0

Sierpniowe kryminały

Sierpniowe kryminały okładki
Sierpniowe kryminały – okładki
fot. Anna Jankowska

Lato jest ulubioną porą na czytanie kryminałów. Do kilku z nich zajrzał Roman Soroczyński.

Znakomity literaturoznawca, profesor Ryszard Koziołek, powiedział niedawno na antenie Radia Nowy Świat, że lato – to ulubiona pora na czytanie kryminałów. Zajrzyjmy więc do kilku.
Ostrzegam, że pierwszy z nich nie należy do lekkiej kategorii, bo i takie bywają.

Jarosław Molenda przedstawia przestępczą działalność bezwzględnego mordercy dzieci, Tadeusza Kwaśniaka. Początkowo nazywany „Kolejarzem”, potem „Ręcznikowym dusicielem”, stał się jednym z najbardziej poszukiwanych przestępców lat dziewięćdziesiątych XX wieku. Przeszedł do historii polskiej kryminalistyki z uwagi na specyficzny i niespotykany, wręcz „filmowy” modus operandi. Szlak jego zbrodni wiódł przez całą Polskę – od Szczecina po Lublin. Był wrogiem publicznym numer jeden, ale nie stał się sławny, jak Mariusz Trynkiewicz. Tytuł książki Ręcznikowy dusiciel, nawiązuje do tego, jak opinia publiczna nazywała Kwaśniaka.

Jak podejść do trudnego, a jednocześnie bulwersującego, tematu? Jarosław Molenda zrobił to po swojemu, czyli po dokładnej analizie dokumentów. Już kilka razy na naszej stronie ukazywały się opisy jego książek i za każdym razem podkreślałem, że przed napisaniem i wydaniem każdej książki wykonuje on żmudną pracę archiwisty, dzięki czemu publikacje są udokumentowane, posiadają bogatą bibliografię i rzetelne przypisy. We Wstępie do Ręcznikowego dusiciela napisał między innymi:

Zdecydowałem się opowiedzieć tę historię – bez upiększania – poprzez policyjne akta, zawierające dokumenty sporządzone często językiem ułomnym i niepozbawionym błędów, ale oddającym wiernie klimat i prawdę o zaistniałych wydarzeniach. Uznałem, że będzie lepiej, gdy historię opowiedzą same ofiary, ich rodzice, rodzeństwo, świadkowie, językiem pełnym dramatu, bólu i cierpienia, które stały się ich udziałem.

Autor „oddaje głos” również samemu mordercy, świadomie nie siląc się na analizę jego psychiki. Niestety, z oczywistych względów nie znajdziemy w książce relacji pięciu ofiar, które swoim życiem przypłaciły kontakt z „Ręcznikowym dusicielem”.

Ręcznikowy dusiciel okładka książki
Ręcznikowy dusiciel – okładka książki
fot. Roman Soroczyński

Sprawa o kryptonimie „Zemsta” to przypadek w dziejach polskiej kryminalistyki wyjątkowy i szczególny. Było to jedno z bardziej kosztownych śledztw XX wieku w powojennej Polsce. Wykonano na jego potrzeby sto trzydzieści ekspertyz, przesłuchano ponad pięciuset świadków, zaangażowanych było pół tysiąca funkcjonariuszy, a czynnościami procesowymi zajmowało się trzydziestu sześciu prokuratorów. Choć zbrodniarz został ujęty, nigdy nie stanął przed obliczem sądu. Dlaczego? Wolał popełnić samobójstwo, niż czekać na to, jak potraktują go współwięźniowie. Do dzisiaj niektórzy mają wątpliwości, czy działał sam i czy zamordował tylko pięciu chłopców…

Mimo, że książka jest niemal beznamiętną analizą dokumentów, a odautorskie noty są napisane przystępnym językiem, można wyczuć emocje i ostrzeżenia płynące ze strony Jarosława Molendy. Ręcznikowy dusiciel zawiera bowiem bardzo istotne przesłanie: wiele dzieci zaufało mordercy, dlatego – chcąc uniknąć podobnych sytuacji – uważajmy na nie, uczulajmy je na kontakty z obcymi! Choćby z tego względu warto zajrzeć do tej książki.

