0

Indiana Jones i artefakt przeznaczenia

Indiana Jones i artefakt przeznaczenia
fot. mat. prasowe

Emeryt Harrison Ford, z pomocą dublerów i retrospekcji, nie zwalnia tempa, wieńcząc swoją karierę jako legendarnego filmowego archeologa.

Chylący się ku upadkowi faszyzm szuka ostatniej deski, tudzież miecza, ratunku. Do tajnej siedziby w szwajcarskich Alpach przedostaje się amerykański agent specjalizujący się w archeologicznych znaleziskach. Gdy kilkadziesiąt lat później ten sam jegomość przechodzi na emeryturę W stanach Zjednoczonych, Amerykę zajmuje dyskusja o wojnie w Wietnamie i podziw dla kosmonautów wracających z Księżyca.

Kino przygodowe pełną parą. Długie sekwencje pościgów, strzelanin, pułapek, zagadek, pomysłowych rozwiązań. Domieszka luzu i poczucia humoru, którego bohaterowie nie tracą nawet w krytycznych sytuacjach. W tle wątek historyczno-polityczny, bo kto zdobędzie tajemniczy artefakt z przeszłości może zapanować nad światem, co niektórym niecnym postaciom z historii się nie udało, a tym z teraźniejszości najwyraźniej też nie uda.

Główny bohater jest jeszcze ciekawszy niż lata temu. Właśnie ze względu na swoją starość. Emerytowany wykładowca-archeolog, zdołowany problemami rodzinnymi, traumatycznymi przeżyciami i znudzony politycznymi rozgrywkami. Jego pasja to analiza przeszłości, na przykład pewnej bitwy sprzed narodzin Chrystusa.

W nowej przygodzie Indiana Jones, cóż z tego iż w podeszłym wieku, do towarzystwa dostaje kobietę młodszą acz dojrzałą (spokrewnioną – więc wątek miłosny w tym przypadku nie ma miejsca), będącą w dużej mierze przeciwieństwem – interesowną, przebiegłą, pozornie samodzielną. Trójkę podróżników uzupełnia młody rezolutny złodziejaszek. Czyli pełen przekrój bohaterów: dziadek, kobieta, młokos. Po drugiej stronie barykady: czarny charakter z krwi i kości – faszysta opętany wizją opanowania świata. Ten motyw faszyzmu nierozerwalnie związany z serią także tutaj ma swój kluczowy wydźwięk, szczególnie w sekwencji finałowej. Na swojej drodze spotykają innych, ale ze względu na wybuchowość fabuły często szybko tracących życie.

Wszyscy wiedzą jak tego typu filmy się skończą, ale i tak nie brakuje emocji, kibicowania powodzeniu głównemu bohaterowi. Sprzyja temu dopracowana warstwa realizacyjna: znakomity montaż i czytelne ujęcia – w każdym momencie akcji widać co się dzieje i co grozi bohaterom. Ale jednak przede wszystkim motywacja tytułowej postaci. Indiana Jones pozostaje bohaterem pozytywnym w starym stylu. I to, że wielokrotnie podkreśla użyteczność nauki oraz zachowanie niebezpiecznych artefaktów na potrzeby muzealne, zamiast niecnych czy też finansowych, buduje jego charyzmę pozwalającą nawet współczesnemu widzowi docenić altruizm.

Twórcy zadbali o wielość lokacji. Co prawda poszczególne sekwencje są zbyt długie, ale nie brakuje pomysłów na ich uatrakcyjnienie. Począwszy od sceny w pociągu (może bardziej NA pociągu) nawiązującej do końcówki faszyzmu (prawie jak legendarny złoty pociąg), poprzez amerykański sen w połączeniu kosmicznego sukcesu i wietnamskiej porażki, aż po Rzymian z historycznym oblężeniem sycylijskiego Syrakuz. Góry, wielkie miasto, oceany, jaskinie, dżungle, wąskie uliczki, przestworza – na szczęście zabrakło tylko kosmosu (chociaż kosmonauci są).

Hołd nauki jest jakby nierozerwalną częścią filmów tej serii. I tym razem wypadnie dobitnie. Postać Archimedesa to wręcz pochwała starożytnej wiedzy, która przyczyniła się do rozwoju świata. Szkoda, że w ramach tego rozwoju zdarzają się wojny, konflikty i liczne niegodziwości.

Indiana Jones to jednak przede wszystkim dobra, niezobowiązująca, momentami pozbawiona logiki zabawa. Bohater unika śmierci w sytuacjach nieprawdopodobnych. Nikogo to nie dziwi, tak jak pilotowanie samolotu przez dzieciaka, czy też wynurzanie się z morskich głębin bez wyrównania ciśnienia. Jedyne co tak naprawdę w tym filmie może razić to finałowa wolta z pewną zamianą gatunku – nie wszystko jednak pasuje do klasycznego kina przygodowego.

Dodatkowe smaczki film serwuje dla kinowych wyjadaczy.
Wielu z kultowymi „Poszukiwaczami zaginionej arki” rozpoczynało swoją przygodę kinową. Niezbędna jest więc scena nawiązująca do pojedynku lasso-pistolet (dla wielu najzabawniejsza scena w historii kina), ale też wiele innych nawiązań. Pierwowzór z 1981 rok jest powszechnie dostępny – warto porównać.

Ten film to swoiste pożegnanie, wręcz epitafium Harrisona Forda. Aktora niezwykle popularnego, płodnego i charakterystycznego. Jego emerytalna kondycja jest godna podziwu. Co prawda posiłkowano się dublerami, a nawet starszymi filmami, ale i tak podstarzały Ford nadaje niepowtarzalnego uroki temu filmowi. I jeszcze ta klasyczna muzyczka, gdy wychodzi z nieprawdopodobnej opresji.

Trudno oczekiwać, że najnowszy Indiana Jones podbije kina, tak jak zrobił to pierwowzór. Do historii nie przejdzie, bo jest jedynie powtórką klasyki. Stanowi jednak bardzo ciekawą klamrę. Nawet jeżeli całość jest lekko zbyt długa, to i tak chociażby z sentymentu, warto wrócić do przygód najsłynniejszego kinowego archeologa.

Zwiastun:

tytuł oryginalny: Indiana Jones and the Dial of Destiny
produkcja: Stany Zjednoczone
rok: 2023
gatunek: przygodowy
dystrybucja: Disney
data premiery: 30 czerwca 2023

  • reżyseria: James Mangold
  • scenariusz: James Mangold, Jez Butterworth
  • zdjęcia: Phedon Papamichael
  • muzyka: John Williams
  • montaż: Andrew Buckland, Michael McCusker, Dirk Westervelt
  • scenografia: Anna Pinnock
  • kostiumy: Joanna Johnston
  • obsada: Harrison Ford, Phoebe Waller-Bridge, Mads Mikkelsen, Antonio Banderas, Karen Allen, John Rhys-Davies, Shaunette Renée Wilson, Thomas Kretschmann, Toby Jones, Boyd Holbrook, Ethann Isidore
14 lipca 2023 22:19
[fbcomments]