:
16.12.2000 r. - Reżyseria:
Szymon Szurmiej, Gołda Tencer - Scenariusz:
Ryszard Marek Groński, Szymon Szurmiej, Gołda Tencer - Scenografia:
Ewa Łaniecka - Choreografia:
Tomasz Tworkowski