0

24. dzień Powstania Warszawskiego

Niemcy na Placu Teatralnym na rogu z ulicą Bielańską, z tylu widoczny Teatr Narodowy
Niemcy na Placu Teatralnym – na rogu z ulicą Bielańską, z tylu widoczny Teatr Narodowy
fot. Seidel (Bundesarchiv Wiki)

24 VIII 1944 czwartek. Wschód słońca 5:49, zachód 19:59, średnia temperatura powietrza 20 °C, pochmurno, potem rozpogodzenie

Od świtu Niemcy z grupy płk Willy Schmidta atakują pozycje „Brody 53” w szpitalu Jana Bożego. Po 10-godzinnej walce AK-owcy wycofują się ze szpitala.
Tego dnia w ręce niemieckie przechodzi szkoła na Rybakach i budynek mieszkalny pracowników PWPW.

Odziały AK zdołały utrzymać atakowane zakłady Fiata na Sapieżyńskiej.

Zlikwidowano także groźny dla obrony staromiejskiej niemiecki klin wbity pomiędzy Pasaż Simonsa a Bank Polski.
W kontrnatarciu wyparto Niemców z Pałacu Radziwiłłów na Bielańskiej 14.

Na Długiej 27/29, w zniszczonej kamienicy zorganizowano nowe stanowiska obronne. Pozycja ta do historii powstania przeszła pod nazwą „Reduta Matki Boskiej”.

Odparto wszystkie natarcia na południowe barykady przy Piwnej, Podwalu i Świętojańskiej.

W porównaniu ze Starówką w Śródmieściu panował względny spokój.
Niemcy wypadami z Ogrodu Saskiego usiłowali opanować część domów na Królewskiej i Grzybowskiej – zostali jednak wyparci.

Zgrupowanie „Bełt” oczyściło z Niemców teren między Marszałkowską a Poznańską oraz od Żurawiej do Nowogrodzkiej.

Powstańcy utworzyli „Redutę Matki Boskiej” w zniszczonej kamienicy przy ul. Długiej 27/29.

Leszek Rołodziejczyk

Marsz Kompanii K-3

Do szturmu nam grają granaty,
Szrapnele nad nami się rwą,
Wybijają takt armaty
I jak werble kule grzmią.

Tych ogni dalekich różaniec
Oświetla sczerniałą twarz.
Pod ten ogień, na ten szaniec!
To jest żywioł, żywioł nasz.

Bo nasza kompania
Do ataku zawsze rwie,
Bo nasza kompania
Ze wszystkich przeszkód śmieje się.

Gdy wroga dopadnie,
To aż cała ziemia drży,
Po tym każdy wnet odgadnie,
Ze to bije się K-3!

Nasz szlak cały potem zalany,
Na drogach zakrzepła lśni krew.
A my naprzód w świat nieznany,
A na ustach jeno śpiew.

Służewiec, Czerniaków, Mokotów
I Chojnów pamięta bój,
Pośród ulic, domów, płotów
Zawsze naprzód, nigdy stój!

Bo nasza kompania…
Już słońce wolności nam wschodzi,
Do czynu już brzmi zloty róg.
Pośród świeżej krwi powodzi,
Poprzez gruzy prowadź Bóg!

A jeśli kto padnie wśród boju,
Niech słodko o Polsce śni,
Niech go wieczny sen ukoi
I matczyne drogie łzy.

Bo nasza kompania…

Królewska 16

Rankiem 24 sierpnia major „Zagończyk” pisał w meldunku sytuacyjnym:

„Obustronne natężenie intensywności działań. Nieprzyjaciel przeprowadził silne ostrzeliwanie najważniejszych punktów i ubezpieczeń oraz barykad […]. Ożywiona działalność placówek i patroli na wszystkich odcinkach. Punkt ciężkości działań leży nadal w rejonie Żelaznej Bramy, gdzie zauważono przegrupowywanie npla Wzmocniono linię ubezpieczeń, przebiegającą od Granicznej przez Próżną do Marszałkowskiej”.