  • Jarosław Molenda, Ręcznikowy dusiciel
  • Redakcja: Dagmara Ślęk-Paw
  • Korekta: Magdalena Koch, Magdalena Wołoszyn-Cępa
  • Projekt okładki: Mariusz Banachowicz
  • Zdjęcie na okładce: Archiwum M. Banachowicz
  • Wydawca: Grupa Wydawnicza Filia Sp. z o.o., Poznań 2024
  • ISBN 978-83-8357-607-7

Akcja drugiej książki, zatytułowanej Blask, zaczyna się w Zamościu, w 1944 roku. Jednak szybko autor, Marek Stelar, przenosi nas do Szczecina. To właśnie do tego miasta w 1946 roku, po wojennych przejściach, przyjeżdża Wiktor Krugły. Od razu zostaje wplątany w sprawę zabójstwa żydowskiego chłopca. Wobec obojętności władz, zajętych ogarnianiem chaosu w mieście bezprawia, próbuje sam rozwikłać zagadkę. Ma przeciw sobie niemal wszystkich: urzędników, milicję i tajemniczą, żydowską organizację Bricha.

Marek Stelar jest również znany naszym Czytelniczkom i Czytelnikom. Przypomnę tylko, że jest z wykształcenia architektem, a z pasji modelarzem architektonicznym. Miłośnik muzyki rockowej i elektronicznej, kryminału i szeroko pojętej grozy w wydaniu literackim i filmowym. „Szczeciner” silnie związany z przygranicznym regionem północno-zachodniego skraju Polski, umieszczający akcję swoich kilkunastu powieści kryminalnych w Szczecinie i w okolicach.

Blask okładka książki
Blask – okładka książki
fot. Roman Soroczyński

Podczas czytania książki, niczym w wehikule czasu, co kilkanaście stron przeskakujemy między latami 1946, 1978 i 2018. Szczecin w tym czasie rozwija się, ale kwitnie też przestępczość.

W 1978 roku ginie młoda prostytutka. Zatrzymany w związku ze sprawą obywatel zachodnioniemiecki zostaje niemal natychmiast zwolniony, ale pewien kapitan Służby Bezpieczeństwa postanawia rozegrać z nim grę: grę na swoich zasadach.

Miał dość życia w tym biednym, szarym, załganym kraju. Kraju, w którym wszystko było tymczasowe, byle jakie, anemiczne i udawane. Kraju, w którym nie było szans na osiągnięcie czegokolwiek, jeśli nie było się posłusznym.

W 2018 roku Agata Prażmowska, szczecińska prawniczka, rozpoznaje w nieletniej ofierze zabójstwa swoją niedawną klientkę. Niedługo później umiera jej ojciec, a to, czego dowiaduje się o nim po jego śmierci, wywraca jej świat do góry nogami. Agata z pomocą kuzyna Roberta, emerytowanego oficera policji, angażuje się emocjonalnie w śledztwo, które prowadzi w przeszłość.

Jak z tych trzech, niby niepowiązanych ze sobą, historii stworzyć całość? Marek Stelar świetnie sobie z tym poradził. Linie czasowe są skonstruowane w taki sposób, że wciągają czytelnika i stosunkowo łatwo można połapać się, kto jest kim. Jesteśmy zaskakiwani niespodziewanymi zwrotami akcji i swoistą huśtawką nastrojów: od powagi, poprzez humor, do ironii. Autor sięgnął po pomoc specjalistów z różnych dziedzin, dlatego – mimo, ze większość sytuacji jest fikcją – książka znakomicie oddaje realia opisywanych lat.

