Roman Soroczyński opowiada o spotkaniu jubileuszowym ze wspaniałym autorem wielu utworów i 300 piosenek.
Sala konferencyjna Domu Literatury przy Krakowskim Przedmieściu w Warszawie jest doskonałym miejscem do spotkań literackich i literacko-muzycznych. Czasem można odnieść wrażenie, że wśród uczestników wydarzeń pojawia się głowa króla Zygmunta III Wazy, który zagląda do okien ze swojej kolumny.
Nie wiem, czy 18 listopada 2015 roku duch króla Zygmunta też się pojawił. Było tak ciasno, że nikt tego nie zauważył. Jeśli nawet tak, to zdecydowanie najważniejszą postacią wieczoru był Bogdan Loebl. Wszechstronnie utalentowany autor tekstów piosenek, wierszy, powieści, opowiadań, słuchowisk radiowych i bajek dla dzieci świętował 50-lecie pracy twórczej.
Właściwie zastanawiam się, dlaczego pięćdziesięciolecie, a nie sześćdziesięciolecie/?!/. Sądzę, że jako cezurę przyjęto Jego debiut z 1965 roku jako twórcy tekstów piosenek. Pierwszą z nich był utwór Boję się psa, opowiadający o psie jego sympatii, a obecnie Żony, Anny. Warto jednak pamiętać, że dziesięć lat wcześniej, w 1955 roku, w „Dzienniku Polskim”, a właściwie w dodatku „Od A do Z”, ukazały się trzy wiersze Bogdana Loebla: Kosiarze, Nocą i Chciałbym. Mało tego: rok później Jego wiersz O zachodzie opublikowano w ogólnopolskim „Życiu Literackim”.
Z okazji Jubileuszu Artysta został odznaczony przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego srebrnym medalem „Zasłużony kulturze Gloria Artis”. I tu kolejna refleksja: dlaczego nie złotym? Czyżbyśmy mieli aż tak dużo wybitnych twórców w dojrzałym wieku? Wprawdzie Bohater Wieczoru twierdził, że nie wie, co mu przypięto do klapy, ale sądzę, że w tym momencie przemawiała przez Niego wrodzona skromność.

Jubileuszowe spotkanie stało się okazją do promocji książki „Słucham głosu serca”, która jest wywiadem-rzeką Jarosława Sawica z Bogdanem Loeblem. Bohater książki opowiada o historii rodziny Loeblów, o swoim dzieciństwie na Kresach i o młodości; wspomina również, kiedy i dlaczego postanowił zostać poetą i pisarzem.
Pierwszą część spotkania poprowadził dziennikarz, założyciel radiowej stacji internetowej RockTime – Romuald Jakubowski. Podczas rozmowy Bogdan Loebl wspominał swoją drogę twórczą, wyjaśnił dlaczego zaczął pisać teksty bluesowe. Wyjaśnił, że pisanie tekstów piosenek spowodowało, iż przestał pisać wiersze. Nie do końca można zgodzić się ze skromnym stwierdzeniem Pana Bogdana. Wszak – oprócz wydanych przed „tekściarskim” debiutem zbiorów Szkic do pejzażu (rok 1961) i Pozapromienne (1963) – ukazały się: Uspokojenie (1968) i Kwiat odwrócony (1979). Nie sposób też nie wspomnieć o tym, że Bogdan Loebl jest autorem powieści, z których pierwsza – wydana w 1966 roku Katarakta – wywołała w środowisku literackim duży skandal. Znaczna część Jego powieści zawiera wątki autobiograficzne (na przykład Rzeka dzieciństwa, Złota trąbka czy Piekło weszło do Raju), gdyż Autor wyznaje zasadę autentyzmu. Ów autentyzm przejawił się także w bajce Dymek mesjasz zwierząt, napisanej pod wpływem nagannego traktowania zwierząt przez ludzi.
Bogdan Loebl stwierdził, że napisał niewiele tekstów, do których nie chciałby nanieść poprawek. Znowu sądzę, że jest to przejaw wielkiej skromności wybitnego Twórcy. Dowiedziałem się jednak, że pojawia się jeszcze jeden aspekt: Autor nie lubi swojej piosenki Kiedy byłem małym chłopcem, zaś Jego Żona nie lubi utworu Anna! Dlaczego? Pierwszy przypadek nie został wyjaśniony, zaś drugi wydaje się oczywisty: piosenka była szalenie popularna i Pani Anna (ta Anna!) słyszała ją niemal wszędzie. Specjalnie spojrzałem, jak na tę kwestię zareagował siedzący blisko mnie Stan Borys – wykonawca tego wielkiego przeboju. Oczywiście, nie był on jedynym wykonawcą utworów Bogdana Loebla obecnym na spotkaniu. Między innymi pojawiły się artystki młodszego pokolenia: Magda Piskorczyk, dla której powstał utwór Rzeźb mnie, oraz Maja Kleszcz (Chciałeś zaśpiewać, Nocą jesteśmy głodni czy Wielkie jest czekanie).
Jednak to nie te osoby wystąpiły w części artystycznej jubileuszu. Zagrał zespól OLDBREAKOUT, który zaprezentował nowe i starsze piosenki z tekstami autorstwa Bogdana Loebla. Warto nadmienić, że – jak to często się w życiu zdarza – zespół powstał przypadkiem. Otóż, 28 września 2013 roku w Józefowie pod Warszawą, w ramach dorocznego festiwalu Lep na Bluesa, odbył się koncert z udziałem dawnych członków grupy BREAKOUT. Entuzjastyczne przyjęcie występu stało się naturalnym impulsem do nagrania płyty z nowymi utworami. Oczywiście, wszystkie teksty znów napisał Bogdan Loebl. Zespół nie ogranicza się li tylko do „dinozaurów”: od roku współpracuje z nim Natalia Sikora – młoda wokalistka o znakomitym głosie. Niżej podpisany niejednokrotnie wspominał na portalu www.warszawa.pl o swojej fascynacji młodą Artystką. Zatem i tym razem – mimo, że zauważyłem pewną, pozasceniczną słabość fantastycznej wokalistki – byłem bardzo zadowolony z jej występu. Mam nadzieję, że zaśpiewana z bardzo dobrą dykcją i z charakterystyczną chrypką piosenka Powiedzieliśmy już wszystko jeszcze długo nie spełni się w stosunku do Bogdana Loebla.

Słucham głosu serca – to pierwsza pozycja w ramach serii „Autobiografie opowiedziane”, która będzie prezentować rozmowy z polskimi twórcami, wpływającymi na nasze myślenie, rozumienie i postrzeganie świata, decydującymi o tym czego słuchaliśmy, co czytaliśmy i oglądaliśmy oraz w jaki sposób myśleliśmy o najważniejszych sprawach. Jednym słowem, ma to być seria o naszych mistrzach. Czekam zatem z niecierpliwością na opublikowanie przez Wydawnictwo Grupa M-D-M (które, wraz ze Związkiem Literatów Polskich, było organizatorem opisanego spotkania) kolejnych książek z tej serii. Zaś Bohaterowi Wieczoru mogę tylko życzyć wielu dalszych lat wspaniałej twórczości!
Podczas pisania niniejszego artykułu korzystałem między innymi z materiału nadesłanego przez Fundację im. Władysława Orkana oraz z – opublikowanej na Facebooku – fotografii Natalii Sikory autorstwa Zbyszka Jędrzejczyka.