Fragment z meldunku popołudniowego:

„W dalszym ciągu ogień nękający npla w całym rejonie, szczególnie ciężki na odcinku placówek (Graniczna – Królewska – pl. Grzybowski). Stanowiska Królewska 16, Zielna 49 oraz plac Grzybowski 10 częściowo uszkodzone przez pociski artyleryjskie, pomimo to stanowiska utrzymano i zachowano pełną zdolność bojową”

Z meldunku nocnego:

„Silny ogień npla z rejonu pl. Żelaznej Bramy na obiekty przy ul. Królewskiej oraz na PAST-ę.
Godz. 16.30. Kilka czołgów ze skrzyżowania ul. Granicznej – Grzybowskiej – pl. Grzybowski ostrzeliwało budynki pl. Grzybowski 10 i róg Królewskiej i pl. Grzybowskiego.
Godz. 18. Sekcja Niemców wdarła się w zabudowania Królewska 16 i miotaczami płomieni podpaliła ogień”.

Specjalny wysłannik „Biuletynu Informacyjnego” na Królewską 16 relacjonował:

„Przedwczoraj, 24 sierpnia, między godziną 16 a 17 Niemcy rozpoczęli na tę odosobnioną placówkę natarcie, mając na celu zniszczenie polskiego straceńczego posterunku.

Najpierw walić weń zaczęła od Ogrodu artyleria, a równocześnie przypełzł ulicą czołg i począł również bić w dom. Już poprzednie ataki ogniowe nadwerężyły bardzo budynek, teraz zdawało się, że nie zostanie w nim kamień na kamieniu. Wyrwy muru rozpryskiwały się na wszystkie strony. Ogromna część ściany ścięta została jak nożem. Od strony Ogrodu Saskiego pod budynkiem spiętrzyła się masa gruzu.
I wtedy właśnie ruszyła do szturmu niemiecka piechota

Po wysokim zwalisku gruzów pięli się Niemcy do wnętrza budynku. Znacznej ich części udało się wtargnąć do środka.
Wówczas walka osiągnęła swój moment szczytowy. W kurzu i w tumanie zniszczeń, wśród nieustannych seryj broni maszynowej rozegrał się jeden ze wspaniałych epizodów Powstania.

Napisał do mnie, odtwarzając wydarzenia sprzed lat, podchorąży „Akord” ze 163 plutonu 1 kompanii, który tego dnia stanowił pluton wsparcia dla załogi Królewskiej 16

Od mojej strony, ruin Giełdy –  – atakowały czołgi.
Nie miałem wielkich szans wystraszyć ich moim kb.

Gdy po paru salwach po ścianach czołgi skierowały lufy mniej więcej tam, gdzie się znajdowałem, wyskoczyłem na korytarz. Wybuch pocisku, jaki w chwilę potem nastąpił, zburzył salę, zawalając oberwanym stropem drzwi na korytarz. Powstaniec, znajdujący się w salce obok od ulicy Królewskiej, nie zdążył się wycofać.

Z listu kaprala „Krzywdy” do podporucznika „Rybitwy”:

„Kiedy Niemcy walili z czołgu, zostałem zasypany gruzem i tynkiem.
Oprzytomniałem, gdy znalazłem się na schodach na dole. Pamiętam, że były ofiary”.

 Podchorąży „Akord”:

„Zbiegłem na dół do bramy. Tu okazało się, że dowódca placówki jest ciężko ranny i trzeba go natychmiast przenieść do szpitala. Wyznaczono czterech ludzi, w tym mnie, do skoku przez Królewską. Odczekaliśmy jeszcze jedną salwę i rzuciliśmy się biegiem. Jak nam się udało – nie wiem, przebiegliśmy przecież tuż przed czołgami.
Po drugiej stronie ulicy nosze porwały sanitariuszki, a my zapadliśmy za niskim murkiem obok obsługi piata i zaczęliśmy ostrzeliwać atakujących od Grzybowskiej żandarmów”.

 Kapral „Jastrzębski” z 9 kompanii:

„Byłem wówczas na drugim piętrze od strony ulicy Granicznej, ale to drugie piętro w stosunku do poziomu gruzów za oknem było na poziomie wysokiego parteru. Ponieważ w tym kurzu nic nie widzieliśmy, zabezpieczaliśmy się wyrzucaniem za okno butelek z benzyną. Kiedy Niemcy znaleźli się już przy budynku, ogień z działek i moździerzy ustał i widoczność zaczęła się poprawiać.

