Mamma Mia: Here We Are Go Again!

Mamma Mia: Here We Are Go Again! – reżyseria: Ol Parker
fot. Mat. prasowe

Nóżka sama przytupuje, a przeboje szwedzkiej grupy pozostają na długo po wyjściu z kina, zakrywając wszelkie mankamenty tego filmu.

Sophie (Amanda Seyfried) otwiera odremontowany hotel na greckiej wyspie, niewiele przypominający ruinę, którą zastała lata temu jej matka Donna (Meryl Streep). To skłania do refleksji i przypomnienia sobie perypetii matki sprzed kilkudziesięciu lat. W retrospekcji Donna (młoda zagrana przez Lily James) kończy studia wygłaszając muzyczno-taneczne przemówienie, a następnie udaje się w podróż która odmieni jej życie. Beztroska i zakręcona będzie musiała podejmować trudne decyzje, pozna wielu ciekawych ludzi, w tym trzech potencjalnych mężów swojej przyszłej córki.

Fabuła jest podporządkowana kolejnym piosenkom, stąd nie można od niej zbyt wiele oczekiwać. Pomysł aby zestawić sceny z przeszłości z tymi współczesnymi nie jest do końca udany. Kolejne wątki są zbyt szybko ucinane, nie pozwalając poznać pełnych (ciekawych) historii. Wszystko prowadzi do przewidywalnego zakończenia, w dodatku zepsutego pretensjonalną sceną z pojawieniem się nieobecnej współcześnie matki.

Nie ma to jednak większego znaczenia dla odbioru filmu, który broni się tym co przedziela nieudolną fabułę. Czyli piosenkami zespołu ABBA. A ich wykonanie jest perfekcyjne: aranżacje, dynamika, choreografie – wszystko zostało dopracowane w najdrobniejszym szczególe. Towarzyszą im piękne wnętrza lub krajobrazy (kadry Roberta D. Yeomana). Chyba tylko wyjątkowego ignoranta w zakresie szwedzkiej supergrupy nie porwą z kinowego fotela.

Wpisują się w tę perfekcję odtwórczynie głównych ról: Seyfried jest już uznaną gwiazda Mamma Mia, ale świetnie w nową rolę wpisuje się James. Do tego jak zwykle stonowana trójca tatusiów (dziadków): Pierce Brosnan, Colin Firth, Stellan Skarsgård oraz lekko już „dojrzałe” przyjaciółki Donny: Rosie (Julie Walters) i Tanya (Christine Baranski). Jest jeszcze Cher, i Andy Garcia … Tak doborowa obsada zna swoje miejsce w szeregu – drugoplanowe role wypadają znakomicie urozmaicając ubogą fabułę główną. Dodają przede wszystkim luzu i poczucia humoru. A to jest przede wszystkim domeną pewnego służbisty sprawdzającego paszporty – dla którego (a także dla piosenki finałowej) warto zostać na seansie do ostatniego napisu końcowego. Z drugiej strony potencjał komediowy jaki tkwił w jego postaci, chyba nie został w pełni przez twórców wykorzystany.

W Warszawie już co prawda zszedł afisza znakomity musical w Teatrze Roma (recenzja TUTAJ), ale mie ma jednak co narzekać, bo filmowa Mamma Mia numer dwa to 100% znakomitej ABBY w ABBIE. Prawdziwy kinowy rarytas na upalny przełom lipca i sierpnia.

Zwiastun:

  • Reżyseria i scenariusz: Ol Parker
  • Zdjęcia: Robert D. Yeoman
  • Muzyka: Anna Dudley
  • Kostiumy: Michele Clapton
  • Montaż: Peter Lampert
  • Scenografia: James Lewis, Dominic Capon, Andrew Palmer
  • Obsada: Lily James, Amanda Seyfried, Dominic Cooper, Andy Garcia, Pierce Brosnan, Colin Firth, Stellan Skarsgård, Julie Walters, Christine Baranski, Cher, Meryl Streep
6 sierpnia 2018 19:50