Czym jest tytułowy Blask? Można to odczytać z okładki książki, ale szczegółów nie zdradzę, bo mógłbym wielu osobom popsuć przyjemność czytania książki do ostatniej strony. A naprawdę warto!

  • Marek Stelar, Blask
  • Redakcja: Jacek Ring
  • Korekta: Dorota Wojciechowska
  • Projekt okładki: © Mariusz Banachowicz
  • Skład i łamanie: Jacek Antoniuk
  • Wydawca: Grupa Wydawnicza Filia Sp. z o.o., Poznań 2024
  • ISBN 978-83-8357-550-6

Bohaterami kolejnej książki są Milena Karska – prywatna detektywka, i jej przyjaciel, Filip Łabędzki – pracownik naukowy łódzkiej polonistyki. Milena słynie z niekonwencjonalnych metod pracy i ciętego języka. Filip jest spokojnym myślicielem i, jak się okazuje, od czasu do czasu uczestniczy w śledztwach pani detektyw.

W książce Wilcze ziele Agnieszki Fortuny jesteśmy świadkami ich współpracy. W Saszynie, niewielkiej wiosce, dochodzi do zagadkowej śmierci młodego wikarego. Policja zleca zbadanie sprawy Milenie Karskiej. Ta – z pomocą Filipa Łabędzkiego – rozpoczyna śledztwo, które zaprowadzi ją na najwyższe szczeble kościelnej hierarchii.

Nie dziwi księdza, że kuria się tym w ogóle nie interesuje? Że nie przysyła nikogo, żeby sprawdził sprawę na miejscu? Że się z księdzem proboszczem nie kontaktują? No, chyba że się kontaktują, a ja o niczym nie wiem… // Nie. Zero zainteresowania. Też o tym ostatnio myślałem, że to dziwne.

Co tak naprawdę wydarzyło się feralnego dnia na plebanii w nikomu nieznanej wsi? Kiedy nikomu poza Karską nie będzie już zależało na poznaniu prawdy, okaże się, że tajemnice niekiedy przyciągają zło…

Za szybą dostrzegła twarz, której wyraz spowodował, że zesztywniała i nie mogła się ruszyć, a głos utkwił jej w gardle. Była jak sparaliżowana. Oblicze za oknem nabrało bardziej wyraźnych kształtów. Falowało za szybą i miała wrażenie, że przybliża się do niej. Była to twarz bardziej podobna do twarzy kobiety niż mężczyzny. W jej wyglądzie było coś trupio upiornego.

Mimo tego typu tajemnic i braku wsparcia Milena Karska uparcie dąży do rozwiązania zagadki. Kto stoi za śmiercią młodego wikarego? Jaką rolę odegrała wilcze ziele – roślina, od której Agnieszka Fortuna wzięła tytuł książki? Oczywiście, nie zdradzę tego.

Wilcze ziele okładka książki
Wilcze ziele – okładka książki
fot. Roman Soroczyński

Niewiele napiszę też o Agnieszce Fortunie – oprócz tego, że Wilcze ziele jest jej bardzo udanym debiutem. Mam tylko jedną wątpliwość. Otóż nie chce mi się wierzyć, że policja może zlecić badanie sprawy kryminalnej osobie prowadzącej prywatną działalność detektywistyczną. A taka sytuacja występuje w prezentowanej książce. Cóż, licentia poetica! Wszak historia literatury zna co najmniej jednego detektywa, wyręczającego policję w jej działaniach. Mam nadzieję, że Milena Karska wróci do nas w następnej książce Agnieszki Fortuny.

  • Agnieszka Fortuna, Wilcze ziele
  • Redakcja: Jędrzej Szulga
  • Korekta: Angelika Kotowska
  • Okładka: Michał Duława
  • Skład: Michał Kacprowicz
  • Wydawca: Wydawnictwo Novae Res, Gdynia 2024
  • Wydawnictwo Novae Res należy do grupy wydawniczej Zaczytani.
  • ISBN 978-83-8373-138-4
18 sierpnia 2024 12:35
[fbcomments]