O tym, że Niemcy są w budynku, dowiedziałem się, gdy od wybuchu granatu wyleciały drzwi kuchenne od klatki schodowej (schody były kamienne, kręcone). Ostrzelałem wówczas klatkę serią z elkaemu, który się w tym momencie zaciął z powodu silnego zabrudzenia. Nie mogłem się uporać z zacięciem (był to elkaem z dwoma bębnami, umieszczonymi pod lufą). Zostały mi tylko dwa granaty zaczepne i pistolet zrzutowy «Smith-Wesson», kal. 9 mm. Posłałem kolegę po pistolet maszynowy, granaty i ewentualną pomoc. Ponieważ kolega długo nie wracał, a w klatce schodowej zaczynało się coś dziać, zrzuciłem do niej jeden granat po maksymalnym przetrzymaniu, drugi po mniejszym i zbiegłem frontową klatką na dół”.

Podchorąży „Rybitwa”:

„Poderwałem chłopaków z Próżnej. Zalegliśmy w gruzach naprzeciw bramy Królewska 16. Przeskoczyłem przez ulicę z dwoma żołnierzami. Wpadliśmy do bramy, w biegu rzuciłem wiązkę granatów na podwórze. W bramie pusto. Chłopcy przeskakują Królewską i są już za nami. W tej chwili z klatki schodowej wypada żołnierz i wciąga nas na piętro”.

Kapral „Jastrzębski”:

„W klatce schodowej i w bramie na ławeczkach, które znajdowały się we wnękach, zastałem kolegów z bronią skierowaną na podwórze”.

Podchorąży „Rybitwa”:

„Wpadam na klatkę schodową. Na półpiętrze widzę Niemców, kładę ich serią z błyskawicy. Reszta wycofuje się. Jeden stoi bezwładnie oparty o ścianę, dokładam mu, bo myślałem, że jeszcze żyje”.

Strzelec „Kicia”:

„Ktoś rzucił w korytarz granat. Przeskoczyłem przez kilka trupów niemieckich i wpadłem z korytarza do małego pokoiku, wprost na Niemca. Trzymałem w rękach pistolet maszynowy «Błyskawica», pociągnąłem za cyngiel o ułamek sekundy wcześniej.
W korytarzu na drugim piętrze siedział na krzesełku dwudziestoparoletni, okrąglutki chłopak – «Fiołek» (?) – i strzelał do Niemców, wychylających się w końcu korytarza. Nie wiem, czy strzelałby tak spokojnie, gdyby wiedział, że został sam w zajętym przez Niemców domu”.

Podchorąży „Rybitwa”:

„W skrzydle od strony Giełdy pozostał jeszcze jeden żołnierz niemiecki. Chciał się wycofać przez wyłom, ale w tym momencie jego koledzy z zewnątrz wpuścili strumień ognia z miotacza płomieni i zapalili go. Widzę go z góry, jakby to było wczoraj: krzyczy przeraźliwie po niemiecku i pali się.

Zostawiam w tym skrzydle dwóch żołnierzy i biegnę, chyba z podchorążym «Czarnym», do drugiej oficyny od strony ulicy Granicznej. Widzimy z okna na pierwszym piętrze uciekających Niemców. Rzucam na nich po kolei kilka niemieckich granatów trzonkowych i żaden nie wybucha. Strzelamy. Daję «Czarnemu» magazynek mojej błyskawicy do ładowania i nagle kątem oka widzę, jak pocisk uderza rykoszetem w cegłę przy framudze okna i trafia «Czarnego» w klatkę piersiową”.

Korespondentka „Wielkiej Polski” pisała, ubarwiając nieco relację:

„Niemcy oddali w czasie ataku 60 strzałów z czołgów. Biły również haubice. Dom zawalił się od wewnątrz. Zostały tylko ściany. […] Dzięki dzielnej postawie por. «Paprzycy» nasi odcięli Niemcom odwrót z palącej się części domu. Pięciu Niemców spaliło się żywcem, siedmiu zabito”.

Podchorąży „Akord” znajdował się w gruzach naprzeciw bramy Królewska 16:

„Obsługa piata, obok której leżałem, celnym strzałem zapaliła jeden z czołgów. W tym czasie mocno osłabiona załoga Królewskiej 16 pod dowództwem podchorążego «Paprzycy» odparła atak od strony Ogrodu Saskiego. Niemcy cofnęli się, nie dali jednak za wygraną. Pozostawili czołgi z dwóch stron ulicy, odcinając w ten sposób placówkę od sił powstańczych. Wkrótce potem nadleciały samoloty i kilkakrotnie obrzuciły bombami i ostrzelały z broni pokładowej dom oraz placyk, na którym się znajdowaliśmy. Natychmiast po nalocie ponowili atak z udziałem czołgów, ale i ten został odparty”.

Strzelec „Junek” z 6 kompanii:

„Alarm we wszystkich naszych kompaniach rozlokowanych w pobliżu PAST-y. Coś złego dzieje się na Królewskiej 16. Podobno wdarli się tam Ukraińcy i już jakaś najbliżej stojąca kompania ruszyła ze wsparciem. Teraz my zostajemy postawieni w stan gotowości i za chwilę szybko maszerujemy na ulicę Próżną, skąd widać już budynek i wypalone gruzy Giełdy. Przed nami podwórko, otwierające się dwiema bocznymi oficynami na Królewską i Ogród Saski. W gruzach wyryty rów dobiegowy w stronę Królewskiej. Z kamienicy słychać ostrą strzelaninę, łupią granaty ręczne i terkocą serie peemów. Czekamy na rozkazy napięci i gotowi do skoku. Od strony Królewskiej, co chwila łączniczki i sanitariuszki biegają z meldunkami, ewakuują rannych. Są zdenerwowane i rozgorączkowane. Ze strzępów zdań dowiadujemy się, że Ukraińcy wdarli się do oficyny od strony Ogrodu, są w podwórku, chłopcy ich wykurzają, biją się o kilka piwnic, z których są wyjścia do Ogrodu, mamy rannych i zabitych, sytuacja jest prawie dobra, ale…

Wreszcie pada rozkaz: «Przygotować się do skoku na Królewską!» I za chwilę: «Zachować odstępy, co 5 metrów, kryć się w rowie, uważać na ostrzał z prawej strony od Ogrodu Saskiego!» Ruszamy. W tym czasie zaczynają łupać pociski moździerzowe. Eksplodują w gruzach przed nami, wzbijając chmury kurzu i wyrzucając gruz i kawałki cegieł w górę. Pada rozkaz: «Kryć się!» Chowamy się do klatek schodowych, by przeczekać ogień. Niemcy domyślają się, że nasze dowództwo będzie pchało posiłki na Królewską. Dlatego zaczynają kłaść ogień zaporowy, by się od nich odgrodzić.

Wreszcie rozkaz: «Skokami, biegiem marsz!» Biegnę przez podwórko, by dopaść zbawczego rowu. Przebiegam obok figury Matki Boskiej, która stoi po lewej stronie podwórka, posiekana odłamkami, z odtrąconą ręką… Może mi się uda… Matko, osłaniaj…

Jestem w rowie, strasznie wąskim i płytkim. Nadlatują i rozrywają się pociski z granatników czy moździerzy. Eksplodują wokół nas, wzbijając chmury kurzu, który dławi i dusi… Jest już kilku rannych, na szczęście lekko. W pewnej chwili pociski trafiają przed nami w rów. Na szczęście jesteśmy za zakrętem i gwiżdżąca śmierć omiata nas tylko kurzem i gruzem ceglanym. Już tylko kilkanaście metrów. Przede mną w rowie tkwią wbite w piach dwa lub trzy niewypały pocisków moździerzowych. Uważam, żeby nie postawić na tym świństwie nogi. Wreszcie barykada dobiegowa do Królewskiej 16, która też oberwała i jest mocno nadwerężona.

W bramie kieruje nami jakiś oficer: «Uważać, podwórko jeszcze pod ogniem kilku sukinsynów, których wykurzamy z oficyn i piwnic!» Po chwili w budynku robi się cicho, tylko z Ogrodu strzelają i rozrywają się zupełnie blisko pociski. Wyglądam na podwórko – leży tam jakiś skulony chłopak. Żołnierze z innej kompanii wracają korytarzami i klatkami schodowymi upojeni zwycięstwem. Słyszy my, jak dzielą się wrażeniami z niedawnej walki: «Trafiłem go w tyłek, kiedy przeciskał się przez okienko db Ogrodu». «Dostał ode mnie na klatce schodowej!» «Ja też jednego zaliczyłem.»

Jest parę zdobycznych kb, kilka peemów i hełmów. I jest smak zwycięstwa.

Na nas patrzą z niechęcią: «Sami dalibyśmy sobie radę» mówią dumnie i butnie. Chcą być sami wymienieni w jutrzejszym «Biuletynie»”.

Wysłannik „Biuletynu Informacyjnego” podsumował:

„[…] w gmachu nie było już żadnego Niemca, prócz dziesięciu niemieckich trupów, leżących nieruchomo na korytarzach i w izbach budynku. Meldunek Komendanta Obwodu ocenia ogólną liczbę strat niemieckich w czasie tego ataku, wraz z poległymi poza budynkiem i zasypanymi gruzem – na około 20 ludzi. Nasze straty – jeden człowiek.

Jak to się stało? Jak to być mogło, aby mając do czynienia z przeciwnikiem, który nas nieskończenie przewyższa uzbrojeniem – samotny posterunek na Królewskiej odniósł tak wspaniałe zwycięstwo?

Dowódca posterunku odpowiada na to pytanie w sposób zdumiewająco prosty: «Ludzie wytrwali na swych stanowiskach. Każdy okazał zdecydowaną postawę». I to wszystko! Tak przynajmniej twierdzi dowódca samotnego posterunku na Królewskiej”.

Korespondentka „Wielkiej Polski” relacjonowała:

„Załoga domu trwa w dalszym ciągu na posterunku. Boleje tylko nad utratą jednego nieprzyjacielskiego pm, który spalił się razem z Niemcami. Nie mając hełmów, oddział chodzi w białych panamach, a jeden z członków oddziału ostentacyjnie nosi cylinder”.

Strzelec „Wójcik”:

„Nosiłem czarny cylinder, żeby trudniej było we mnie trafić. Niemieccy strzelcy z Ogrodu Saskiego celowali nie we mnie, tylko w cylinder”.

Strzelec „Kicia”:

„Ten cylinder zastępował nam piłkę. Graliśmy w niego na podwórzu, kiedy było spokojniej”.

Strzelec „Dunek”:

„Pozostaliśmy na noc jako wzmocnienie załogi domu przy Królewskiej 16″.

Po wyparciu Niemców z placówki któryś z żołnierzy zameldował podchorążemu „Paprzycy”, że w gruzach w pobliżu ulicy Granicznej leży kilka trupów niemieckich, a przy jednym z nich – nowy karabin maszynowy z taśmą amunicji.
Na zbiórce „Paprzyca” zapytał, czy są ochotnicy.
Zgłosili się „Lis” i „Zając”.
(„Lis” zmarł na emigracji w Brazylii 1 sierpnia 1983 roku. „Zając”, właściciel warsztatu rzemieślniczego przy Próżnej, opowiedział mi po latach to, co zdołał zapamiętać.)

Przed wyjściem obaj zapięli pasy strażackie, do których przyczepili długie liny. Szli z niewielkimi szansami na powrót, chcieli, żeby koledzy ściągnęli ich ciała i pochowali. Przy blasku rakiet i rozrywających się pocisków z granatników i moździerzy zaczęli czołgać się w stronę niemieckiego bunkra przy ulicy Granicznej. Erkaem, cel ich wyprawy, leżał około 50 metrów od stanowisk niemieckich.
Wrócili z erkaemem, taśmą amunicji i kilkoma kb.

Łączniczka „Siódemka” zapamiętała, że któryś z nich przyniósł jeszcze hełm z resztkami mózgu w środku. Wyczerpani do granic wytrzymałości padli na prycze i spali 18 godzin. Obaj przedstawieni zostali do Krzyża Walecznych.

1944 sierpień 24, Warszawa (Śródmieście Północne).

Fragment rozkazu nr 23 dowódcy AK Grupy „,Śródmieście”, dotyczący legitymowania żotnierzy AL przez organa bezpieczeństwa AK

3.. W związku z zachodzącymi nieporozumieniami przy legitymowaniu żołnierzy AL przez organa bezpieczeństwa – wyjaśniam: legitymacje AL Dowództwa Głównego należy honorować. Jeżeli żołnierze AL nie legitymują się dowodami osobistymi – należy im wytłumaczyć, że tego rodzaju postępowanie może ułatwić pracę konfidentom i agentom npla. Zasadniczo nie należy stwarzać trudności legitymowanym członkom AL Dowództwa Głównego.

Kopia, maszynopis
AWIH, III/44/42-61

1944 sierpień 24, Warszawa (Żoliborz).

Meldunek sytuacyjny ppłk Mieczysława Niedzielskiego („Żywiciela”) – dowódcy Żoliborskiego Obwodu AK, dotyczący m. in. ewakuacji oddziałów AL kanałami ze Starego Miasta na Żoliborz

Żywiciel
M. p., 24.08.44

Dowódca Grupy „Północ”

I. Pomimo rozkazu Pana Płka z dnia 22 bm. o zabezpieczeniu wlotów do kanałów melduję, że w dalszym ciągu przenikają większe i mniejsze grupy ze Starówki.
W dniu 24.VIII o godz. 9 przybył oddział AL (pismo załączam) w sile około 40 ludzi, w tym 5 kobiet. Przybywanie tych grup dezorientuje mnie całkowicie i wywraca normalny tryb życia w Obwodzie. Proszę P. Płka o surowe rozkazy i polecenie obsadzenia wszystkich wlotów na terenie Starówki, ponieważ ja nie mam możliwości zamykania ludzi przesączających się, gdyż przeważnie postawa ich jest wyzywająca i może dojść do rozlewu krwi bratniej.

II. Dnia 24 o godz. 9.30 przybył oddział „Orląt” (byt to oddział z kompani harcerskiej „Orlęta”, wchodzącej w czasie powstania w skład batalionu AK im. S. Czarneckiego, dowódca kpt. Lucjan Giżyński („Gozdawa”)) w sile 1 plus 13. D-ca plut. pchr. Janusz (Janusz Załęski) wręczył mi rozkaz P. Płka w sprawie „Jerzyków” (Jedna z wojskowych organizacji konspiracyjnych, powstałych w początkowym okresie okupacji. Weszła w skład AK. W czasie powstania wystawiła własny oddział. Dowódca por. Jerzy Strzałkowski (od lego imienia nazwa organizacji)). Jednocześnie zameldował, że grupa AL idąca ze Starówki rzucała w kanałach granatami i zachowywała się b. głośno (Nie odpowiada prawdzie. Wspomniana grupa AL została po prostu obrzucona granatami przez Niemców przy przechodzeniu pod otwartym włazem do burzowca w okolicy Dworca Gdańskiego.). Janusz melduje, że poziom wody w kanałach wzrósł i jest już utrudnione przejście. Na rozkaz p. Grzegorza (Gen. Tadeusz Pełczyński – szef sztabu KG AK, który w tym czasie przebywał na Żoliborzu.) staram się wysłać cztery grupy ludzi po 20 [osób) na Starówkę.

III. Telegram nr 10 z 22 bm. i nr 13 z 23 bm. otrzymałem przez swoją radiostację dopiero 24 bm. o godzinie 8.50. Proszę o zarządzenie usprawnienia pracy radiostacji na Starówce.

Żywiciel

Zał. 1.
(Załączonego do tego meldunku pisma dot. AL na Żoliborzu nie odnaleziono.)

Oryginał, maszynopis
AWIH, III/44/75

Źródła:

  • Maciej Kledzik, „Królewska 16”, Instytut Wydawniczy PAX, Warszawa 1984.
  • Antoni Przygoński, „Udział PPR i AL w Powstaniu Warszawskim”, Książka i Wiedza, Warszawa 1970
  • Almanach Powstańczy 1944 z kalendarzem na rok 2004, Miasto Stołeczne Warszawa, Warszawa 2003
  • Witryna Internetowa: http://www.whatfor.prv.pl

Powrót do kalendarium PW
1944

24 sierpnia 2014 00:05
[fbcomments]